-
A... czyli Anoreksja i Anemia...
Hmm... W zasadzie to sama nie wiem czemu pisze tego posta, bo oczywiste jest, że zostane za niego zmieszana z błotem :roll: Ale co tam - raz się żyje :twisted: Chciałam napisać o mnie. Mam 16 lat, 170 cm wzrostu i aktualnie waże 45kg. Aktualnie - po 6 miesiącach odchudzania. Schudłam około 10 kg. Wiem, że niewiele ale przynajmniej wykazałam się takim rozsądkiem i stosowałam mało radykalną dietę. Mało radykalną do czasu. Pod koniec moja dzienna dawka kalorii wynosiła około 700 kcal. Wiem, wiem - o wiele za mało szczególnie jak dla dziewczyny w moim wieku :( Teraz wszyscy mi mówią, że jestem za chuda, że mnie zaprowadzą do psychologa, że myśloe jak anorektyczka... :? Wiem, wiem, WIEM, że to się zaczęło robić chore, że jestem niewolnicą jedzenia, że nie potrafię już żyć jak dawniej, cieszyć się życiem i w ogóle. Ja to wszystko wiem... Wiem, że muszę zacząc normalnie jeść, ale... NIE POTRAFIĘ!!!!!! Na prawdę się staram - zaczynam jeść więcej, ale najczęściej jednego dnia zjem więcej, np. o 2 serki, a następnego odpokutowuje. Moja przyjaciółka robi mi jadłospisy na kolejny dzień, stopniowo dodając troche kalorii, a ja oszukuje, że zjadłam... :? Wstydze się tego. Chcę żyć jak dawniej ale obawiam się przytycia i to panicznie. Nie wyobrażam sobie jak mogłabym zaprzepaścić te 6 miesięcy wyrzeczeń... :evil: Pewnie zastanawiacie się czemu zaczęłam się odchudzać - przecież wcale nie byłam aż taka gruba... No więc po prostu przytyłam przez wiosne i wakacje, bo do tej pory nie tyłam i mogłam jeść wszystko. Niestety - skończyło się... Popuściłam sobie baaardzo no i przytyłam. Więc chciałam to zmienić i zaczęłam się odchudzać - razem z przyjaciółką. Ona przestała bo schudła (i tak mniej ode mnie), a ja nie!!!!!!! I nie potrafie tego zrobić. Wiem to wyjade się dziwne - chcesz to jesz, nie? Nie dla mnie... To nie takie proste. We mnie to już siedzi. Jak czytam posty, różne blogi dziewczyn odchudzających się to dziwie się, że one w kółko pozwalają sobie na jakieś odstępstwa od diety, łamią się. Ja nawet nadprogramowego soku nie wypije!!!!!!!! Nic!!!!! I nie potrafię sobie tego wyobrażać. Mam to, czego możecie mi zazdrościć - niewyobrażalnie silną wolę. Ale ja teraz już się tak z tego nie cieszę. Naprawdę się boję, że coś sobie zrobie z organimem i przemianą materii ale jednocześnie nie wyobrażam sobie powrotu do jedzenia. Tak, jakby siedziały we mnie dwie osoby :( Właściwie to nie wiem czego oczekuje po napisaniu tego. Po prostu się wyżaliłam.
-
moje biedactwo...wiem co znaczy anoreksja, kiedyś sama prawie dorobiłam się jej. Najlepiej pogadaj z lekarzem, oni czasem pomagają, piszesz że chcą zaciągnąć Cię do psychologa, nie zawsze jest on lekarzem dla chorych dzieci i zeschizowanych staruszków. Skonsultuj się z jakąś poradnią, napewno nie zaszkodzi, a może pomóc. To, że zauważyłaś problem jest już dużym sukcesem, skoro już wiesz, że nie wszystko jest w porządku, musisz coś z tym zrobić, lekarz będzie tu najlepszym wyjściem. Kochanie nie załamuj się wierzę w Ciebie :*
-
Ojejku!! Ja nie bede na Ciebie krzyczec, choc powinnam
Tez cos takiego przeszlam <ale naszczescie anorexi nie mialam > i wiem co to znaczy byc zniewolona przez jedzenie! Czesto zastanawialam sie czy zjesc ten plastereczek poledwiczki czy nie... A pozniej jak mialam wyrzuty sumienia, to szkoda gadac...
