Strona 1 z 3 1 2 3 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 25

Wątek: kruczy dziennik

  1. #1
    kruczydlo jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    03-05-2004
    Posty
    0

    Domyślnie kruczy dziennik

    A witam uff nareszcie!
    Od jakichs dwóch miesięcy przeglądałam forum, ale wszelkie próby dopisania swoich wrażeń spełzały na panewce. Aż dzisiaj rano - cud hehe
    Właśnie z powodu pustki z lodówce zajadam na sucho otręby z płatkami zbożowymi i popijam czerwoną herbatką... A za jakieś dwie godziny kolokwium brrr z łaciny. Ale do rzeczy:
    Zaczęłam się odchudzać 27 kwietnia. Startowałam z wagi ok. (nie mam w domu, więc ostatni zarejestrowany numerek to:) 72 kg. Podeszłam do sprawy powaznie, zaczęłam od jednodniowej głódówki, ale potem starałam się zachowywać "piuramidę żywienia" i nie przekraczać 1000 kal w rozsądny sposób. Do tego sporo sportu - co kilka dni rano o brzasku truchcik, dwa - trzy razy w tygodniu konie, czasami wieczorami callanetics. Ważniejsza niż waga jest ponoć "objętość" - a muszę się przyznać, że miałam chyba ponad 100cm w biodrach i 72 w talii...
    Teraz ważę 63kg, a w każdym obwodzie o 5cm mniej.
    Nie jest to mój ideał. Ciągle widzę fałdki wszędzie - tyle, że mniejsze. Ze względu na konie chciałabym ważyć 55 kg, więc w odróżnieniu od Was nie zależy mi tylko na centymetrach. Chciałabym jednak wyglądać też lepiej i estetyczniej ;-) ergo dążę do rozmiaru 36 (póki co mieszczę się w 38)
    No i cóż... pozdrawiam serdecznie Was wszystkie (wszystkich;-)), życząc powodzenia i wytrwałości.
    Ale ale... zapomniałabym o najważniejszym: odkryłam sposób na znajdywanie przyjemności w diecie. Zdrowe odżywianie nie musi powodować głodu - tak więc chodzę cały czas z pełnym brzuszkiem, a jednak nie przekraczam limitu kalorii. A warzywa, owoce, chudy twarożek, razowy makaron: smakują naprawdę wybornie! To nie jest dieta: to sposób odżywiania, który mam nadzieję zachowam na resztę życia ;-)
    Pozdrawiam i obiecuję zameldować się wkrótce (po kolokwium ech)

  2. #2
    kruczydlo jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    03-05-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    ile kalorii ma ryba po grecku?
    właśnie to wciągnęłam na obiadek. Nie było złe... obawiam się, że jakieś 300 jak nic.
    oprócz tego wciągnęłam też z kilogram truskawek
    Muszę się podzielić pewnym spostrzeżeniem: byłam niedawno przez tydzień za wschodnią granicą. Odżywianie jak z koszmaru: ziemniaki, jajka i wszystko utopione w tłuszczu. Do tego pierogi, śmietana, po prostu fatalnie. Wszystko Zapijane piwem.
    a jednak: nie przytyłam, a jeśli, to mniej niż pół kg
    po powrocie zrobiłam sobie jednodniową głodówkę i dalej moja nowalijkowo-razowo-wegetariańska dietka
    Chyba chodziło o to, że nigdy nie dojadałam swoich porcji, zresztą nie zamawiałam tych największych, do tego nadal tylko czarny chleb i udało mi się nie jeść słodyczy.
    Ciekawy fenomen, prawda? A jednak jedzenie tłuszczu nie oznacza automatycznego tycia.
    pozdrawiam
    ps. kolosa oblałam, jak pozostałe 90% zdających. Nie żartuję, wyliczyłam!

  3. #3
    Ewa_p jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    09-04-2004
    Mieszka w
    Warszawa
    Posty
    3

    Domyślnie Diety oparte na jedzeniu tłuszczu

    Nie wiem dokładnie na czym to polega w każdym razie są diety odchudzające, które polegają właśnie na jedzeniu tłuszczu i tylko tłuszczu. Może właśnie podczas pobytu na Wschodzie nieświadomie stosowałaś taką dietę.

    Pozdrawiam serdecznie życząc dalszych sukcesów w gubieniu kilogramów.

