chyba dobrze zrobił mi ten fatalny weekend, bo mam niesamowitą ochotę na ćwiczenia i mnóstwo energii!!!
miałam dziś nie ćwiczyć, ale tak siedze i siedze, aż w końcu wygrzebałam z szafy moją skakankę jeszcze z podstawówki. jest co prawda beznadziejna, bo za lekka i trochę pogięta (jest zrobiona z plastikowego wężyka) lepiej skacze sie jak skakanka jest ze sznurka lub czegoś innego co jest cięższe!!! no ale zabrałam się za skakanie na niej, bo pomyslałam, że bolące pośladki nie będą mi w tym przeszkadzać. oczywiście na początku szybko się zmachałam, więc robiłam sobie kródkie przerwy i skakałam dalej. jak na pierwszy raz jestem z siebie zadowolona. potem pomyślałam, że 8- mka na brzuszek też się przyda więc na nią też sie skusiłam, a potem na pompki, delfiny, świece, pług i stanie na głowie!!! jestem z siebie dumna dawno nie mialam takiego powera

po śniadanku wypiłam sobie pyszna kawusie z ekspresu z ubutym mleczkiem z dodatkiem odrobinki cukru i posypaną dosłownie ciutke czkoladą do picia - mniam

zjadłam sobie właśnie mandarynkę, zaraz zaparzę sobie zieloną herbatke, a przed pracą obiadek czyli potrawka ze wczoraj + pół lampki wina na lepsze trawienie (wczoraj nie piłam)!!!

pewnie wpadne wieczorkiem, więc wtedy was poodwiedzam skarbeczki!!!

wystarczy, że słonko zaświeci i świat odrazu wydaje sie piękniejszy