-
Ja się nigdzie nie wybieram tylko opędzam się od "ziab" wstrętnych, co mnie stadem napadły. Dwa dni miałam ochotę zakończyc swój żywot poćciwy wręcz. Tzn wręcz zakończyć a nie wręcz poćciwy. Zastosowałam kurację wstrząsającą - gin z sokiem jednego dnia (w ilości dwóch umiarkowanych drinków) plus lekkie nadużycie jęzora (słownictwem ogólnie uznawanym za niezbyt cenzuralne) z domieszką łez krokodylich. Drugiego dnia zaś uderzeniowa dawka serotoniny czyli spożycie trzech bułek. I już trzeciego dnia zwarta i gotowa rozprawiłam się z pierwszą z "ziab". Ten typ tak ma - możesz mi dokopać, upadnę, poleżę i wstanę. To tylko kwestia czasu. No i ew. tych trzech bułek ;)
"Ziaba" pierwsza - biegunka. Albo nerwy, albo skórka z pomidora (ten typ tak ma), albo nowe leki. Nie ma nic lepszego na szybki spadek wagi jak solidna biegunka. :twisted:
"Ziaba" druga - ogłoszona została przez Ministra kolejna konsolidacja instytutów. Poprzednia kosztowała mnie pół pensji i lekką siwiznę jako skutek uboczny półrocznego lęku, czy przypadkiem nie pocałuję klamki któregoś pięknego roboczego dnia.
"Ziaba" trzecia - starannie podhodowany wieloletnim staraniem ból kręgosłupa i głowy. Akurat sporo pracy przy komputerze, dużo siedzenia, dwa tygodnie bez leków i mało się nie wściekłam.
"Ziaba" czwarta - jeden z kolegów w pracy okazał się być poważnie chory, a przestał brać leki i zaczął zachowywać się dość niepokornie nazwijmy to, skutkiem czego grozi mu wypowiedzenie. Mając świadomość jego choroby nie mamy ochoty mieć wyrzutów sumienia (póki się leczył był służbowo ok), że wywalając z pracy zaszkodzimy życiowo i usiłowałyśmy znaleźć sposób na niego, by się udał na zwolnienie. Nagrywanie lekarza, rozmowy, nerwy, dyskusje - ehhhh ... Jednym słowem siwizna się pogłębiła.
"Ziaba" piąta - targi mieszkaniowe. Byłam. Widziałam. Ofert od groma, banków od groma - nic tylko mieć zdolność kredytową i hulać po metrażach. Dla gołopupców takich jak ja też się coś znalazło - pani chętna na moje mieszkanie ;) Nie no bez żartów - mam jedną propozycję bankową i muszę to przemyśleć. A pani przyszła, obejrzała, zostawiła wizytówkę i .. pobiegła oglądać następne. Czyli obie zbieramy oferty :)
"Ziaba" szósta - spotkanie opiekunów osób chorych na Alzheimera. Przy kawie i ciasteczkach (beze mnie). Mama się przekonała, że stan Ojca jest jeszcze rewelacyjnie dobry a będzie gorzej. Ja się przekonałam, że póki Ojciec może jeszcze coś sam robić nie należy się spieszyć z wyręczaniem go, czyli koniec z szykowaniem kolacji przeze mnie. Mama się nie dała przekonać, że warczenie nie skutkuje. Za to może uda się oderwać ją od problemów domowych czasem. Raz w miesiącu spotkanie w grupie. Raz w miesiącu wykłady. Następny tydzień jest Tygodniem Chorych na chorobę Alzheimera (albo walki z tą chorobą, bo dokładnej nazwy nie pamiętam). Polecam:- Przedstawienie teatralne "Podróż do Buenos Aires" w Teatrze Dramatycznym dnia 21.09 godz. 19:30
- Film "Piosenka dla Martina" dnia 21.09 program 1 godz. 23:40
- Film "Iris" dnia 24.09 program chyba 1 po 20-tej
A w piątek idziemy na piknik :) Też w ramach Towarzystwa, najlepiej z chorymi :) Ciekawe, czy uda się Tatę namówić .. :roll:
Dziś zmęczenie dopadło mnie nagle i z bolącym gardłem, gotując jednocześnie psie żarełko i piorąc zasiadłam poganiać po Forum klikając delikatnie pękniętym palcem po klawiszkach.
