Tak, Tagotko, to PRAWIE jak sok - i tego soku wczoraj wypiłam butelkę... Co skończyło isę tym, że zjadłam pięć kawałków ciasta, któego miałam nie jeść - na szczęście z całą resztą już nie poszalałam... Nie mniej zasnać było mi bardzo ciężko (bo oczywiście wieczorem te ciasta sobie poupychałam, więc rano tez nie było zbyt wesoło..). Tak sobie tłumaczę, że @, że dołek jakiś świateczny, itd., ale prawda jest taka, że z głupoty jadłam te ciasta, bo nawet mi się ich tak bardzo nie chciało...

Dzisiaj już bez szaleństw, a od jutra powrót do scisłej diety

Raporcik z dzisiaj.
Menu:
- jogurt jogobella ze zbożem + płatki fitness,
- banan + jabłko,
- grillowana pierś kurczaka + surówka,
- dwa drinki - likier kawowy (konic koniec koniec alkoholu już!),
- sałatka.

Ruch - zero - jutro już będę pedałować.

Myślę nad nagrodą dla siebie za każdy stracony kg i jeszcze nad jakąś na półmetek (czyli po 5 kg)