rzeczywiscie pogoda do sportu nie nakłania..
z jedzeniem całkiem spoko, tylko kcal troche za mało :roll: :wink:
Wersja do druku
rzeczywiscie pogoda do sportu nie nakłania..
z jedzeniem całkiem spoko, tylko kcal troche za mało :roll: :wink:
no jesli chodzi o ruch to lato zdecydowanie najlepsze jest :D
albo nie, lepsza jest wiosna bo wszystko kwitnie, czlowiek zaczyna nabierac checi do zycia 8)
w lato znowu za grąco i nikomu się nic nie chce :P
wiosna rządzi :mrgreen:
w sumie to racja, latem za upalnie, a zimą za zimno :wink:
No tak wiosna najlepsza... Alee... Jestem też za zimą, ale taką prawdziwą, lodowisko i łyżwy, albo sanki albo bitwy na snieżki... Gadam jak dziecko :D
Nienawidze zimy.. wszystko mokre, i ten śnieg:( A co do sportu to wtedy tylko łyżwy, no chyba ze jakis aerobik, ćwiczenia w domu, ale zazwyczaj od października do kwietnia zapadam w jakiś letrag, chodze przybita i nic a nic mi sie nie chce...
Lato za gorące, ale wtedy sie tak jeść nie chce, tylko pić i wiadomo wakacje to człowiek ciągle w ruchu :D
wakaaacje ojojoj :roll:
chce juz lato! :P
ale wiecie dziewczynki z drugiej strony to i lepiej,że zima jest.
narazie można co nieco poukrywać pod swetrami, a na wiosne już będziemy szczuplutkie to akurat pokażemy nasze cudne ciałka :D
no wlasnie za to zime lubie :P
narazie mozna poukrywac tluszczyk pod kurtkami i swetrami a na wiosne posciagamy to wszystko, wskoczymy w spodniczki i wszyscy zonk :shock: bo laski bedziemy 8)
tak tak wlasnie dlatego lubie zime a lato polubie jak schudne xDD
a co do ciwczen to wg najlepsze to wiosna i jesien bo w zime jest zimno i wole posiedziec pzred kompem lub telewizorem a w lato wole gdzies wyjsc ;]
Ja lubię zimę jako porę roku, ale dla sportu najlepsza jest wiosna i lato. Zimą = tv, komp, nauka... :? no ale cóż...
Dziś zjedzone ok. 1500. Na kolację kakao i jabłko. Bo po obiedzie dosłownie napadłam na lodówkę :? nie dość że zjadłam schabowego z ziemniakami to potem 2 wielkie kanapki z dużą ilością masła, 4 kostki czekolady, śmietanę, 2 jabłka, 50g rodzynek... :oops:
Trudno.
Dziś dużo gorzej niż wczoraj a mianowicie:
# jogurt,
# 3 kanapki: 2x twarożek, 1x miód + twaróg,
# duuużo surówki z kapusty kiszonej, kotlet mielony (na szczęście chudy), ziemniaki,
# ok. 200ml kakao,
# 2 jabłka,
# 2 krówki,
# 4 kostki czekolady,
# 3 chrupki chitos (sztuki, nie opakowania),
# 2 łyżeczki miodu,
# rogalik z czekoladą,
# uhuhu... może trochę mniej niż 100g rodzynek :P
Kalorie [totalnie na oko]: ok. 2200. :oops:
Ruch: no comment. 0.
Takie dwa dni, większych szkód nie uczynią.
Trzymam kciuki za jutro :)
Oj tam to jeszcze nie tragedia... Już widze miny ludzi jak zrzuce te wiiielkie ciuchy :twisted:
Lepiej.
Dziś 1600. Wczoraj też.
Ruch: as always. Zero. Tzn. wczoraj był. Aerobic.
Nie wiem nawet co pisać. Zżera mnie monotonia i lenistwo. Powoli akceptuję siebie. Chyba dobrze na mnie wpływa krótsze przebywanie na forum...
Całuję Was Wszystkie :**
Gdy będę miała czas na pewno Was poodwiedzam ;)
jesli tak dla Ciebie jest lepiej, to radziej nas dowiedzaj, zrozumiemy to :wink:
najwazniejsze zebys wkoncu wrocila do normalnosci :D
trzymam kciuki! ;*
Trzym się ciepło aga :) i żadnych mi tu czarnych myśli :twisted: .
:mrgreen:
to jak i u mnie... monotonia i lenistwo. Ja chce wiosnę juz:(
Pozdr:*
Ja też. Bo to już po sesji będzie :roll:
Dziś trochę więcej kcali [:P] no zresztą same zobaczcie:
- musli mit jogurt [300],
- 1/2 grahamki z marg. [170],
- pomarańcza [80],
- 2,5 jabłka [150],
- rodzynki [100],
- 5 cukierków - różnych [300],
- batonik musli [150],
- kanapka z twarożkiem [100],
- 5 kotlecików sojowych [300],
- ziemniaki [200],
- surówka [100]...
Ok. 2000. W sumie. Nie AŻ TAK źle...
