Zamieszczone przez
siringa
Wiele razy zaczynałam walkę, nie dokończyłam nigdy.
Podobnie jak Ciebie straszą mnie te wszystkie specjalne zabiegi, zakupy, zestawienia itp. Teraz próuję bez konkretnej diety, bo zwykle padałam na liczeniu, zapisywaniu, zmianie sposobu odżywiania, specjalnych zakupach, przygotowywaniu innych posiłków dla siebie, innych dla reszty rodziny itp.
Teraz postanowiłam, że będę jeść to co zwykle, żeby nie było żadnej rewolucji, ale w znacznie mniejszej ilości.
Ostatnie moje odchudzanie miało byc takie. W czerwcu 2005 zajął się mną nawet lekarz od tych spraw. Zaproponował zapisywanie wszystkiego co się połyka. Ja zapisywałam, on co dwa tygodnie analizował moje zapiski, sugerował zmiany. Waga spadała przez trzy miesiące.
Aż zdarzyła się wizyta bez ubytku wagi i... wszystko diabli wzięli, bo pan doktor tak na mnie krzyczał, że zwyczajnie wstałam, wyszłam z gabinetu, spłakałam sie jak bóbr i dopiero wtedy dowiedziałam się, że on tak traktuje wszystkich, którzy nie przychodzą lżejsi na kolejną wizytę. Nie miałam szans o tym wiedzieć, bo tam się przychodzi na określoną godzinę, więc nie ma kolejki i nie ma z kim pogadać. Na kolejną wizytę już nie poszłam. I oczyiście efekt ><. Źle zrobiłam, ale nie miał mnie kto wypchnąć, bo jeszcze nie znałam drogi na to forum.
Zakładki