  4. #4
    kruczydlo jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    03-05-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    Cześć Ewo!
    wiem, są takie diety tłuszczowe, ale obawiam się, że one działają jak wszystkie diety jednoskładnikowe: organizm chudnie, bo brakuje mu czegoś tam. Tak działają diety warzywne, białkowe i tłuszczowe. Żadnej nie można stosować na dłuższą metę: organizm po prostu potrzebuje wszystkich składników w odpowiednich proporcjach i basta.
    Dlatego obawiam się, że jeśli pozostałabym tak dłużej i ozywiałabym się w ten sposób jeszcze parę dni, szybko przybrałabym na wadze
    a tymczasem jest coraz lepiej. A po sesji będzie jeszcze lepiej... tymczasem biegnę na kolejne kolokwium. Ostatnie IIIHAAA!!
    zjadłam już jogurt z rokitnika z otrębami, teraz wcinam czereśnie, a w planach przed wyjściem mam jeszcze arbuza. A wiczorem jadę do siostry w góry!!! jak się cieszę ;-) tak co prawda niici z odchudzania, bo rodzinka stwierdzi oczywiście, że "strasznie schudłam" i trzeba mnie ożywić... ale jakoś sobie poradzę - codziennym ruchem najlepiej.
    Pozdrawiam Was wszystkie serdecznie

  5. #5
    Ewa_p jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    09-04-2004
    Mieszka w
    Warszawa
    Posty
    3

    Domyślnie

    Udanej zabawy u siostry! Nie daj się jak będą Ci proponować kolejną dokładkę kolejnego dania!!!

  6. #6
    kruczydlo jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    03-05-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    wróciłam
    po dwóch miesiącach praktyk studenckich przytyłam 4 kg... wstyd mi, wstyd.
    Parę dni temu przestałam lamentować i wzięłam się sotro za siebie. Z 66 kg startując.
    Wczoraj po prannym joggingu weszłma na wagę, a to paskudztwo pokazało 64,5. Prawie podskoczyłam z radości. Jeszcze tylko 2,5 do wagi wyjściowej. Ja wiem, że to woda, ale cóż, niech spływa ;-)
    zaczęłam znowu prowadzić dzienniczek, bo zauważyłam, że bez tego przekraczam limit zupełnie niechcący. Jakoś w głowie się gorzej liczy.
    Niejedzenie kolacji sprawia mi trochę kłopotu, bo prowadzę strasznie nieunormowany tryb życia i nigdy nie wiem, kiedy się położę. Ale staram się głodówkować od 18, cóż, najwyżej trochę possie w żołądku.
    Dzisiaj zaspałam na bieganie. Mam jakąś dziwną blokad, że po 7 nie wychodzę. Ludzie patrzą na mnie jak na ufo, robi się więcej samochodów i w ogóle be. Dlatego staram się biegać o 5 a przynajmniej 6. No, dzisiaj skaszaniłam. Dzień stracony. Ale za to zjadłąm na śniadanie ryż brązowy na mleku, jakieś 100 kal, jeśli dobrze liczę (2 łyżki ryżu ugotowanego, pół szklanki 0,5%, łyżeczka miodu, cynamon). Nie jest to to, co Belriso, ale lekkie i nie mam z miejsca wrażenia, że wszystko poszło prosto do tyłka i tam się rozpycha.. ;-)
    będę chyba nadal prowadzić mój dzienniczek... aż dojdę do upragnionych 55 kg. Nie będzie to łatwe przy mojej rodzince, ale jakoś sobie poradzę.
    bo mam już siebie dosyć ;-(

    pozdrawiam

  7. #7
    kika29 jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    20-08-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    Zycze powodzenia, na pewno sie uda!
    Z bieganiem ja kiedys mialam podobnie - staralam sie
    wychodzic jak najwczesniej, zeby mnie nikt nie widzial
    Ale przestalam sie tym przejmowac. Niech patrza i zazdroszcza,
    ze umiem sie zmobilizowac ))))
    Poniewaz mieszkam w poblizu lasu, mam wrecz wymarzone tereny
    do biegania. Kiedys wstydzilam sie wyjsc biegac np. niedziele kolo poludnia,
    bo wtedy jest tam zawsze duzo ludzi na niedzielnych spacerkach.
    Ale..... co tam!!! Zauwazylam, ze biega tam tyle ludzi, w tak roznych rozmiarach i formatach, ze naprawde nie ma sie czym przejmowac!!!
    Chociaz na poczatku mialam wrazenie, ze wszyscy przygladaja mi sie wnikliwie
    Ale teraz nie przejmuje sie. W dodatku zauwazylam, ze wsrod biegaczy panuja podobne zwyczaje, jak wsrod turystow w gorach - zazwyczaj pozdrawiaja sie oni machnieciem reki (niewerbalnie pewnie dlatego, zeby nie rozregulowac oddechu wykrzykiwaniem "dzien dobry" co 5 minut)))). Jest to bardzo mile, i niektore osoby znam juz z widzenia.

    Musze w ogole powiedziec, ze jestem pelna podziwu, jak widze biegnacych razem 3 panow kolo 50-tki, biegna ci oni sobie, oczywiscie 5 rayz szybciej niz ja, w dodatku pilnie przy tym o czyms dyskutujac, bez sladu zadyszki w glosie!!!! Albo bardzo podoba mi sie, jak biega sobie cala rodzinka - mama, tata i syn tak na oko 15 lat - a mama leci z przodu, panowie za nia, a ona zero sladow zmeczenia, i chwali sie w glos, jakie ma rowne tetno ))

    Milego biegania zatem i pozdrawiam!

  8. #8
    kruczydlo jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    03-05-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    łącznie na wszystkie trzy śniadania zjadłam 400 kal.... brązowy ryż na mleku i chudy serek z jabłkiem.
    Jestem w fazie przedobiedniego ssania w żołądku. Ale nie chce mi się gotować, więc na razie popalam ostatniego z paczki i zalewam się pu erh
    Dzięki, Kika, za doping. Pobiegać pójdę wieczorkiem, kiedy się ściemni, no i zrobi mniej duszno. Co prawda po wczorajszym deszczu powietrze jest dużo znośniejsze, ale ciągle jeszcze nie jest to to, co kruki lubią najbardziej.
    Póki co, zaplanowałam sobie ćwiczenia domowe. Yoga, callanetics, jakieś ściągnięte z modelingu, trochę rozciągania i siłowych. No i sprzątanie hehe bo w domu już muszę skakać, żeby przejść z pokoju do kuchni
    co by tu zrobić na obiad?.... w szafce nic nie ma, właśnie wyrzuciłam opakowanie przeterminowanej kaszy...
    ech...
    pozdrawiam wszystkich

  9. #9
    Artea jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    17-08-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    Kruczydło, a te 55 kilo to przy jakim wzroście chcesz mieć? Pozdrawiam i trzymam kciuki. Ja dziś nieco przesadziłam Bo te migdały i pistacje są zdrowe, ale kaloryczne. Fajnie, że ci tyle tej wody zeszło, mi waga stoi. W przyszłym tygodniu to chyba harakiri popełnię

  10. #10
    kruczydlo jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    03-05-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    Artea, sama nie wiem, ale mam około 169, może mniej. Ostatnio mierzyłam się w szkole średniej, i już sama nie pamiętam, ile to było ;-)
    Według wskaźnika BMI na tej stronie powinnam wazyć 59 przy 169. I jak dojdę do tej piątki z przodu, to chyba umrę z radości.
    No i muszę się w końcu, po 6 latach, zmieścić z powrotem w rozmiar 36... na razie noszę 38-40, a w garnitur maturalny ledwie się mieszczę... a z pewnością nigdzie się w nim jeszcze nie pokażę, bo tu wystaje, i tam się wylewa... A najgorsze jest to, że jak przed praktykami wazyłam 62, to się mieściłam BEZ wystawania! Wrrr!
    Ale ale, drogie panie, jestem po obiedzie. I tutaj mam problem. ILE KALORII ma łyżka płaska suchego kuskusu? wg moich obliczeń jakieś 60, ale nie mam wagi, więc są pewnie mocno nieścisłe.
    Ale do rzeczy. Zjadłam dwie takie płaskie łyżki (rozpęczniało do jakichś trzech), pół czerwonej papryki pokrojonej w kostkę i połowę pomidora i trochę ponad połowę puszki tuńczyka w sosie własnym. To wszystko wymieszane w miseczce i zagryzione kilkoma liśćmi zielonej sałaty. Nie dojadłam do końca, bo mi się nie mieściło. A i tak czuję się pełna po brzegi.
    teraz popijam czerwoną herbatką i przymierzam się do sprzątania. Na liczniku wybiło 700 kalorii, mam jeszcze 300 (no, około, biorąc pod uwagę nieścisłości przy liczeniu kuskusa) do zagospodarowania na wieczór. Chyba będzie to pomarańcza, śliwki i jogurt FItness, taki czadowy z L-karnityną ;-)
    pozdrawiam wszystkich

Strona 1 z 3 1 2 3 OstatniOstatni

Zakładki

Zakładki
-->

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •