Ojojoj niedziela była baaardzo ciężka, nawet nie piszę co zjadłam bo mi wstyd
Zagalopowałam się :P No ale dziś powracam do rzeczywistości:

2 jabłka
2 kawałki rybki zapiekanej ze szpinakiem
surówka (nieprzyzwoita ilość)
sok jabłkowy 250ml
bułka grahamka
serek wiejski

Na moim tickerku jest waga z soboty... Muszę się przełamać i jutro rano zbadać swój stan sadełka, bez względu na to ile mi w weekend mogło przybyć. Brrrr...

vampire-niestety na co dzień strasznie trudno znaleźć chwile do ćwiczeń. W weekendy to co innego gdy ma się wolny czas wszystko przychodzi samo. Staram się jak najwęcej ruszać, a jutro z rana mam 2 godzinki w-f Myślałam żeby wykupić sobie karnet na pływalnię ale najpierw muszę znaleźć sponsora (przekonać mamusię )

Lecę się uczyć... Powariowali żeby przed świętami nam tyle zadawać. Gdyby za wysiłek umysłowy kilogramy leciały w dół byłabym niezłą sportsmenką

Całuski