-
Na brunchu nie da sie popojac winem, podaje tylko szampana albo mocne drinki. To z dwojga wole szampana. Wiem, ze nie mam co narzekac, bo to ogolnie super fajna i luksusowa rozrywka. I w koncu moglam przeciez wlasnemu mezowi powiedziec 'nie' i bysmy nie poszli, ale ten zbytek i cieszenie sie expackim zyciem kusi jak diabli i sie oprzec nie potrafilam :D Te brunche sa naprawde extra, tak sie czlowiek 'plawi w luksusie' ;) popija sobie francuskiego szampana, kelnerzy skacza, papu jest takie, ze pewnie nigdzie indziej nie mialabym okazji sprobowac tych pysznosci... I tak sie leniwie spedza poludnie i popoludnie. Strasznie rozpuszczeni jestesmy, wiem.
Dzisiaj natomiast postaram sie skromnie, bo wczoraj :oops: lody zjadlam... Nie duzo, wiekszosc Polowek wciagnal, ale ja mu pomoglam. No i po cholere mi to bylo? Sam cukier z tluszczem :?
Same wtopy w tym tygodniu, wiec jutro waga mi pokaze co najwyzej dluuugi, wystawiony jezor. Trudno. Mam za swoje.
Kalorii nie liczylam, ale raczej trzymalam sie caly czas w granicach 1000-1300, wiec nie jakas tragedia, ale jakosciowo toto malo MM bylo, niestety. No i czuje sie taka objedzona, grubasna.
Zostal jutrzejszy brunch i poniedzialkowy wypad do restauracji ze znajomymi. Potem przerwa do soboty, kiedy to kolejna impreza. Tak wiec od wtorku do piatku bede musiala sie pogonic i wziac do galopu, zeby nie wrocic do balwanka.
Co do muzyki klasycznej to ja tez lubie, a juz na prawdziwym koncercie to brzmienie jest niesamowite. Zaden, nawet najlepszy sprzet muzyczny nie odda tej sily instrumentow. W Singapurze maja super filharmonie, instrumenty najwyzej jakosci, tylko z lokalnymi artystami i muzykami kiepsko. W orkiestrze symfonicznej jest tylko jeden rodowity Singapurczyk, reszta sciagnieta spoza. Jest dwoch Polakow :D
-
Eh ja w życiu w filharmonii byłam tylko dwa razy - raz w krakowskiej, raz w śląskiej... Ale to nie były jakieś wększe imprezy bo na takie niestety mnie, biednej studentki póki co nie stać... Ale jak czytam Twoje posy to mam motywację do nauki... Jak już będę panią prawnik to też będę bywać na brunch'ach i na dobryh koncertach w filcharmoni, a co? ;) Tylko na sushi nie będę chodzić, bo nie lubię :D
A co do lodów to nie przejmuj się tak - jest wiele gorszych rzeczy, na które mogłaś się złamać, lody sa akurat najlepszą formą wpadki - pomyśl ile wania mają :)
A może waga zrobi Ci niespodziankę i nie wyciągnie języka??
:*
-
Każda muzyka brzmi o niebo lepiej na koncercie niż na sprzęcie, przekonałam się o tym nie raz :wink: :wink:
Nie mówię teraz o muzyce klasycznej, ale o moim Kulcie ukochanym, na który znowu idziemy 12 maja ---> tego brzmienia na żywo nic nie zastąpi, miodzio :D :D :D :D
Ziutka, nie dziwię Ci się, że z taką przyjemnością bierzecie udział w tych brunchach, też bym brała :lol: :lol:
U mnie też 2 imprezki, jedna to imieniny taty, druga grill z piwem za miastem i bardzo się cieszę, że tam będę :lol: :lol: :lol:
-
-
Klajdus, jak bedziesz pania prawnik, to nie tylko takimi rozrywkami bedziesz sie raczyc :)
Kasiu, kazda forma rozrwyki jest fajna, jesli idzie sie w dobranym towarzystwie :)
Luncia, dziekuje :)
Dzisiaj przystopowalam z grzechami, trzeba bylo sie uspokoic przed tym brunchem.
Sniadanie: kanapki MM; pomidory pokrojone w grube plastry i na to serek wiejski
Obiad: pomidory i mozzarella
Kolacja: kawalek lososia, kawalek dorsza i groszek zielony
W sumie kalorii 1007. BTW nie licze, bo jak juz pisalam padl mi dysk na laptopie, wiec czekam az odzyskam pelen dostep do danych. Mysle jednak, ze przy dzisiejszym jedzeniu jak najbardziej powinno byc OK :) Z kalkulatora optymalnego, ktory ujest niedokladny wynika, ze B=113, T=26, W=58
cwiczenia: tylko a6w, jednak moja praca jest najintensywniejsza w soboty i jak wracam kolo 17:00-18:00, to padam na pyszczek
-
Teraz to ja Tobie bede zyczyc slodkich snow Ziutka. Jezeli chodzi o 'brunche' to sama bylam na takowym moze jeden raz nie wiecej. Pamietam wodke pilam, jadlam i jadlam, tylko ze nie przypominam sobie takich pysznosci o ktorych Ty wspominalas. Fakt, mozna sie przejesc, ale kiedy sie skupisz na tym jedzeniu typu owoce morza itd. nie bedzie tak zle. Oczywiscie ladnie tam bylo, wnetrza przestronne i kelnerow mnostwo. To chyba jest czesc przyjemnosci, dobra obsluga i ladna restauracja.
Myslalam co by wlasnie po przysiedze pojsc poswietowac przy stole, ale jest ona o 8 rano (?!) wiec bedzie dobrze jak sie nie spoznie i chyba tylko na kawie gdzies 'usiadziemy' po calej ceremonii. Wieczorem za to, chcialam przygotowac mimi imprezke z tylu domu z grillowaniem i dekoracjami w czerwonym, bialym i niebieskim kolorze razem z flaga. Jedzenie ma byc typowo w amerykanskim stylu, co bedzie trudne, ale jak sie bawic to sie bawic i zawsze bedzie to proba przed piknikiem z okazji Dnia Niepodlegosci 8) .
A bycie obywatelem tam u Ciebie to nie ma zadnych korzysci? W ogole latwo takowym zostac?
Tak ze jutro tylko przyjemnie spedzaj dzien i dobrze napisalas, niewazne do konca gdzie sie bawisz ale w jakim towarzystwie.
-
Obywatelem chyba nie trudno tu zostac. PRem na pewno latwo. Wystarczy po jakims tam czasie pobytu (ktory oboje przekroczylismy wielokrotnie) zlozyc papiery i juz. A potem po dwoch latach juz mozna sie starac o obywatelstwo i raczej 'bialym' dadza od reki, niestety takie myslenie, ze bialy=lepszy.
Przywileje sa takie, ze mozna wjezdzac i wyjezdzac zawsze bez problemow, mozna przebywac bez pozwolenia o prace, mozna glosowac, a nawet trzeba... Generalnie to mi to mowiac szczerze i brzydko wisi. Kompletnie nie czuje sie Singapurka, na glosowaniu mi nie zalezy, biegam na polskie glosowania do ambasady... A PR to mi tylko zabierze kase z dochodow na ichni ZUS... z ktorego na starosc bym dostala jeszcze gorsze ochlapy niz w PL. Ogolnie, mam jakas awersje, bo tak naprawde duzo latwiej by mi bylo biznes prowadzic bedac PR, niz tak jak teraz, ale jakos sie bronie. Terazs o kazdy drobiazg musze sie zwracac do service bureau - zeby zarejestrowac Tv w biurze, zeby przedluzyc dzialalnosc itd. No nic, zobaczymy, moze w koncu uznamy, ze lepiej byc PRem. ;) Podejrzewam, ze w pewnym momencie zwyczajnie bedzie sie to nam oplacalo. W tej chwili np. moj maz dostaje dofinansowanie do mieszkania, ktore bysmy stracil, jesli bysmy wystapili o permanent resident. Z kazdym przedluzeniem kontraktu zmniejszaja mu kwote tego dofinansowania, wiec pewnie kiedys to juz nie bedzie argument. :D
-
Dzisiaj niedziela, z drzacem sercem ;) stawalam na wadze... a tu niespodzianka. Mimo ciagu imprez jest mnie mniej o 700 gram! Uwazam, ze to bardzo dobry wynik wziawszy pod uwage te wszystkie grzechy i antymontignacowe wyskoki.
Mierzenia dzisiaj nie uskutecznialam, bo czekam az odzyskam dostep do mojego laptopa i tabelki z wymiarami. Mam nadzieje, ze juz za tydzien bede mogla wrocic od mierzenia obwodow :)
Zrobilam juz dzisiejsza porcje weidera - pierwszy raz z 24 powtorzeniami. Jakos nadal te moje miesnie leza pod gruba warstwa tluszczu... :roll: Nie chca spod niej wylezc...
Pocwiczylam tez na orbitreku, przygotowujac sie do bruncha :)
-
Ziutko, ślicznie Ci idzie :) Podziwiam i zazdroszczę!
Miłej niedzieli!
-
HEj Ziutko :D
suuuper :D gratuluję Ci bardzo!!! :) fajnie ze waga tak Cię miło zaskoczyła :D
a jak czytam ze już prawie kończysz Weidera to mój podziw rosnie!! ja kiedyś dobiłam do 20stego dnia i zrezygnowałam..
miłej niedzieli!! :) bądź dziś dzielna :D