-
Raz na zawsze pozbędę się tłuszczyków!!!
W zasadzie to już od 20 siepnia się odchudzam. Ważę, a raczej ważyłam jakieś 69 kg i nie chcę tego pamiętać! Mam jedynie 160 cm wzrostu więc waga moich marzeń to jakieś 55 kg.
Zaczęłam się odchudzać do kiecki, w której chciałam iść na wesele przyjaciółki. Niestety wielkie uda nie zmniejszyły się wtedy aż tak bardzo i musiałam się wspomóc rajstopami obciskającymi - na marginesie mogę powiedzieć, że cuda potrafią zdziałać! - ale postanowiłam powtórzyć sukces sprzed 4 lat i ważyć wymarzone 55 kg.
Wtedy to było łatwiejsze. Mieszkałam sama i w lodówce było tylko to co mogłam jeść. Teraz jest mąż, który bardzo lubi słodycze, których trudno mi było sobie odmówić. Ale jestem twarda! Nie jem słodyczy! A co! Jak mój małżonek chce brzuszek chodować to beze mnie!
No więc jem jakieś 900-1200 kcal 5 posiłków dziennie, piję mnóstwo herbaty zielonej i wody mineralnej. Ale nie ćwiczę. Wiem, że źle robię ale i do tego się pewnie przekonam.
Trzymajcie za mnie kciuki!
-
I przychodzi taki poranek jak dziś, wchodzę na wagę i znowu trochę mniej!!! I przestaje być ważny poniedziałkowy egzamin, to że herbata zeilona mi się skończyła czy jakieś inne mało ważne rzeczy!
Nie wiem jak to jest, ale jak ktoś (najczęściej mama telefonicznie) pyta mnie co porabiam, to jakoś najnaturalniej byłoby jej odpowiedzieć "Odchudzam się". Bo w zasadzie to zajmuje cały dzień! Co zjeść? O której godzinie? Ile to ma kalorii? Czy to jabłko nie ma za dużo cukru? Co zjem jutro? Czy utrzymam POTEM osiągniętą wagę? A może to nie jest normalne...
-
Hej, też mi się nie wydaje to zbyt normalne, ale mam tak samo- cały dzień myślę o odchudzaniu Aż się boję co będzie jak się zacznie rok akademicki
Powodzenia w dalszej walce
ps jesteśmy w bardzo podobnej sytuacji, też aktualnie waże 63kg i dążę do 56-54kg, ciekawe która z nas szybciej osiągnie swój cel
-
Uff. Bardzo chciałabym jak najszybciej sie pozbyć tych nadprogramowych kilogramów! No ale niestety wiem, że jak się szybko schudnie to potem w podobnym tempie wraca się do punktu wyjścia.
W 2002 roku w trzy miesiące zrzuciłam 15 kg ale systematycznie przybywało mi potem jakieś pół kilo miesięcznie I się zatrzymałam na 61 kg. I nagle po ostatnim Sylwestrze okazało się, że jest 63 kg, w maju 65 kg i myślałam, że to najwyższa pora coś z tym robić! Nie miałam już za bardzo spodni, w które się mieściłam. Ale w wakacje tak na prawdę zaszalałam. Przełomem okazało się zważenie się w miejscu publicznym (!!!) i wielkie zdziwione oczy małego siostrzeńca mojego męża.
Co nagle to po diable i tego się będę trzymać!
I dzięki za wsparcie charlotte001! Trzymam za Ciebie kciuki i pisz jak Ci idzie! Razem jakoś tak zawsze łatwiej.
-
witaj jestes takis samym maluszkiem co ja :P ja przy wadze 55 kg wygladam ok,ale mnie sie marzy troszke mniej
prawie polowe juz zrzucilas :P bedzie dobrze :P 3mam kciuki
a za cwiczonka trzeba sie wziasc,bardzo pomagaja i ladnie rzezbia cialo :P
-
Ufff, ale dzień za mną!
W piątek po południu pojechaliśmy z przyjaciółmi do Zakopanego. Długo się zastanawiałam, czy aby na pewno dobrze robię, bo w poniedziałek egzamin a poza tym jednak ponad miesiąc jestem na diecie i nie byłam pewna czy wytrzymam całodniową wyprawę. Ale zostałam namówiona, a prawie zmuszona Na szczęscie w spodnie przeznaczone do chodzenia po górach już wchodzę przynajmniej w tę większą wersję.
Spaliśmy na Hali Ornak. Zimno jak cholera było! Jak towarzystwo zaczęło mnie budzić o 5:45 (ciemno jeszcze było) to nie miałam o nich najlepszego zdania. Ale cóż, nie miałam wyjścia i wstałam.
Ze schronicka wyszliśmy bez śniadania o 6:15. Więc przed śniadaniem, w ciągu pierwszej godziny kilkukrotnie proponowałam mężowi, żebyśmy przepakowali plecaki i ja wracam do domu a on niech idzie z resztą. Oj wiem, że mięczak ze mnie straszny wyszedł, ale trudno. Mój pomysł oczywiście nie przeszedł (mąż zna mnie niestety dosyć dobrze od strony marudno-dołowo-upierdliwej ) i CAłE SZCZęśCIE!!
Z Hali Ornak poszliśmy na Czerwone Wierchy, potem na Kasprowy i do Murowańca. Na dworcu w Zakopanem byliśmy o pół do siódmej. Zrobiliśmy piękną, 12-sto godzinną trasę! Piękna pogoda, słońce (nos teraz mam czerwony), żadnych chmur.
Problemem natomiat było dla mnie "jedzenie w warunkach niestandardowych" (tak nazywam jedzienie wyjazdowo-imprezowe). Wiem, że podczas takiego dnia spaliłam dużo więcej niż normalnie ale i tak miałam wyrzuty sumiemia. No więc zjadłam:
- 1,5 kabanosa maczanego w musztardzie,
- 2 kromki chleba (na codzień nie jem chleba),
- 8 kostek mlecznej czekolady ( pyszna i energetyczna),
- batonika Mars (oj te wyrzuty sumienia),
- porcję pierogów ruskich (ostatniego, największego oddałam męzowi ),
- Coca-cola,
- Powerade.
Oczywiście zaraz po powrocie do domu zważyłam się (choroba nabyta ) i waga wskazywała tyle ile w piątek rano więc chyba wszystko jest ok.
Żeby mnie jeszcze tak teraz wszystko nie bolało...
-
Co dzisiaj zjadłam:
śniadanie:
pół pomidora____________________10,20
4 rzodkiewki______________________3,60
1 plasterek sera żółtego Gouda______65,00
3 plasterki pollędwicy sopockiej______56,44
łyżeczka kremu z gorczycy z miodem___9,00
drugie śniadanie:
zupa Winiary - 5 minut - cebulowa____89,00
obiad:
100g makaronu świderki___________304,80
ok. 220 g mintaja po cygańsku______225,00
podwieczorek:
2 połówki brzoskwini z puszki________98,00
kolacja:
kubek mleka 0,5 %________________88,00
___________
razem:_____________________950 kcal
-
-
Bardzo uważnie przeczytałam Twoją dietę Pantanal. Będę codziennie wpisywać co zjadłam.
Staram się urozmaicać dietę. Jednak w ciągu dnia jem tylko śniadanie i kolację w domu. Resztę jem na uczelni. Na drugie śniadanie sobie dogadzam i najczęściej jem jakąś zupę w proszku lub gorącą czekoladę. Nie mam dostępu do lodówki więc sałatki brane z domu nie wchodzą w grę. Obiad jem na stołówce więc zazwyczaj wybieram ryby lub jakieś mięsiwo (ściągam panierkę). Podwieczorek to jabłko zazwyczaj (znów problem z przechowywaniem).
Prowadzę siedzący tryb życia - w zasadzie na uczelni cały czas przed komputerem - w domu zresztą też. Próbowałam wyciągać męża na spacery chociaż, ale on wraca jeszcze później niż ja i nie ma ochoty.
Ale nie chodzę głodna. No może czasem przed snem, ale wtedy po prostu kładę się spać. Na szczęście jeszcze się nie złamałam i nie było wieczornego napadu na lodówkę
Walczę jak mogę a to forum daje mi bardzo dużo wsparcia i przekonania, że PO będę wstanie utrzymać upragnioną wagę!!
-
A dziś jest nasza druga rocznica ślubu I zamiast świętować to mąż na uczelni a ja się uczę do tego egzaminu co miał być dziś a jest jutro. Ale jeszcze poświętujemy
A dziś zjadłam:
śniadanie:
2 połowki brzoskwinie z puszki_____105,00
jogurt danone pyszny___________120,00
II śniadanie:
1 plaster keksu_________________244,00
obiad:
ok. 200g mintaja po cygańsku_____180,00
36 g ryżu dzikiego_______________126,36
podwieczorek:
kubek mleka 0,5 %_______________88,00
kolacja:
2 plasterki sera żółtego Gouda_____130,00
___________________________________
razem:_____________________993 kcal
Oj wiem, że ten keks był zbędny, ale upiekłam go wczoraj i mąż powiedział, że bardzo dobry no i tak jakoś wyszło, że go spróbowałam...
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki