-
Nic ciekawego się nie dzieje. Połaziłam trochę po urzędach, pozałatwiałam różne sprawy (swoją drogą, dlaczego nikt nie obliczył ile przy tej całej biurokracyjnej nerwówce spala się kalorii ???).
Jedynym plusem tego całego dnia to jest to, że przynajmniej nie padało. Gdzie to lato, ja się chciałam dowiedzieć? Zaczynam wręcz z rozczuleniem wspominać ubiegłoroczne upały. A teraz co? 19 stopni!!! Przecież to pełnia lata!!! Ja tu sobie chudnę, a pogoda się mści. Życie bywa okropne.
Jutro mam dzień lenistwa. Jak ktoś chce jeść - to proszę bardzo - lodówka stoi otworem. Juz mi się nie chce być 'gospodynią domową". Bez obrazy dla gospodyń Niektórzy (ja) po ponad pół roku gotowania, sprzątania i prania mają dosyć. Niektórzy się poprostu do tego NIE-NA-DA-JĄ na dłuższą metę. Ja chcę do pracy...
Przeczytałam, co napisałam i stwierdzam, że pesymizmem z tego zionie. Niedobrze. Trzeba coś zmienić. Jutro same przyjemności; jakieś zakupki, może fryzjer... Fryzjer to lekarstwo dobre na wszystko. O ile jest odpowiedni.
Ależ ja dzisiaj bredzę.
do jutra
-
witam wszystkie "odchudziszki"
Louna- Ty juz masz zawod w rekach- niejeden dobry komiks sie nie umywa przy Twoich wspomnieniach odchudzeniowych- po prostu zasmiewalam sie do lez i podziwiam ze szczerego serca!! Sama dopiero przeszlam przez pierwszy dzien 13tki i jakos mi ok- nawet jesc sie nie chce i swiadomosc ze moze jutro rano jak wejde na wage (mam niestety elektroniczna to cholera pokazuje dokladnie ile jest i nie mozna specjalnie oszukac!) to chociaz pol kilo bedzie mniej. Do tego czasu to jeszcze zostalo mi jakies 50 brzuszkow do zrobienia z "wieczornej serii cwiczen" ale juz tak sie zawzielam na ta swoja wage ze musze wygrac!! w sierpniu jedziemy na 2 tygodnie do Polski i az mi wstyd ze tak sie zapaslam (no bo jak to inaczej okreslic?)
Zajrze tu jutro rano i podziele sie wiadomosciami...dobrej nocki!
-
No i nadszedł ten dzień, kiedy waga prawie przemówiła ludzkim głosem:"ty się nie ruszasz, to ja się też nie ruszę'. Oszukała mnie wredota. Chyba organizm powiedział sobie - dobra, na razie dam sobie spokój ze zrzucaniem kilogramów, może jej się odchudzanie znudzi, a ja sobie powegetuję.
No, ale co się będę martwić. Będzie co ma być. Zobaczymy za tydzień, ewentualnie potem otworzę okno i podadzą w wiadomościach o nowych obiektach latających. Tym razem nie talerzach, tylko wagach. Przechodniów trochę żal, bo w samym centrum mieszkam.
Ziabolek masz farta: ja w Polsce zawsze tyję. Całe moje szczęście, że nie jeżdże tak często jak bym chciała. Ale jak tu się powstrzymać przed jedzeniem? Pierogi ruskie (tu nie ma twarogu), kiełbaska podwędzana (tu mają tylko jakieś obleśne podróbki salami), gołąbki (największa kapusta jaką tutaj znalazłam ważyła 1kg - z tego wychodzą liliputki a nie gołąbki), serniczek (tu nie wiedzą co to jest), makowiec (jak zapytałam, czy można kupić mak-patrzyli wszyscy jak na wariata). I jak ja mam się do cholery powstrzymać?
No i nie napisałam jak tam moje pomiary. Ani kg ani cm w dól od zeszłego tygodnia. Ale ja to zmienię.
ciao
-
Poprostu MUSIAŁAM to wkleić. Tak się uśmiałam z samego rana, że nie macie pojęcia. Czego i Wam życzę.
Lato w pełni. Chociaż pogoda nie zawsze dopisuje, to w powietrzu i tak czuć atmosferę flirtu. Jednak niektórzy, z różnych powodów, maja problemy w nawiązaniu interesującej znajomości. Przychodzimy z pomocą. Oto kilka rad, jak poderwać dziewczynę.
