milego srodowego weekendu
milego srodowego weekendu
Trochę ludzkich problemów odciągnęło mnie od Was... no i przez te problemy nabawiłam się coś na kształt "jadłowstrętu" i schudłam do 54 kg Jeszcze się do końca z tym wszystkim nie uporałam, ale jestem na najlepszej drodze do stanięcia na nogi...
Moi drodzy, przepraszam Was, że nie odwiedzam, ale po prostu nie mam jeszcze na to siły... każdy ma własne zgryzoty, a ja z własnymi się muszę poukładać.... a dopiero potem... no wiecie...
Na razie jest jak jest... kości biodrowe wystają mi, brzuch mam wklęsły, biustu prawie w ogóle, wyglądam jak wyglądam... ale wiem, że się nie poddam i będzie dobrze... jeszcze będę mieć siłę się uśmiechnąć przez łzy... Trzymajcie za mnie kciuki...
Pozdrówka
wierze ze bedzie dobrze..trzymam kciuki
Dziś rano na mojej wadze ukazało się 53 kg... Z jednej strony to dobrze, bo wreszcie chubnę, ale wolałabym mieć dietę normalną a nie wychudzającą Wolałabym nie mieć tyle problemów i zmartwień... Och... jest mi źle... baaaardzo źle... Ale widocznie muszę się z tym pogodzić i żyć dalej...
Dziubek a mozesz powiedziec co Cie tak zmartwilo? jesli wolisz to zachowac w tajemnicy to oki nie bede nalegac ale moze wygadaj sie cio?
wygadaj się, może to Ci ulży, w każdym razie pamiętaj, że co by nie było, myślami wspieram Cię!!!
Etap I start 2-01-2014 koniec......- odchudzanie SEZON NA ODCHUDZANIE ......
Etap II ..... wychodzenie z diety
Etap III ..... stabilizacja wagi i pilnowanie się do końca życia
wspieram duhowo...ale co się stało...czemu az tyle tego wszystkiego sie nazbieralo...moze porozmawiaj..jesli nie z nami to z kimkoliwek... ponarzekaj a moze bedzie lepiej chociaz troszke...
<tulimy >
Dziękuję Wam!!!
Wiecie problem jest skomplikowany i jestem już pod fachową opieką lekarską... niestety nie mogę tu napisać wszystkiego, ale powiem że mam problem natury ja - mąż... i kończy się jak zwykle na psychice Moja się po prostu zablokowała... nie mogę pracować... nie mogę jeść... nie potrafię się uśmiechać... zmuszam się do tego wsystkiego i od 3 tygodni jestem na lekach, pomagają, ale musze się okropnie kontrolować, pilnować i wciąż liczyć do 10 - ciu zanim coś palnę głupiego...
W tej chwili wyjeżdżam do niedzieli sama z moim kochanym synkiem, bo mam nadzieję, że ten wyjazd mi i mężowi zrobi na dobre... wciąż mam tylko nadzieję... wiem, że powiecie - naiwna idiotka... wiem, że tak jest i tak się czuję, ale nic na to nie poradzę, wciąż go mocno kocham mimo wszystko!!!
Ale od kilku dni jest lepiej, chyba wewnętrznie pogodziłam się z sytuacją, więc jest mi łatwiej, a waga leci, bo po prostu nie mogę jeść... zmuszam się, ale to jest za mało, wiem o tym Ale nie mogę więcej, bo mi nie dobrze, jak zjem "za dużo"...
Dziękuję, że jesteście i mnie wspieracie... tak jest lepiej Potrzebuję tego teraz jak opatrunku na ranę, dlatego w miarę możliwości piszcie u mnie co u Was, bo nie mam siły do Was zaglądać.... Wybaczcie...
Trzymajcie się wszyscy
Dorotko skarbie Ty nasze ,wiesz ze jestes najpiekniejsza prawda? my to wiemy, jesli on Cie zranil dostanie od nas po lbie z bejsbola i bedzie szczerbaty i posiniaczony jak go dorwiemy
wiesz nie chce sie wtracac do waszego zycia ale jesli Cie zdradzil to niejest Ciebie wart :P Jestes stworzona dla kochajacego oddanego mezczyzny ktory by cie wielbil :P jestes silna uwierz w siebie I pamietaj ze jestes nasza pieknoscia :P :*
ja napisze tylko ...jestesmy z toba ... w naszym sedrduszku jest miejsce dla ciebie... tylko pamietaj ze zyie toczy sie dalej..a masz kochanego synka..i dla niego warto sie podniesc i isc dalej ....
Zakładki