Wiem, że nikogo w sumie nie obchodzą moje kalorie, ale co tam - odzywam się :P
jak nie obchodza? jasne ze obchodza :* !
ladnie jest :)
wlasnie :)
Aga bardzo sie cieszymy, ze wpadasz czasem powiedziec co i jak u Ciebie :P mam nadzieje, ze bedzie coraz lepiej, az w koncu w pelni sie zaakceptujesz i zaczniesz sie sobą cieszyć :wink:
Dzięki :*
A więc dziś szaleję - oczywiście jedzeniowo - jak zawsze :P do tego zaczęłam dziś dzień bardzo wcześnie, wstałam o 5. Bo na 6 musiałam iść na rorate...
No i w zasadzię odkąd wróciłam - non stop jem :? już 900 na koncie. Na obiad pizza [dzięki Bogu domowa]...
Ehh. Jutro pewnie jak zawsze przystopuję z żarciem i potem znów - all week - 1500 i dwa dni powyżej 2000 :roll: ...
Powoli siebie akceptuję i sama nie wiem skąd w udach jest 51/52 :)
Niestety liczenia kalorii nie potrafię się pozbyć :(
Aguś u mnie dziś dokładnie jak u Ciebie..też szaleje z jedzeniem, ale tylko dziś..od jutro już grzecznie dietuje :P
manimmm pizza, uwielbiam domowe cebulaki! u mnie mialy byc nalesniki, ale niesteyty nie wyszło :wink:
Cieszy mnie, że piszesz, że zaczynasz się akceptować.
Oby tak dalej:*
nooo mi tez sie podoba ze sie powoli akceptujesz..
tez bym chciala sie zaakceptowac... :/
Witam :)
Dziś też zaszalałam jedzeniowo :? nie powinnam, bo w zasadzie to już 3 z rzędu 'zawalony' dzień. Ogółem zjadłam: jogurt naturalny [100], musli fitella [200], 4 mandarynki [100], 2 jabłka [150], banana [100], 5 delicji [200], 3 cukierki (strasznie słodkie) [200], 2 kromki chleba z ziarnami z serkiem naturalnym [300], garść orzeszków w czekoladzie [50], 2 kawałki mięska [150], 2 łyżki sosu [50], 2 mega łyżki ziemniaków [150] + 3 łyżki buraczków [100] :oops: dużo tego :oops:
= 1850...
Ehh. Na tygodniu będzie mniej :P obiecuję. Do 1600 max. :P
Aguś, pocieszę Cię - zjadłam więcej od Ciebie :D Tak tak, właśnie ja, Nika :) i wcale nie tak zdrowo, bo pozwoliłam sobie na dżem i na czekoladę ;)
A owiedz mi czy Twoje niezadowolenie wynika z tego, że chcialabyś schudnąć a 1850 na schudnięcie to za dużo, czy po prostu jak jesz 1850 to tyjesz? :roll:
wlasnie Aga, powiedz co planujesz..
skoro jestes niezadowolona ze stabilizacyjnego 1850 oznacza to, ze chcesz chudnąc?
Nie chcę chudnąć ale nie chcę też przytyć. Przez 4-5 dni w tygodniu jem 1400-1600, przez 2-3 po 2000 i tak chyba jest dobrze. Mało ćwiczę. Praktycznie wcale, więc na tym 1500 nie chudnę...
Nika, jakoś trudno mi w to uwierzyć ;)
Haha to ja sie mogle zeby 2300 nie przekroczc bo tak ostatnio sie dzieje;] Musisz miec strasznie skopana przemiane materi dlamnie 1850 to jak dieta;]hhhha ty panikujesz...
Aga, uwierz uwierz, doód był wczoraj u mnie na wątku :) A jak u Ciebie dzisiaj? U mnie jakieś 1700 :)
U mnie?
Hmm. Ok. 1500:
- serek z kawałkiem bułki [200],
- drożdżówka w szkole [300],
- obiad: 2 kawałki mięska, sos, ziemniaki, buraczki [500],
- 2 jabłka [120],
- batonik musli [150],
- pół bułki + jajko [200].
Bez podjadania :) czyli ok.
Ładnie, choć gdyby nie ta drożdżówka, było by lepiej i zamiast tego byś mogła coś innego, zdrowszego zjeść :wink:
Ale ja już nie jestem na diecie :P ostatni raz drożdżówkę jadłam chyba jakieś 2-3 miesiące temu :P dziś tak wyszło, bo nie było bułek w domu :?
ojj drozdzowka... jak skoncze diete to pierwsze co bedzie to zjem chyba z 5 drozdzowek :twisted:
drożdżówki nie są takie złe dopóki są jedzone w umiarze :D
wszystko w umiarze jest ok.
Ja też bym sobie zjadła drożdżówkę...najlepiej z takim jeszcze ciepłym serem...w moim mieście jest jedna taka piekarnia, gdzie mają drożdżówki cud-miód - mięciutkie ciasto, baaaardzo dużo sera i to wszystko zawsze takie cieplutkie...jednak chyba jeszcze do tego nie "dojrzałam". Nie zdołam się przełamać tak bardzo, aby zjeść drożdżówkę. Na pewno nie. Musi więc jeszcze trochę poczekać... A co do dzisiejszego dnia to całkiem ładnie, tylko śniadanie mogłoby być wieksze, bo takie trochę za skromne :roll:
Dzisiejszy? Nieciekawy :( miałam minii napad na żarcie przed dodatkową chemią :oops:
W sumie zjedzone jakieś... 1600 góra 1700.
Ruchu zero.
Wszystko mnie boli i w ogóle jakoś NIE TAK jest :(