1. Na misia.
Uśmiechasz się głupkowato, mówisz, że masz pluszowy charakter i jesteś stworzony do przytulania. Działa to na kobiety silne, niezależne, które szukają w mężczyźnie właśnie misia. Uważaj, żeby nie przesadzić – na pierdołę żadna nie zwróci uwagi.
2. Na nieśmiałego.
Potrzebujesz skombinować przepraszający wyraz twarzy i dużo mrużyć oczy. Przechodząc obok wymarzonej kobiety, wyniszcz cichutkie „przepraszam” i spojrzeniem pokaż jej, że jest ci przykro, że żyjesz. Na pewno będzie chciała ci pomóc.
3. Na szejka.
Inwestujesz w solarium, tombakowe ozdoby i walutę (najbardziej dolary, choć mogą być też korony czeskie – może babki nie odróżnią). Po mieście chodzisz z plikiem banknotów w dłoni. Uwaga! Zamiast kobietki możesz przyciągnąć meneli.
4. Na intelektualistę.
Kłopotliwe, bo trzeba załatwić jakąś książkę. Ale potem jest już z górki. Chodzisz po parku i udajesz zachwyconego tym, co czytasz. Gdy dziewczyna zapyta o ulubionego autora, wymieniaj latynoskie nazwiska (Raul Gonzales, Luis Enrique, Fernando Morientes, możesz dodać również Christiano Ronaldo i Tomasz Hajto).
5. Na osiłka.
Proste i nie wymagające dużych nakładów. Nie mów dużo, rób groźne miny i wypychaj podkoszul-kę skarpetkami na wysokości bicepsów. Powtarzaj co chwilę: „Pudzianowski! Pudzianowski! Dominator!”. Ryzyko: propozycja wyjścia na solo od innego osiłka.
6. Na romantyka.
Bądź wiecznie zamyślony. Mów, że kobiety są piękne jak koń w galopie, a miłość jest jak chodzenie boso po zroszonej trawie. Wykonuj dziwne gesty (np. puszczaj buziaki do gołębi zrywających się do lotu). Bardzo skuteczna metoda.
7. Na turystę.
Mów w obcych językach. Najlepiej po angielsku. Jak nie znasz, to udawaj że znasz. Nie zaszkodzi wymachiwanie pozwoleniem na pracę za granicą lub wizą do USA. Uważaj na kieszonkowców!!
8. Na artystę.
Dziecinnie łatwe. Nie gol się, nie czesz. Ubieraj stare swetry i koszule z kołnierzem a’la Słowacki. Cytuj klasyków (patrz latynoskie nazwiska z punktu 4) i zachowuj się niekonwencjonalnie. Rada – zawsze bądź bez pieniędzy.
Zaprezentowane metody są skuteczne, ale żadna nie daje stu procent gwarancji powodzenia. Reklamacje nie będą uwzględniane.
-
Jadłam dzisiaj coś niesamowitego. "Mąż' przygotował, bo wczoraj się zawzięłam, że dzisiaj nic nie robię. Sałatka ryżowa z tuńczykiem (na puszce było napisane, że tuńczyk w wodzie, a nie w oleju). Jak widać potrafi coś do jedzenia zrobić i rączusie nie bolą. Trzeba chyba częściej takie strajki urządzać bo skutkują. A co do sałatki, to pojęcia nie mam ile to może mieć kalorii. Liczę, że zjadłam 600kcal. Jak przecholowałam, to nic się nie stanie, a jak za mało to też się tym nie przejmuję.
Zrobiłam sobie wczoraj torebkę na szydełku. Czasami mam wenę twórczą. I wiedziałam, poprostu wiedziałam, że jak przyszła szwagierka to zobaczy, to też będzie chciała. Bo z szalikiem było to samo-nie dość, że dla niej, to jeszcze dla jej przyjaciółki. A ca ja jestem? Koło gospodyń wiejskich? Powiedziałam jej że nie mam już włóczki (a mam ). Niech kupi. Zobaczę się z nią 31 lipca dopiero i żyję nadzieją, że zapomni.
Do później, lub jutra, bo nie mam na razie nic więcej do powiedzenia.
