Jaki to piękny poranek. Ponieważ razem z mężem dziś jechałam do pracy więc miałam trochę czasu na poprawianie sobie humoru Mianowicie ubierałam wszystkie spodnie, które mam w domu. Wnioski są takie, że:
jeszcze jakiś kilogram i będę już mogła spokojnie chodzić w czarnych spodniach, które ostatnio na sobie miałam wiosną 2004 roku;
szyte na miarę eleganckie spodnie (w zeszłym roku jesienią) są stanowczo za duże i nie bardzo wiem co z nimi zrobić, bo myślałam, że będą dobre i będę przynajmniej przez kawałek zimy w nich chodzić;
jeansy z lycrą kupione w szczycie formy muszę albo przerobić albo schować gdzieś głęboko, bo w każdym miejscu są za duże i pasek już nie działa
letnie cieniutkie spodnie są idealne (chodziłam w nich ostatnio końcem wiosny zeszłego roku)

I jeszcze ubrała kieckę, w której byłam na ślubie przyjaciółki na początku września i jest luźnawa

I jeszcze 60 brzuszków z rana zrobiłam więc dzień się świetnie zapowiada