Jestem chora. Gorączkowałam, kaszel mam jak 150.. Dodatkowo mam zapalenie jamy ustnej.. Nie byłam dziś w szkole przez to wszystko, choć miałam dzisiaj dyżur, sprawdzian z religii (normalnie absurd ), zaliczenie z wf'u (mostek ze stania) i konkurs wschód-zachód z francuskiego.. Ale niestety wylądowałam u lekarza.. :/ Niby przeziębienie z zaczerwienionym gardłem, jak to określiła lekarka.. A ja tak kaszlałam, że myślałam, że poszło mi już na oskrzela.. W poniedziałek poprawa sprawdzianu z fizyki.. Nie ma mi kto tego wytłumaczyć..
Jak na razie dietę "odstawiam" z powodu choroby i ogromnego dyskomfortu.. Zjadłam dziś malutką czekoladkę i wypiłam 2 słodkie herbaty (malinowe z granulek), to grzech? Poza tym wszamałam 2 ciabatty cebulowe, cały serek pleśniowy, maleńki kawałek karpia, 2 pałki smażone z kurczaka i to chyba tyle. Więcej grzechów nie pamiętam. Ale nadal jestem głodna. Jak wyzdrowieję, wrócę do diety.
A ostatnio dziewczyny z klasy pytają się mnie, czy ja w domu ćwiczę, gdzieś poza lekcjami czy coś, bo jestem tak "świetnie rozciągnięta". Mówią tak, bo jakoś zawsze nasza wuefistka mnie wyróżnia jakobym ja robiła wszelkie ćwiczenia typu stanie na rękach, przewroty, mostek z leżenia i stania (tego ostatniego nauczyłam się przedwczoraj w chwilę, choć przez kilka lat kiedy próbowałam go zrobić, nie udawał mi się; a ja nic w domu nie ćwiczę, tyle tylko co na wfach ale zamierzam chodzić na sks na siatkówkę, bo bym sobie pograła :P ).
Dobranoc, idę na film.