-
witam wszystkie "siostrzane" dusze
dzis drugi dzien mojej 13tki i euforia wychodzi mi chyba uszami- waga pokazuje -1.7 kg!!!!! i to NAPEWNO nie ubytki wody bo sie wczoraj ochlalam tyle co wielblady w oazie przed miesieczna wyprawa (juz mi sie chyba zaby zalegly z tych plynow). Jak tak dalej pojdzie to mam szanse nawet na 7 kg w ciagu 2 tygodni i wtedy pelnia szczescia!! Zoabaczcie- takie male a cieszy (niby nie male bo wczoraj spalilam dwa razy wiecej niz zjadlam -wynik mojego dzienniczka). Nawet nie macie pojecia jak to fajnie gdy mozesz z kims sie tymi newsami podzielic.
Louna- ja mieszkam w Chicago, wiec do polskich sklepow latam prawie codziennie (i to pewnie mnie gubi hi hi ) ale tu zywnosc jest tak nafaszerowana chemia i antybiotykami ze pewnie czesc mojej wagi jest tego zasluga. Ale masz racje ze dobry makowczyk czy serniczek z polskiego tlusssstego serka to niepowtarzalne sa tylko w Polsce.
Ide na moja gazele bo kiloski wzywaja na pomoc- dam znac pozniej jak mi poszlo (do chwili obecnej tylko kawka czyli zgodnie z dietka). Pozdrowienia
-
Jak Ci fajnie, że masz polskie sklepy. Tu nie ma nic - nawet ani jednego Polaka nie znam. Po kilku miesiącach zaczynam mieć kłopoty z wysłowieniem się po polsku. Kiedyś 10min zastanawiałam się w sklepie (w Polsce) jak to po polsku będzie "indyk". Niektórzy wychodzą z założenia, że jak ktoś nie może znależć po polsku słowa, to już "zagraniczniaka" z siebie robi. A to wcale nieprawda. Po prostu jak się czasem zatnę, to do własnej matki po holendersku zaczynam mówić. I nawet tego nie zauważam.
Nie narzekam, że tu mieszkam, bo mam zdecydowanie lepiej. Ale tak się tęskni czasami...Człowiek zaczyna doceniać rzeczy dopiero jak ich zabraknie.
Ależ się rozrzewniłam. Idę na stepper.
ciao
-
Się rozpisałam, że nie zapytałam:no i jak Ci poszło???
-
Chciałam tylko napisać, że się boję czytać co poniektóre posty. Dziewczyny przy wzroście 170cm, ważące 60kg chcą schudnąć do 50!!! Już się zaczęłam sobie podobać (poza małymi załamkami jak podobał mi się ciuch w sklepie a rozmiaru większego niż S nie było), a one mnie dołują. To ja 164cm/66kg jestem otyła, czy jak? Powiem szczerze, że jak tu trafiłam to myślałam, że ludzie mają naprawdę problemy z wagą. A tu się okazuje, że nie z wagą tylko z psychiką. Poprostu mnie to dołuje, jak czytam coś takiego. I tracę wiarę w swoje możliwości. . Nie da się ukryć, że to nie mężczyźni lansują wizerunek kobiety, tylko to one ze sobą współzawodniczą. A potem jest płacz.
Jeśli kogoś obraziłam tym postem to z góry przepraszam. Mam taką parszywą naturę, że wygarniam prosto z mostu co mi po głowie chodzi (dużo ludzi mnie za to nie znosi). A skoro to ma być mój pamiętnik, to piszę, co myślę.
dobranoc wszystkim
-
dobry wieczor lub dzien dobry- jak Wam pasuje!!
wlasnie jestem po moim plasterku szynki i jogurciku- niesamowite jak sie moze zoladek skurczyc - polowa jogurtu a mi sie juz nie miesci...a gdzie jeszcze szyneczka.....ale jakos wepchalam hi hi hi Na razie postepy z mojej diety 13tki sa rewelacyjne- mam nadzieje ze wytrzymam do konca - to tylko 11 dni w tym duza "amerykanska" impreza gdzie wszystko sie toczy dookola zarcia- i to na dodatek w weekend!! Jestem dzielna i nie dam sie- tym bardziej ze bardzo licze na te -1 kg jutro rano.
Pozdrawiam Was serdecznie
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki