Wątek: nowy rok chcę powitać w nowym formacie ;)

witam wszystkich, mam nadzieje że uda mi się wreszcie zrzucić trochę wagi. Moim problemem są słodycze, którym nie mogę się oprzeć! Niestety, lubię je bez wzajemności - i głównie idą mi w biodra, a mam już dość wyglądania jak... boja Postanowiłam, że od dzisiaj będę zapisywać swoje potyczki z nimi. Trzymajcie kciuki!
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]

trzymam kciuki
moim problem jest chleb, bułki.... pieczywo. Też mnie nie lubi... i idzie mi w wydęty brzuchol. Ukochany makaronik też
ale nic to, wygramy!!!

U mnie kluseczki, kluseczki i cukiereczki. Trzymam kciuki .

Ja też jestem słodyczowym żarłokiem, więc doskonale wiem co i jak
Życzę powodzenia i trzymam kciuki!
A poza tym na chwilę obecną mamy tyle samo do zrzucenia

dziekuje wszystkim za wsparcie. A dzisiaj udalo mi sie jak na razie zwalczyc straszliwa pokuse, jaka mnie ogarnęła w sklepie, kiedy przechodziłam obok półki z ... czekoladą. Naprawdę, żeby nie ona, to... czasami udaje mi się cały dzień przetrwać bez słodyczy, a wieczorem przychodzę do domu i zaczyna się Wielkie Łasuchowanie . Okropność. No, ale dzisiaj ani grama tego!!!

Skąd ja to znam...Mogę nie jeść WSZYSTKIEGO, ale nie oprę się łakociom...U mnie one schodzą w ilościach astronomicznych...

No i jak poszło z tymi słodkościami? Mam nadzieję, że walka wygrana!

Trzymam kciuki

i ja i ja tez cos o tym wiem. Najbardzije mnie korci jak sie pokloce z chlopakiem albo nie moge sobie z czyms poradzic. Albo jak siedze sama w domu. Ale od dzis u mnie tez z tym koniec tez od dzis zaczelam no dziewczyny w jednosci sila!

wlasnie sobie myślę, że jutro trzeba będzie pójść do pracy... w której gdzie nie spojrzę, to ktoś się odchudza. Mam głównie siedzącą pracę za komputerem, jedyne spacerki to pietro wyzej lub nizej, wiec niedaleko. I teraz sedno sprawy - sporo moich znajomych się odchudza, napwrawdę w porze lunchu aż strach patrzeć, wszyscy wyciągają te obrzydliwe chlebki z tektury i opowiadają czego to dzisiaj nie zjedli... Kawa bezkofeinowa, mleko 0% tłuszczu. No więc w pracy się odchudzam, żeby nie wyjść na odmieńca, niby łatwiej, ale... szczerze mówiąc wolałabym pojsc do bufetu i zjesc prawdziwy posilek , bo kiedy wracam do domu jest juz pozno i konczy sie to tak, ze napycham się na noc, no bo kiedyś wreszcie musze jesc! Mysle, ze pozostale kolezanki na diecie maja tak samo, jakos nie zauwazylam, żeby któraś faktycznie zeszczuplała. A jak Wy sobnie radzicie z tym problemem?