Wersja do druku
mnie też słodkie dopadło :shock: czekolada jest moją słabością od zawsze. stram się panować nad tym nałogiem, ale jest ciężko :? zeby tylko kończyło się na 2 kostkach....
czasami żałuję ze nie mam uczulenia na czekoladę jak synek koleżanki , to by pomogło :wink:
ja mam dzisiaj +/- 1500 kcal... :? dobrze, że chociaż słodkiego nie wsuwałam... :? skutek zapomnienia 2 śniadania :?
pozbyć się kompulsów...to nie takie łatwe..aha, dzięki za artykuł...wiecie, już dawno zrozumiałam,że będąc chudą nie byłam szczęśliwsza... :cry: nawet byłam jeszcze bardziej krytyczna w stosunku do siebie :? teraz znajomi często pytają o moje zdrowie (wiedzą że nie mam okresu itp) i mówią, że zdrowie jest ważniejsze niż wygląd...że mam się nie martwić tym że przytyłam. no ja się już nie martwię.
oj dziewczyny, coście tak poszły w me ślady??? z tymi słodyczami!! nie brać ze mnie przykładu... :P
dziś był koszmarny dzień, sama się sobie dziwię :shock: ale ja już nic nie mówię :cry:
xixatushka: wiesz co... kiedy ja miałam takie poważne kompulsy, nienawidziłam siebie. uważałam siebie za największą idiotkę
za grubasa, który nic nie potrafi
któremu nic w życiu się nie uda
miałam do siebie żal
płakałam
ogólnie, kiedy trzymam diety, jestem bardziej zadowolona z siebie, czuję się atrakcyjniejsza...
cieszę się, że u Ciebie kompulsy nie łączą się z natychmiastowym spadkiem akceptacji samej siebie!
ja będę wiecznie porównywała się z innymi, szczuplejszymi ode mnie dziewczynami
agassi, oglądałam niedawno fotki gdy byłam bardzo chuda jak na mnie (55kg), prawdę mówiąc, za chudo :shock: bardzo...hmmm...jak by tu określić...mało jędrna i...sama skóra i kości :lol: najlepiej się czułam ważąc 57 kg, no ale przez głupotę chciałam schudnąć więcej ,by się pochwalić wagą, "poużalać się", że ciągle chudnę, że niby taka osłabiona jestem :shock: no ale teraz uz polubiłam siebie, tzn. swoje ciało, bo w czasie gdy jem jem jem nie jest dobrze, myślę, a może się oprzę, a jeśli nie potrafię - czasami się na siebie wkurzam, ale nie myslę, że jestem beznadziejna. tylko boję się że sprawdzi stara prawda - żyję po to by jeść... :oops:
serio??? :lol:Cytat:
Zamieszczone przez xixatushka69
ja bym, chciała wazyć 58. myślę, że wtedy będę się czuła dobrze
choć jak na mój kurduplowaty wzrost, to nie będzie wcale mało :evil:
ja mam 165 i to zdjecie w sygnaturce robiłam ważąc 57-8 kg, więc chyba jednak nie było źle :D nie marudź, Agassku :)
Agassi...ja mam teraz to, co Ty kiedyś... :(
Noemcia,to ty :?: ostro :lol: lacha jak sie patrzy :)
Xixa-skusila się na joge i naprawde musze przyznac,ze jest super :!: :) mialas rację :)
zycze milego wieczorku 8)
ja...x kg temu... :? dawno temu i nieprawda... :(
ech, noemcia, więc moje zdjęcia z przed i po to yło dawno i nieprawda...ciągle jojuję, zaraz dobije do dawnej wagi. może juz tak jest, nie ważę się, by się nie dołować :lol: no ale stare ubrania są jeszcze za duże, więc pocieszam się, że nie jest aż tak źle :lol:
agassi, serio, mówię ci - 57 moja wymarzona waga, jeśli jest mniej, już nie wyglądam atrakcyjnie. a ile ty masz wzrostu???
salice, no widzisz, przecież mówiłam, że joga jest dobra!!! jest mi bardzo przyjemnie w trakcie i po ćwiczeniach - mimo zakwasów :wink: to będziesz nadal uczęszczać??? bo pierwsza lekcja jest jeszcze łatwiutka...na 5 dopiero się zacznie.,..różne tam powitania słońca...wypełzłam stamtąd na czworakach :lol: :lol: :lol: ale przyjemnie było 8)
wiem, jak mam przestać się obżerać - po prostu uciąć sobie ręce :lol: albo przynajmniej związać. albo wywalić lodówkę. :twisted: