Witam po nieco dluzszej przerwie.

Wczoraj wrocilem z Ukrainy gdzie spedzilem tydzien. Ponownie udalo mi sie zobaczyc Lwów. Wypuscilem sie tez nieco dalej tj. do Kijowa gdzie spedzilem 3 pelne dni.

Co do wagi to jest dobrze. Gdy wyjezdzalem to na liczniku bylo 104 kg!! Dzisiaj rano wszedlem na wage i ukazala sie magiczna liczba 99.5 kg. Czyli szampana czas otwierac. W zrzuceniu 4 kg pomogla mi w sumie....grypa. Strasznie mocno zachorowalem, przez co stracilem jeden dzien wędrówki po Kijowie. Z posilkami to wygladalo tak ze na caly dzien jadlem jakies 2 bułki, gdy przyszla choroba to mialem 30 godzinna przerwe w jedzeniu, potem cos zjadlem i znow 24 godziny bez jedzenia, wiec nic dziwnego ze tyle zeszlo w ciagu tygodnia. Nadal jestem chory ale rowniez zadowolony, bo wyprawa naprawde fajna i taka jaka lubie. W Kijowie wysiadlem z pociagu bez zadnego planu i z 300 zł w kieszeni ( znajomy zaledwie 150 zł ) a i tak przywiozlem do domu 200 zł . Poznalem wielu ciekawych ludzi, w tym sporo Polakow. Nastepna podroz tego typu chcialbym odbyc na Bialorus, moze uda sie po wakacjach.