Nieszczęścia chodzą parami , a u mnie stadami.
Moja córka złapała półpasiec. Miała jechać na narty w góry z koleżankami z chóru. Wszystko opłacone. Teraz siedzi i płacze wniebogłosy, bo nici z wyjazdu. Musi siedzieć w domu. Mam w tym tygodniu wolne , ale w przyszłym muszę iść do pracy. Pies drapał te pieniądze (większą część mi zwrócili), ale żal mi dziecka.
Zjadłam 2 pączki. Jedno szczęście, że 10 latka przechodzi półpasiec bardzo łagodnie.
Pozdrawiam Piszcie , bo mam humor wisielczy