Strona 23 z 36 PierwszyPierwszy ... 13 21 22 23 24 25 33 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 221 do 230 z 359

Wątek: Magiczny kociołek. - Część 1

  1. #221
    Awatar Niobe
    Niobe jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Posty
    320

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Tak, Shin, TAK!!!



  2. #222
    Awatar Freyra_77
    Freyra_77 jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Mieszka w
    Bydgoszcz
    Posty
    176

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    aa to stąd ten plan... bogowie jaka ja jestem do tyłu ostatnio ze wszystkim

    przepraszam Was, nie ogarniam jeszcze.... czasem się zastanawiam czy to moje dziecko poszło do szkoły czy ja....

  3. #223
    Awatar Niobe
    Niobe jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Posty
    320

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Gratuluję wczorajszego biegania! Jesteście wielkie!


    Wczoraj zaliczyłam 31 dzień WO. Waga zatrzymała się na 58kg przez tydzień. To pewnie dlatego, że brałam swoje leki. Nie dawałam rady z bólu rehabilitacji. Bolało mega. Ale dziś już nie idę na zabiegi i boli mniej. Dr Dąbrowska pisała, że leki przewciwzapalne mogą blokować procesy na poście. A dodatkowo od wczoraj jestem taka głodna, że aż boli mnie brzuch. Dlatego podjęłam decyzję, że będę powoli wychodzić z postu. Na śniadanie wypiłam sok z buraka, marchewki, selera i połowy grejpfruta. Popiłam pokrzywą i nadal jestem tak głodna, że boli mnie brzuszysko. Chrupię surowy kalafior, może przejdzie. Na obiad mam postny bigos. Jeśli głód nie minie to popołudniu zjem coś innego, może kromeczkę chleba.
    Spoko, nie martwię się. Waga -5 kg póki co mnie cieszy. Lubię swoje odbicie w lustrze. Pewnie jeszcze ze 3 kg mogłabym zgubić, ale nic na siłę. Teraz spokojne wyjście i zobaczę, może za jakiś czas zrobię krótszy post. Tak ze dwa tygodnie.


  4. #224
    Awatar Freyra_77
    Freyra_77 jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Mieszka w
    Bydgoszcz
    Posty
    176

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Lekko nie było
    Mam cudowny pęcherz między palcami, to znaczy już nie mam bo go przebiłam dzisiaj rano... I pewnie stracę paznokieć na dużym paluchu, znowu! Może nawet nie byłoby tak źle z tym palcem gdyby nie to, że w drodze na dworzec przywaliłam nim w odstającą płytę chodnikową... myślałam, że się zsikam z bólu! A jeszcze "duża" pani w pociągu, siedząca na wprost mnie kopnęła mnie w tego palucha.
    Nie mam już pojęcia jak zabezpieczać palce do biegania....
    Poza tym obudziłam się sztywna jakbym z rok przeleżała w trumnie hehehe... najbardziej sztywny i obolały mam... kręgosłup! oczywiście odcinek lędźwiowy.... rano nie mogłam się schylić po skarpetki i żeby założyć trampki...
    Mięśnie o dziwo nie tak najgorzej. Są zakwasy, byłoby dziwne gdyby nie było ale nie jest tragicznie, schodzę i wchodzę po schodach. Jak się rozruszam to jest całkiem nieźle. A dzisiaj trochę pochodziłam.

    No i ogólnie po biegu czułam się strasznie zmęczona. Siedziałam na tym obskurnym dworcu i ziewałam tak straszliwie, że aż mi z oczu łzy leciały. Dwóch panów po maratonie siedziało obok (nie ma to jak rozpoznawać swoich po koszulce hehe), śmiali się widząc to moje ziewanie. W pociągu ledwo wsiadłam - zasnęłam. Spałam chyba z 1,5 godziny.
    I piłam, piłam jak smok wawelski. Zanim wysiadłam w Bydgoszczy to wypiłam pół litra wody mineralnej i 2 izotoniki i ani razu mi się nie zachciało siku. W domu piłam dalej
    I oczywiście problem z jedzeniem. Po tej pizzy, dziubnęłam tylko w pociągu 1/4 obwarzanka. W domu zjadłam miseczkę lodów
    Dopiero rano byłam w stanie zjeść coś normalnego.