Przez to swoje odchudzanie praktycznie wyniszczylam siebie i nie mam okresu juz bardzo, bardzo dlugo... Balam sie jesc, zeby nie przytyc... Kazde jedzenie bylo skrupulatnie zaplanowane i wyliczone, nic ponad program nie moglo przejsc!
Teraz mam przez to napady wilczego glodu i przytylam, zamiast utrzymac wage...
Gdybym wiedziala do czego sie doprowadze, to na pewno rozegralabym to zupelnie inaczej...
Musze borykac sie z trudnosciami, i z tym czy kiedys bede mogla miec dzieci!
Obie mamy po 16 lat, a tak duzo juz doswiadczylysmy w naszym krotkim zyciu, dlaczego to tak boli??
Moja przygoda zaczela sie calkiem niewinnie, a potem przerodzila sie w koszmar...
Slanialam sie na nogach, wygladalam jak cien, mdlalam w szkole...
Naszczesie to juz przeszlosc, zamkniete drzwi... Krocze juz wlasciwa droga... Wystarczylo mi sil, by w pore sie opamietac... poradzilam sobie sama z problemem <dziekuje za to Bogu!> Podreperowalam sie troszke i moge racjonalnie odzywiac, a przede wszystikm schudnac powoli, ale trwale i cieszyc sie wygladem i normalnym jedzonkiem. Jesc mozna wszystko, tylko z umiarem, by organizm nie tracil bardzo waznych w naszym wieku mikroelementow < gdybym byla tak dojrzala zanim zaczelam sie odczudzac, byloby zupelnie inaczej...>.
LoLuniu Kochana pisz, pisz... moze, a raczej na pewno wyjdziesz z tego amoku zwyciesko! Dasz rade!! Wygrasz!!! Skorzystaj z lekarza od uleczania zbolalych duszyczek! Rozmawiaj o swoim problemie! Zastanow sie nad swoim zyciem... wypisz dobre rzeczy i zle! Znajdz w sobie cos, co sprawia, ze jestes wyjatkowa i odkryj to calemu swiatu. Walcz o siebie! Masz tylko jedno zycie... nie po to bylo ci dane!
Pomysl ile tracisz, marnujac sie z kaloriami! Baw sie, tancz i cwicz, wtedy bedziesz mogla jesc do woli, bez obaw, ze przytyjesz! Nie krzywdz siebie i bliskich, ktorych boli twoj bol!
Powiedz sobie: Dosc.!Jestem silna!!! Powolutku przyzwyczajaj sie do jedzenia, zaprzyjaznij sie z nim. Jedz owoce, warzywa, chude miesko... ale stopniowo bo mozesz niechcacy nabawic sie efektu jojo. Najlepiej zapisuj sobie to, co zjadlas... ale nie oszukuj i nie pisz, ze cos zjadlas, a wcale tego nie zrobilas! Na poczatku wracania do jedzonka bedziesz chudnac... gdy spostrzezesz, ze waga zatrzymala sie przestan zwiekszac ilosci!
I postaw na RUUUUUUUUUCCCCCHHHHHH!!
buziaczki
-
-
:******************************
-
boshe nie jestem sama.... ja wprawdzie anoreksji nie mam [choć był taki okres, że jadłam 400 kcal dziennie - trwało to 7 dni, później zrozumiałam, że wystarczy, uf] ja mam chyba ortoreksję, bo znam wartości kaloryczne wszystkiego, co jem, a jak siegam po cos nowego, to od razu do tabelek.... mam fioła na punkcie zdrowej zywności, słodyczy to nie jadłam od paru dobrych miesięcy, chleb wyelininowałam na rzecz pożywnej wasy, śmietanę jogurtem zastąpiłam, mam silna wolę i co z tego.... co wy o tym dziewczyny sądzicie?? może to nie jest ortoreksja tylko po prostu dbanie o linie i zdrowy sposób odżywiania? sama jush nie wiem...
-
hmmm... moze te nawyki zostaly ci po odchudzaniu??
Te zmiany, ktore wprowadzilas w nawykach zywieniowych sa dobre!
Tylko trzeba stosowac sie do nich z umiarem, zeby nie przedobrzyc!