Pozdrawiam. :)
-
Pozdrawiam serdecznie. Ja tak na momencik. Bo na momencik w Poznaniu jestem :) Więcej u mnie, spory post napisałam.
Buziaki!!!
-
Mysle ze takie spotkania to dobra rzecz ,aby tata sie dal namowic :wink:
A kolega juz chyba nie ma szans i wyleci z pracki? Oj te choroby :roll: Ludzie szczegolnie majacy choroby psychiczne ,czesto odmawiaja lekow :roll:
Moj weekend nie byl dietkowy a teraz bede sie znow musiala podniesc ,a to nie jest latwe ale innej rady nie ma :roll:
-
Niestety choroba jest właśnie psychiczna, więc jeśli nie pójdzie do lekarza to nie to że z roboty wyleci - z życia wyleci :(
Dziś głowa odreagowuje tygodniowy nadmiar wrażeń, co oznacza znaczne uszczuplenie zapasów środków przeciwbólowych i wygniecenie kolejnej sprężyny w tapczanie.
-
No kochana...jak poczytałam o tych "Ziabach" o aż się wystraszyłam, bo ja na Twoim miejscu nie skończyłabym na dwóch drinkach...skończyłabym pod stołem zupełnie nie przytomna :lol:
Życie robi nam różne niespodzianki, a my musimy się z nimi uporać, wstać, otrzepać kolana i iść dalej.
Ja tez była na targach mieszkaniowych. I wyszłam w gorszym humorze niż tam weszłam. W Warszawie sprzedaje się wszystko. Byle jaka dziura w ziemi i juz są chętni. Na rynku jest niedostyt mieszkań i dlatego ceny są z kosmosu. Zastanawiam się skąd ludzie biorą pieniądze na mieszkania za pół miliona złotych albo na jeszcze droższe. :shock: Ja mieszkam w kiltce, którą zaprojektował jakiś walnięty architekt ( bo normalny człowiek nie projektuje "mieszkań" takiej wielkości). Jak bym go dorwała to bym go zamknęła w tym cudzie na tydzień. niestety marzenie nie możliwe do zrealizowania, bo człek juz dawno nie żyje. Moja wizja na mieszkanie coraz bardziej się oddala, a frustracja rośnie. :evil:
Wpadłam w odwiedziny...zamiast zostawić jakieś miłe słówka to mi się ulały żale - przepraszam.
i pozdrawiam cieplutko :)
http://tickers.TickerFactory.com/ezt...ba1/weight.png
http://tickers.TickerFactory.com/ezt...274/weight.png
-
Cześć,
wpadam tylko na chwilkę z pozdrowieniami - i coby dać znak, że wróciłem na forum po chwilowym upadku.
Trzymaj się ciepło! Dłuższe odwiedziny w kolejne dni, mam teraz w życiu cholernie mało czasu, muszę bardzo liczyć się z czasem.
Powodzenia, droga miłośniczko patisonków!
narazicho
Maksicho
-
Mirielko kochana! Długo się zabierałam aby coś u Ciebie napisać, ale sama nie wiedziałam jak zacząć. Właściwie teraz też nie wiem , ale w końcu chciałam dać znać , że żyję.
Przeczytałam Twój wątek i stwierdziłam , że bardzo żałuję , iż nie sprzedajesz swojego mieszkanka w mojej miejscowości - to byłoby to co mi się podoba.
Poza tym zazdroszczę Ci spotkań z Hybriskiem. Brakuje jej trochę na tym forum , ale doskonale ją rozumiem.
Bardzo chciałabym kiedyś móc przeczytać książkę napisaną przez Ciebie. Super piszesz! Wogóle jesteś swietną babeczką!
Pozdrawiam gorąco!
-
Witam wycieczkę :)
Zmagam się z "ziabami" nadal. Dwóch nie utłukłam i mają dzieci.
Od dwóch dni rodzę kamyki nerkowe. Jutro spotkanie z kierownictwem w sprawie płac i naszego listu otwartego do Dyrekcji - jestem uważana za PROWODYRA, więc mogę pojutrze wyć tu o pomoc w znalezieniu pracy. I już mi to wisi - nie mam nic do stracenia, bo już mnie tak przyparli do muru, że zaczynam gryźć. Kolega na badania nie daje się namówić. Psy mi się w jakimś szajsie wytarzały. OBA. Precious zdała zaległe egzaminy - jeden na 5 drugi na 3 co prawda, ale do przodu :) Więc mam w domu studentkę wpółdopiątego roku. Za to jest chora - z antybiotykiem leży, a wygląda jak zmora .. BRRRR :( Kolejna bitwa u Rodziców, bo Ojciec Mamy nie poznał. Kręgosłup doskwiera, więc w pracy siedzę w kagańcu, czyli w kołnierzu ortopedycznym. Biegunka nie minęła, w tym miesiącu majątek wydam na Stoperan i węgiel. Za to mam fuchę za niewielką co prawda sumę, ale chociaż na węgiel starczy :) Tyle nowości. Jutro teatr, w piątek alzheimerowski piknik, w sobotę całodzienny dyżur przy Ojcu, niedziela .. za daleko więc nic nie planuję, bo mogę zdychać. Wpadnę tu znów o ile zdołam.
Rewelko mogę odkupić od Ciebie Twoją dziuplę, bo ja kończąc raczej swój bieg życiowy wolałabym się właśnie zaszyć gdzieś i zniknąć w cichym, maleńkim kątku. Ot byle mieć gdzie się przespać, upichcić coś, umyć i .. komputer postawić ;) Plus teren dla piesków do pobiegania. Ceny mieszkań szaleją - najlepiej byłoby, gdybym teraz sprzedała swoje, a kupiła jak ceny oprzytomnieją. Tylko gdzie wtedy mieszkać .. :roll:
Maksiu słodki witaj i nie daj się mrówkom :)
BALBISIA :!: No nareszcie :)
-
Wizyta obowiązkowa dla wszystkich u Gaygi - patrz linki na stronie 312.
-
Kurczaki...widzę, że u Ciebie niewiele lepiej. Trzymam kciuki, żeby sie poprawiło. No i mam nadzieję, że jednak Cię nie zwolnią z pracy...w obecnych czasach poszukiwania są koszmarne. wiem Coś o tym :roll:
Co do "mojej" dziupli - zgodnie z prawem jeszcze nawet nie jest moje :cry: Myślę, że jednak byś go nie chciała...jest mikroskopijne, a już na bank nie nadaje się dla piesków, czy kotków. Biedaki nie miałyby gdzie zawrócić, a co tu mówić o bieganiu - od drzwi wejściowych do okna jest jakieś 6 kroków. Chyba więźniowie na spacerniaku mają więcej miejsca :( :( :evil: Całe mieszkanko ma 18 metrów kwadratowych :shock: :shock: :shock: :? ( chora wizja pijanego architekta ) Maleńki pokój, kuchnia w przedpokoju, przedpokoju brak, łazienka malutka. Gnieździmy się z moim Miśkiem w tym maleństwie, bo nie stać nas na NIC innego. Co do Twojego planu z przeczekaniem...chyba by się nie udało. W Warszawie problemem jest brak planów zagospodarowanie. Dlatego tak mało sie buduje. Pan Kaczyński nie był w stanie uporać się z Warszawą, a wziął się za nasze państwo :roll: W centrum teren nie mają uregulowanej własności, wić nikt sie nie odważy, żeby tam coś zbudować, bo zaraz znalazłby się właściciel :( Przeraża mnie to co będzie dalej. Masowy napływ ludzi do Warszawy powoduje, że ceny ciągle rosną :( eeee i znowu się zdołowałam...
pozdrawiam
http://tickers.TickerFactory.com/ezt...ba1/weight.png
http://tickers.TickerFactory.com/ezt...274/weight.png