-
Odp: Magiczny kociołek.
Niobe, jestem głodna jak widzę to menu!
Dobrze, dobrze, się trzymaj.
Przegapiłam twój jeden wcześniejszy wpis.
Nie da się nic zrobić? Prawnego? Może jest jakiś niuans. A może będzie ci lepiej bez tego? Ale nie będziemy musieli cię w pierdlu odwiedzać? Ale to nie problem jakby co
Idź do innej pani urzędniczki. Zwiąż włosy i ubierz się skromnie. Psychologia działa. Pukaj, stukaj, gdzieś ci otworzą!
Jakbyś była w potrzebie to daj znać.
Wiecie, lubię sny po tym, jak ciało mnie boli tak, że mam problem, aby się obrócić. Są takie pełne i bardzo wyraziste. Dziś pracowałam dla FBI jako medium
Bo była jedna diablica, która w świecie astralnym szykowała bardzo złą rzecz dla naszego świata. I ja ją w tym świecie podglądałam. I miałam we śnie wizje (ej, wiecie jakie to dziwne? Mieć wizję we śnie?!), jak podchodzi do czegoś co przypominało komputer i mówi do niego "wypuścić kijanki". I to był początek akcji.
A w innym śnie, który był połączony z poprzednim, spotkałam kogoś, kogo wolałabym nie spotykać. A w zasadzie to dwie takie osoby. Jedna z nich to Sylwia. Moja bardzo dawna znajoma. Naprawdę nie widziałam jej od lat. Miałyśmy kiedyś wspólnie biznes robić. A druga to ktoś inny. I w tym śnie, zapomniałam kim ten "ktoś inny" jest. Po prostu wydawało mi się, że to moja bardzo, bardzo dobra znajoma, której od dawna nie widziałam i ogromnie cieszyłam się, że ją widzę. Tylko poprosiłam, z żartem, aby nie nosiła okularów, bo kojarzy mi się z kimś, kogo już nie znam i mam złe wspomnienia. A potem poszłyśmy do eleganckiej restauracji, w której dawali jedzenie drugiej kategorii. (nie wiem co to znaczy). I podawali barszcz w maleńkich miseczkach oraz stado pierogów z jagodami. Frey, chciałaś mi je podrzucić, bo powiedziałaś, że nie zjesz tyle
Ale też się zlękłam, że nie zjem tyle, więc powiedziałam, że zostawisz. Zjadłaś wszystkie
I teściowie byli. To już niestety nie sen.
...
Zabraliśmy ich do restauracji. Wiecie jak ciężko jest, gdy walczy się o to, kto zapłaci rachunek? Nienawidzę tego. Umówiliśmy się z nimi, że raz oni płacą raz my. Ciężko było, ale się zgodzili. I teraz była nasza kolej. I teściowa chciała koniecznie zapłacić. Ale myślę, że mój stanowczy głos i groźba, że jeśli tak się będą stawiać, to przestaniemy z nimi chodzić do restauracji i będą skazani na to co ja ugotuję, a to nie koniecznie wyjdzie na ich korzyść, był na tyle groźny, że jędza odpuściła. Ale teściu (po tym jak go jędza szturchnęła) pobiegł za G, aby zabrać mu rachunek, bo koniecznie chcieli wiedzieć ile zapłaciliśmy........ Kuźwa......Nie udało mu się, więc potem, w domu, dalej drążyła temat. I zaczęła mówić, że siostra G jak ich zabrała to zapłacili 400zł................... PRZECIEŻ TO JEST JEDZENIE PRAWIE NA CAŁY MIESIĄC!!! Wiecie co? 400zł za 4 osoby, pełen obiad + deser.... I że kelner miał białe rękawiczki....I jedli rybę o nazwie blabla (nigdy nie jadłam, nawet nie wiedziałam, że taka istnieje) i ta ryba była pyszna..... A w tej innej restauracji, gdzie też tyle płacili, to była restauracja artystyczna i była taka blablablabla..... A myśmy ich ostatnio zabrali na naleśniki do Renomy......... A teraz jak byli, to w restauracji siedzieliśmy w ogródku. Wśród jabłoni i śliwek. I za nimi był pseudo warsztat samochodowy. Bo restauracja nazywa się Warsztat. .......
Nienawidzę tego. Nie zamierzam się ścigać kto za ile i kogo....
Moją siostrę zabieram do ciekawych miejsc. Ostatnio zabrałam do dziwnego miejsca, gdzie można zamówić sushiroll. I to na wynos... Takie coś jak sushi, ale zrobione jako rolls. Czyli sushi przed pokrojeniem. I jeden taki kosztował 9,90. Wiecie jak moja Sis była szczęśliwa? Że zjada tak dziwaczne rzeczy? Albo racuchy z sosem pomarańczowym za ... nawet nie pamiętam, ale nie dużo. Albo przedziwną zupę. Cena? 6zł za wielką mieseczkę naprawdę dobrej zupy (na tyle wielką, że drugie danie bierze się w wersji dla dzieci). Ale wiecie. Zupa w stylu: sezamowa. Albo pomidorowa z bananami - BOSKA! Ale zapłacić 100zł za obiad z deserem za osobę i dalej być głodnym?! (mąż Grzesia siostry..... To facet praktyczny. Ma w nosie ceny. Ważne jest, aby nie był głodny i aby było smaczne. Był głodny. Bardzo).
....
Chodzi mi o to, że to super, że chodzą do takich restauracji. Teściówka to lubi. Brawo, że im siostra G pokazała takie miejsca. Super, że raz jedni, raz drudzy płacą 400zł za jeden obiad z deserem. Nie mam nic do tego. Nie zazdraszczam, ani nie zawiszczę. Chodzi mi o to, że po wuj chce wiedzieć ile my płacimy? PO WUJ, się pytam?! Chce porównać? Po wuj, po raz czterdziesty ósmy opowiada jaka to była ryba (i tak nie pamiętam) i pan miał białe rękawiczki?! Bo się cieszy. Super. Fajnie. Nie chodziła do takich miejsc, a szlachcianka pełną gębą i bardzo zawsze chciała. I ok! Super, że na starość spełnia się jej pragnienie. Ale.... Ile razy można tego słuchać? Pierwszy, drugi - ok. Ale czterdzieści osiem razy?! Za każdym razem jak się widzimy?! Ja się nie znam. Może wcale nie ma żadnych złych intencji. Po prostu nie rozumiem i zaczynam się denerwować.
To nie eleganckie pytać ile zapłacił ktoś, kto zapraszał na obiad.
....Sama nie wiem o co mi chodzi. Może wydaje mi się, że jędza porównuje? Ostatnio powiedziała, że te naleśniki francuskie w Renomie (ceny przystępne, naleśnik wypasiony, pięknie podany + zielona bomba), to było galeriane jedzenie.......Bo w galerii........ Ona chyba nie wie jak smakuje i jak wygląda galeriane jedzenie....
Może po prostu mi smutno.
Bo się czuję oceniana.
Nie po tym jakiej jakości i jaki smak ma to jedzenie, ale po tym ile za nie zapłaciliśmy. ......
Dziękuję. Do widzenia. Idę się zbierać. Bo dziś z Sis będę jadła obiad w Ikea. :P
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki