Maladie może się powtarzam, ale naprawdę bardzo rozsądnie prawisz i miło Cię poczytać, zgadzam się w 100%!
Żyjemy w czasach gdy karierę robi takie indywiduum jak Paris Hilton, więc dziś nie powinno dziwić nic... Dietowanie dla zdrowia czyli zwalczenia nadwagi jest jak najbardziej w porządku, ale liczenie PRZEZ CAŁE ŻYCIE kalorii i katowanie ćwiczeniami żeby mieć sylwetkę nastolatki nawet po pięćdziesiątce i za wszelką cenę czy to już nie jest masochizm..? Może komuś to sprawia osobliwą przyjemność, ale nigdy nie rozumiałam jak można z pasją maniaka kłócić się ile jest w żółtku kalorii i "czy powinnam", jak można funkcjonować z kalkulatorem pod pachą i płakać że raz zdarzyło się 100kal ponad normę i och i ach tragedia i jak od tego nie przytyję. Brak tutaj profesjonalnego dietetyka na tym forum żeby sprowadzić na ziemię co niektórych fanatyków nowej religii zwanej DIETA.

A, no i wydumany anorektyczny cel wagowy można osiągnąć, tyle że organizm się broni, dlatego albo się przydusi skurczybyka dietą 600kal albo morderczymi ćwiczeniami. Po co na Boga, potem przez jak długo trzeba będzie się trzymać w tak przerąbanych karbach i na oświęcimskich dawkach jedzenia? Potem można napisać doktorat o zjedzeniu durnego jablka czy o określonej porze, czy po czy przed wysilkiem, ile procent zaspokaja bialka, węglowodanów itepe. Nie lepiej się nauczyć czegoś przydatnego, wyjść do ludzi i wypić z nimi bez drżenia o MALTOZĘ jeden kufel piwa raz na jakiś czas, zajać się hobby, a nie dumaniem nad rozkladem procentowym posilków? Poza dietą też jest życie.