Hej
Wracam do Was, a bardziej do siebie - do siebie jaką lubię, czyli wytrwałej i naprawdę chcącej osiągnąć sukces kobitki.
To juz bodajże trzeci mój bój na tym forum... Najpierw wpadłam jak burza i z pomocą innych xiężniczek zaklętych w za dużych jak na nie ciałach schudłam 7 kilo (74 -> 67)... Ach, było cudnie, komplementy, świetne samopoczucie, etc.... Potem był drugi etap... bo dalej chciałam chudnąc, następne 7 kilo (mam 168 wzrostu). Ale drugi etap to była klęska, tyłam zamiast chudnąć... szkoda słów, dzisiaj znowu waże 74.... paskudne jojo...
Teraz wyznaczyłam sobie konkretny cel i limit czasu: 8 kilo w 8 tygodni. I nie ma to tamto, rozumiecie..?? Wiem, że jesienią i zimą jest trudniej, ale jak schudnę zimą, to na wiosnę już będę laską
Plan zakłada 1000-1200 kcal, 1 raz w tygodniu basen, dwa razy aero... Do pracy rowerkiem albo z buta. Żele na celulit po wypłacie też się pojawią A, dodam jeszcze, że jestem semi-wege, czyli jem warzywa, ryby, jajak, kasze, ale nie tykam mięsa.
Dzisiaj wszamałam:
płatki cheerios wielozbożowe plus mleko 0,5 %
banan + jabłko
pychotkę jabłkowo-sojową (na łyżce oliwy duszę krążki cebuli, solę, dodaję kwaśne jabłko piokrojone w plasterki, dużo majeranku, trochę oregano i chili, na koniec wrzucam ugotowane ziarno soi, MNIAM!)
pół kanapki z serkiem toska (hmmm, tego nie było w planach...)
kefir Piątnica 0% tłuszczu (rewelacja!!! - 400 ml kefiru ma tylko 100 kcal!!!!)
zupa-krem z buraków z zieloną pietruszką (dbam o poziom hemoglobiny...)
baaaardzo cieniutki plasterek szarlotki mojej Babci
A teraz popijam herbatke melisowo-gruszkową i myślę sobie, ze jak dałam rade dzisiaj to dam i jutro )
Dobranocki
Gata
Zakładki