Dobrze, ze wyszlas z kryzysowych momentow zwyciesko!!!
Kaloriee...echh... podobnie mam, tyle ze nie licze ich tylko lubie wiedziec ile co ma
-
Wiem co teraz przechodzisz ja najwięcej schudłam właśnie wtedy kiedy zadeklarowałam, że się nie odchudzam. Przez całe wakacje rodzina nadzorowała mnie ile jem. Ale ja znałam tabele kalorii na pamięć i liczyłam co i ile mam robić aby to spalić i w efekcie chudłam i chudłam. Chciałam przestać, ale nie mogłam bałam się że jak zjem trochę więcej to przytyję. Było mi ciężko, teraz z moim zdrowiem jest lepiej, ale okresu wciąż nie mam ale cały czas biorę leki. Tylko pozostał jeszce psychiczny uraz Nadal się o to boję, bo wydaje mi się, że mam za dużo tłuszczyku ehh... mam nadzieję że ci się uda, stopniowo zwiększaj kaloryczność, ciężko ci będzie ale jedz stopniowo coraz więcej zwłaszcza warzyw, owoców i nabiału. To ważne bo ja mam przez odchudzanie początki osteoporozy. NIE DOPROWADŹ DO TEGO!!!
-
No więc Moje Drogie Panie od razu uświadamiam tu, że na tę stronę trafiłem przypadkowo to znaczy wczoraj będąc u kumpeli, która między piwami podsunęła mi list Loluni... Normalnie nie interesuję się w ŻADNYM WYPADKU stronami tego typu, bo po pierwsze nie mam się z czego odchudzać (od dzieciaka byłem chudzielcem) a po drugie jestem zagorzałym przeciwnikiem odchudzania !!!! Kobiety po co wy się odchudzacie?! Nie rozumiecie, że mężczyźni kochają was takimi jakimi jesteście ???? Przestańcie się przejmować trendami, które lansują media!!Dla faceta naprawdę nie ma znaczenia pare kilo w tę czy we wtą!!
No ale nie o tym tak właściwie chciałem pisać. Kiedy przeczytałem list Loluni to pomyślałem sobie, że ściemnia... Ale to tylko moje chwilowe odczucie. Jeśli naprawdę napisałaś prawdę dziewczyno to znaczy, że nie jest tak źle, tylko musisz zwrócić się jak najszybciej do kogoś o pomoc bo inaczej będzie źle. Dlaczego tak nienawidzę tematu odchudzania i dlaczego pomyślałem sobie że Lolunia ściemnia? Bo wiem jak zachowują się osoby chore na anoreksję. Moja dziewczyna ma anoreksję i bynajmniej nie przypominam sobie by kiedykolwiek rozumowała tak świadomie jak Lolunia. Bo ona wcale "nie była taka chuda, wręcz przeciwnie strasznie gruba, nie ma żadnej anoreksji, a ja jak zwykle przesadzałem". Teraz jest w zakładzie, gdzie karmią ją rurką, bo sama nie jest w stanie jeść, poza tym musi być karmiona siłą bo inaczej się nie da. Przy wzroście 170 cm waży 34 kg. Nie muszę chyba mówić jak wygląda... Już raz była w zakładzie, trafiła tam mając 40kg, przytyła do 56 ale to nic nie dało, bo po wyjściu nie było dla niej problemem schudnąć do 34. Jestem z nią 5 lat, kocham ją i nigdy jej nie zostawię, ale mało kto może wiedzieć jakie to jest obciążenie psychiczne być z taką osobą... Z osobą która zabija się na twoich oczach... Dziewczyny zanim zaczniecie się odchudzać pomyślcie co przeżywają wasze rodziny!! Anoreksja to choroba, która wszystko niszczy. Rodzice mojej dziewczyni zrozpaczeni, ja już nie wiem jak mam się z nią porozumieć, przez jej odchudzanie cały nasz związek się popsuł, bo nic więcej poza jedzeniem a raczej jego brakiem się nie liczyło. Już nie wspominając o seksie z taką dziewczyną...Jedno jabłko na trzy dni, omdlenia... *****, już mi się nie chce o tym pisać. Kobiety zastanówcie się po prostu co ze sobą robicie !!!!
-
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki