no nie po prostu świetnie... wrrrrr a tak sie pieknie zaczeło....
poziom endorfiny wzrósł mi dziś samoistnie - ze szczęścia że tak malokalorycznie iz zdrowo jadłam....aż....no właśnie...aż mamuśka wróciła z domu...moja kochana mamuska, która sama mając balast w postaci przynajmniej 25kg, uwaza to za rzecz normalną a mnie za chudzinę świata nr jeden....
o ironio! o perfidio! nieopatrznie wspomnialam jej ze od dziś walczę od nowa i co? w siatce z dzisiejszymi zakupami oprócz mleka 0% i wszelkiej maści owoców i warzyw...lezały sobie moje ulubione ciacha na moje pytanie "co to jest?" mama z niewinna minką srwierdziła: "jutro masz ezgamin na studia, chcialam ci poprawic humor" i klops....nie wytrzymalam w stresie zawze sięgam po sodycze....co ja gaddam? zawsze sięgam po słodycze jesli są pod ręką...jak to zwalczyć? i tak na marginesie czy Wam rodzinka też tak "cudownie pomaga w odchudzaniu"