łącznie na wszystkie trzy śniadania zjadłam 400 kal.... brązowy ryż na mleku i chudy serek z jabłkiem.
Jestem w fazie przedobiedniego ssania w żołądku. Ale nie chce mi się gotować, więc na razie popalam ostatniego z paczki i zalewam się pu erh
Dzięki, Kika, za doping. Pobiegać pójdę wieczorkiem, kiedy się ściemni, no i zrobi mniej duszno. Co prawda po wczorajszym deszczu powietrze jest dużo znośniejsze, ale ciągle jeszcze nie jest to to, co kruki lubią najbardziej.
Póki co, zaplanowałam sobie ćwiczenia domowe. Yoga, callanetics, jakieś ściągnięte z modelingu, trochę rozciągania i siłowych. No i sprzątanie hehe bo w domu już muszę skakać, żeby przejść z pokoju do kuchni
co by tu zrobić na obiad?.... w szafce nic nie ma, właśnie wyrzuciłam opakowanie przeterminowanej kaszy...
ech...
pozdrawiam wszystkich