    A propos jedzenia idę podgrzać obiad

  5. #225
    Awatar Shinden
    Shinden jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    08-02-2016
    Posty
    345

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    A ja sobie postanowiłam tym razem pobiec zachowawczo. Bez wysiłku. Bo nie miałam mojej muzyki Czujesz Niobe? Stojąc już na starcie zablokowałam sobie komórkę.... I nie wpadłam na to, że jeśli wyciągnę kartę sim, to będę mogła słuchać muzyki. .... Frey obdarowała mnie swoją komórką (dziękuję, dziękuję, dziękuję!!! ) i mogłam posłuchać radia Nawet fajna muzyka leciała początkowo. Rozśmieszała mnie. Początkowo to w ogóle cały czas się uśmiechałam i rozglądałam. Jaka różnorodność wśród biegaczy!!! A najbardziej rozwaliła mnie para biegnąca w crocsach! Widziałam, że pani ukończyła bieg, nie wiem jak pan w białym garniturze

    I było dobrze. Co ok 5km starałam się przyspieszać leciutko. Jak przegoniłam 4:20 i wciąż nic mnie nie bolało i średnio czułam się zmęczona, to stwierdziłam, że kurde, nie spiesz się, nie przyspieszaj, utrzymaj tempo. Nic więcej. Utrzymaj.
    Ale w okolicach 37 coś zrobiło mi się w głowę. Już nie słuchałam muzyki, bo ciągle debaty polityczne, Rosja przedłuża wojnę w Syrii i jest winna przedłużaniu wojny tam i napad na konwój....., reklamy promocji w Lidlu i inne takie. Nawet przełączanie między stacjami nie pomogło. I próbowałam znaleźć jakiś punkt zaczepienia w biegu. Mi się po prostu już nie chciało dalej biec. Wśród biegaczy zaczęły się już "wędrówki ludów" i tak... Zaczęło mi krążyć po głowie, że może się zatrzymam? Tylko po co?! Ale czujecie? Teraz nie mogę ogarnąć, tego myślenia. Ale zwyczajnie chciałam się zatrzymać. Bo... Bo mi się już nie chciało biec.... Zabrakło tej muzyki. Zabrakło muzyki, która pociągnęłaby mnie do przodu. Zabrakło muzyki, która pomogłaby wejść w trans i po prostu biec..... Siku mi się chciało i trochę dwójkę. Ale dwójka przeszła. No to poczekałam na tojtoja i zrobiłam siku. I to był błąd.
    Od tego momentu już było coraz gorzej. Skurcze w udach, skurcze w PLECACH!!! Do tego stopnia, że na 40.km zatrzymałam się, chwyciłam za barierki i się uwiesiłam, aby rozciągnąć, bo ból był taki, że .... No był...
    I uwaga, na 41km zadzwoniłam do G. IDĄC! Zadzwoniłam i poprosiłam, aby ze mną pogadał, bo już nie mogę. Psychicznie nie mogę. Kwas mlekowy zaatakował (przez to zatrzymywanie się) i bolało już wszystko. I G zaczął ze mną gadać, śpiewać mi piosenki. No to ruszyłam i już dobiegłam do końca z pięknym finiszem. Z tak pięknym, że jak już siedziałam i cierpiałam z powodu skurczy, podszedł do mnie jakiś biegacz i powiedział, że widział jak kończę bieg i to było super i on mi gratuluje, bo to było świetne i piątkę mi przybił itd i aż płakać mi się chciało. Bo on widział finisz, ale nie to ile mnie kosztował.

    Siadłam psychicznie. Nie fizycznie. Z ciałem było ok do momentu jak zaczęłam się zatrzymywać.
    To po Poznaniu. Miałam wielkie plany, moc chęci i siłę... Tylko kolano padło. Kolejne coś. Potem Kraków i okres. Kolejne coś. I teraz muzyka. Nosz.... I chyba straciłam w sobie chęć, która pomogłaby mi osiągnąć jakiś wynik i przeć do przodu. Poddaję się, bo nie czuję, abym miała na to wpływ. Mam w głowie takie: po co? Oczywiście, że logicznie sobie potrafię powiedzieć po co i dlaczego i w ogóle. Ale jak się jest na trasie to w pewnym momencie jest taki pewien rodzaj samotności i totalnego braku logicznego myślenia.
    Przez pewien czas biegłam z dwoma zarąbistymi panami. No śmiałam się jak norka przy nich. Co rusz coś wymyślali. Chciałam się z nimi trzymać, ale zgubiliśmy się przy wodopoju. Wielka szkoda.

    I ta wędrówka z plecakiem do samochodu.... Frey, jeśli ty miałaś jeszcze dalej to... Naprawdę współczuję. I ten paznokieć....
    Miałam momenty, że nie mogłam oddychać ze zmęczenia. Ten plecak taki ciężki! W aucie, przez pewien czas bałam się, że zejdę, bo serce miało zrywy, męczyłam się mówieniem i miałam wrażenie, że ciągle brakuje mi oddechu. Dopiero przystanek w McD trochę pomógł. Kupiłam colę dla G i trochę się napiłam. Chyba tego mi brakowało. Cukru. Ale nie byłam w stanie zjeść ciastka czekoladowego od G. Czy chciało mi się jeść? Średnio, ale wpychałam frytki i jadłam wrapa. Nie zjadłam całego. Frytek też tylko trochę. Może za mało piłam? Trzeba było ten izotonik wypić. Chciało mi się pić, to jest pewne, ale nie byłam w stanie!
    Nie spałam w aucie. Bardzo chciałam, ale adrenalina, czy coś innego, nie pozwalała mi. Oczy otwarte i się nie dało.

    Generalnie bardzo cieszę się z tego biegu. Warszawa mnie zaskoczyła pozytywnie. W sensie takim, że jak byłam ostatnio, to myślałam, że przyjechałam do bardzo, bardzo, bardzo brzydkiego i złego miejsca. Ale to może przez biegaczy? Nie było tak jak Justka mówiła, że każdy w swoim świecie, nawet pogadać nie było z kim. Było. Nawet jedną parę małżeńską starałam się pogodzić, bo się kłócili. 32.km a ci się kłócą. Na kuuurde. Spoko, pośmialiśmy się, pogadaliśmy i była siła na kolejne parę kilometrów. Tak jak do Poznania nie chciałabym nigdy więcej wrócić, tak do Wawy mogę. Super kibice, fajnie rozłożone wodopoje. Trochę lipa z tym, że gdzie indziej start i meta, ale spoko. I lipa z tym co się dostało po biegu

    Ciało czuje się nieźle (oprócz bycia kołkiem i tego, że trzeba się rozruszać, zanim zaczynam normalnie iść).Mam tylko ból stopy w miejscu gdzie był czip. Baaaaardzo źle go przyczepiłam. Strasznie mnie bolało to miejsce. No. Po 37.km to już wszystko przeszkadzało. Ale kasztana nie wyrzuciłam!
    Cieszę się ogromnie z tego, że nie mam żadnych pęcherzy! Nie wiem co się wydarzy z paznokciami. Bo dwa wydają się obolałe. Zobaczymy czy odpadną.

    Zaraz zacznę słuchać mega super podcastu. Był godzinny program o sportach, o medytacji w sportach, o programowaniu i rozluźnianiu. Posłucham i sprawdzę co mówią ciekawego.

  6. #226
    Awatar Niobe
    Niobe jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Posty
    320

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Dziękuję za te opowieści!
    Czuję troszkę jakbym i ja biegała.

  7. #227
    Awatar Shinden
    Shinden jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    08-02-2016
    Posty
    345

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Cytat Zamieszczone przez Niobe Zobacz posta
    Dziękuję za te opowieści!
    Czuję troszkę jakbym i ja biegała.
    ale ty biegłaś z nami? Nie pisałam ci?
    Kurde! Za dużo na głowie!
    Z piątku na sobotę zdaje się, śniło mi się, że biegniemy maraton we trzy! I biegniemy i ja mówię do ciebie, że łoł, ty biegniesz? Super! A ty mówisz, że nie, że to tylko dziesięcio kilometrowa rozgrzewka i ty razem z nami ją biegniesz I nawet byłyśmy pierwsze! Ale jak zgubiłyśmy drogę, to mi się już nie chciało biec w tej rozgrzewce
    I poszłyśmy do czarownego sklepu! Razem! W Wawie! I ty wpadłaś w takie wysokie coś (nie mogę sobie teraz nazwy przypomnieć, coś co rośnie w tropikach, jest puste w środku,.... a nie ważne ), a Frey rysowała po obrazach, aby nam pokazać, że są magiczne, bo jak malujesz na jednym to reszta się zmienia i tworzy się historia Na szczęście znała panią sklepową więc spoko. a ja chciałam koniecznie kupić kadzidła paczuli
    No. Więc w mojej głowie biegłaś z nami na 100%
    A czujecie? Po maratonie w domu już, śniły mi się zawody w moim lesie No ja nie mogę! I chyba zapiszę się na bieg z wąsem. Myślę, że potrzebuję jakiegoś rekordu

  8. #228
    Awatar Niobe
    Niobe jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Posty
    320

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Sercem i myślami byłam z Wami cały czas. Gapiłam się w ekran laptopa i śledziłam Was na trasie. Trochę się zasmuciłam, gdy zobaczyłam na pierwszej 10 że nie biegniecie razem. Ale zrozumiałam, że widocznie tak ma być.
    Na bogów, jak ja tęsknię za truchtaniem!

    Nadal jestem na WO. Wczoraj sobie skojarzyłam, że to może być inny powód bólu brzucha. To przez te moje leki. One mogą podrażniać ścianę żołądka. Już tak miałam kiedyś. Wzięłam tabletkę zobojętniającą i pomogło. A głód był tylko w mojej głowie. Psychika próbowała skorzystać z wymówki. Nie dałam jej szansy.

    I wiecie co? To jest niesamowite! Udało mi się zażegnać kłopot. Dawna Niobe rzuciłaby się na jedzenie. Z bezsilności, że coś się nie udało. Że nie dobrnęła do końca. Że nie schudła tyle ile zamarzyła.

    I że Marcin okazał się nie być Wyczekanym... Przyznam, że moje myśli przez chwilę krążyły niebezpiecznie po rejonach podejrzeń. Przeszło mi przez głowę, że mnie okłamał. Że to nie chodziło o to o co chodziło, tylko o coś innego. Że tak naprawdę to po prostu nie jestem wystarczająco dobra i że nie zasługuję na szczęście.
    Dawna Niobe poleciałaby do lodówki, a po jej opróżnieniu do sklepu po solidny prowiant. Ale nie! Powiedziałam sobie, że nie pozwolę by kilkuminutowa obecność w moim życiu jakiegoś obcego pana ściągnęła mnie w przepaść. Nie i już! Brawo Niobe! I w nagrodę zamknęłam się w łazience. Nie, nie ryczałam. Zrobiłam sobie najpiękniejsze kocie oko jakie potrafię. A potrafię! I wtedy przyjrzałam się na spokojnie takiej pięknej Niobe, z kocim okiem i małą pupką w rozmiarze 36. I stwierdziłam, że brak Wyczekanego nie jest powodem do płaczu. Do czyszczenia lodówki też nie. O.

    Ale. Nie jest to wszystko takie piękne i proste. Nie wiem czy następnym razem znów znajdę siłę by utrzymać się w pionie. Nie ufam sobie pod tym względem.
    Dlatego porzucam poszukiwania Wyczekanego. Do tej pory każde kolejne rozczarowanie powodowało, że zapadałam się w sobie coraz głębiej. Gdzieś w środku po Marcinie też schowałam ostrą bliznę. Boję się, że za którymś razem po prostu dotknę otchłani, z której nie ma już powrotu. I niczego i nikogo już nie usłyszę.
    Może pewnego dnia, gdy będę silniejsza... Nie teraz. Teraz czas budowania. I na tym się skupię. Choć jeszcze nie wiem co tak naprawdę chcę wybudować. Ale na pewno nie będzie to nadbudowa na moim murze obronnym. O nie!
    Ostatnio edytowane przez Niobe ; 27-09-2016 o 21:37

  9. #229
    Awatar Shinden
    Shinden jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    08-02-2016
    Posty
    345

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Cytat Zamieszczone przez Niobe Zobacz posta
    Dawna Niobe poleciałaby do lodówki, a po jej opróżnieniu do sklepu po solidny prowiant. Ale nie! Powiedziałam sobie, że nie pozwolę by kilkuminutowa obecność w moim życiu jakiegoś obcego pana ściągnęła mnie w przepaść. Nie i już! Brawo Niobe! I w nagrodę zamknęłam się w łazience. Nie, nie ryczałam. Zrobiłam sobie najpiękniejsze kocie oko jakie potrafię. A potrafię! I wtedy przyjrzałam się na spokojnie takiej pięknej Niobe, z kocim okiem i małą pupką w rozmiarze 36. I stwierdziłam, że brak Wyczekanego nie jest powodem do płaczu. Do czyszczenia lodówki też nie. O.
    ...
    Może pewnego dnia, gdy będę silniejsza... Nie teraz. Teraz czas budowania. I na tym się skupię. Choć jeszcze nie wiem co tak naprawdę chcę wybudować. Ale na pewno nie będzie to nadbudowa na moim murze obronnym. O nie!
    Brawo! Super! Jestem z ciebie dumna! Naprawdę gratuluję. Nie dać się pochłonąć przez emocje to duża dojrzałość emocjonalna. Normalnie super!

    A jak długo max można być na tej diecie? Już wychodzisz, czy jeszcze nie?

    Ja nie wiem czy z czegoś wychodzę, ale wczoraj zjadłam główkę sałaty. Miałam taką ochotę na nią i tak się śliniłam jedząc ją, jak przy sercach kurzych. Całą. Zjadłam całą sałatę. Po trzech liściach uznałam, że coś do tego dołożę i zrobiłam "sałatkę resztkową" - co miałam to wrzuciłam. + sałaaaaaaaaaaaataaaaaaa!
    Jeszcze bym zjadła....

    Ej, a wiecie, że w Biedrze była ciecierzyca w słoikach? I fasolka? Kosztowała jakieś 2zł z hakiem. 2,5zł? 2,99? Jakaś promocja była, więc możliwe, że nawet 2,2zł. Dziś ją zrobiłam do pasty. BOSKA! W smaku jest dokładnie tak pyszna jak po ugotowaniu samemu. Po prostu pychota!

    a w ogóle to dziś jest


    Międzynarodowy dzień kaaaaaawy!

    A w ogóle to zakochałam się w jednej potrawie. Niobe nie czytaj jeśli nie jesteś w sile!

    -------------------------------------------
    mianowicie. Omlet. Omlet każdy wie jaki jest.
    Ale omlet z 3 jaj? To wypas. Bez mąki. Z wodą. + porcja białka sojowego. Ciutka oleju. Pokrojone wszystko na patelni na mniejsze kawałki. A pooootem, a potem nałożenie powideł śliwkowych
    mniaaaaaaaaaaaaam!
    Ale dziś poczułam, że chyba już wystarczy.
    Co nie zmienia faktu, że na drugie śniadanie jest mega super daniem białowym (białkowo-tłuszczowym? Ale w dobrych proporcjach ).
    -------------------------------------------

    A w ogóle to pizdłam się w drzwiczki od zmywarki. Kolanem. Tak bardzo, że Zocha przyszła i piszcząc zaczęła lizać mi buzię. Chyba będę miała siniaka wewnętrznego. Pod kolanem. Ze schodów schodzę jak dzień po maratonie Nie no, spoooko. Mam jeszcze drugie kolano W pełni sprawne
    Ciekawe o czym myślałam jak się walnęłam. Musiałam mieć naprawdę niedobrą myśl. Niestety z bólu zapomniałam

  10. #230
    Awatar Niobe
    Niobe jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Posty
    320

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek. - Część 1

    Spoko spoko, mogę czytać o omletach. Lubię. Taki z jajek i łyżki jogurtu. Z serkiem śmietankowym i łososiem wędzonym i kiełkami i kilkoma kropelkami keczupu.

    Ale kawy to bym się napiła!!! Ja nie wiem co!

    Na WO można być max 6 tygodni. Mi dzisiaj stuknął 35 dzień więc jeszcze chwilka i zacznę powoli wychodzić. Nie wiem czy coś jeszcze poleciało. Mam to gdzieś. Gdyż ponieważ bo - uwaga ogłoszenie!
    Nie boli mnie nic!!!
    Nie wiem czy to zasługa rehabilitacji, czy zasługa WO czy zasługa czegoś innego. Strasznie znosiłam te zabiegi, ból był mega, przez całą dobę, nigdy wcześniej mnie trak ciało nie bolało. Mogło się skumulować z WO i uruchomić jakieś działania samo leczące. Nie wiem. Nie interesuje mnie to wcale w szczegółach.
    Drugi dzień nic mnie nie boli więc pojawiła się nadzieja na kilka kroków truchtem za jakiś czas. A potem może ciut więcej. Kto wie?
    Nie zapeszyć!

Strona 23 z 36 PierwszyPierwszy ... 13 21 22 23 24 25 33 ... OstatniOstatni

Zakładki

Zakładki
-->

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •