aaaa... wróciłam wreszcie z próby i jakimś cudem jeszcze żyję... a dzisiejszy dzień (w sumie tak jak wczorajszy) to dietowa masakra, czyli "jak odchudzać się nie wolno" w wykonaniu edheene...
rano pół miseczki muesli (więcej nie wcisnęłam)
na 9.00 na zajęcia na uczelnię
około 14-15 prince polo piernikowe
15-16 jogurcik light
22 żurek i dwa naleśniki z serem i szpinakiem (mniam mniam)
w sumie niby 1070kcal (to lepiej niż wczoraj bo było duuużo mniej) ale i tak wszystko źle
ale od jutra juz jestem grzeczna, bo mi się na uczelni skończyła dzisiaj masakra (wogóle to od dzisiaj muszę się zabrać do uczelnia się na bieżąco)
a wogóle to tak sobie pomyślałam, ze jak mi się jutro uda oddać krew to będę 4500kcal na minusie i będę sobie mogła pozwolić na wszystkie rzczy na które miałam ochotę od początku diety (oczywiście w granicach zdrowego rozsądku) ale i tak hurra, zjem hamburgera![]()
Zakładki