Strona 1 z 6 1 2 3 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 53

Wątek: Dieta, dieta i po diecie ;)

  1. #1
    kama 11 Guest

    Domyślnie Dieta, dieta i po diecie ;)

    Właściwie już kończę odchudzanie, ale forum do niedawna tylko czytałam... Odchudzać się próbowałam już kiedyś - najczęściej w czasie wakacji Po prostu jak jadłam pod koniec roku szkolnego za dużo słodyczy, to mama mówiła, ze powinnam trochę ograniczyć - sama też postanawiała się odchudzać - i obie przez jakiś czas jadłyśmy około 1500-1600 kcal dziennie (mama mi pozwalała ). Ja zazwyczaj schodziłam tak ze dwa kilogramy w dół, potem jechałam na kolonie, gdzie jadłam dość sporo. Więc wracałam do poprzedniej wagi. Ale jednocześnie bardzo szybko rosłam (miałam 11 lat, kiedy zaczęłam po raz pierwszy się "odchudzać" - stąd liczba 11 w moim nicku Wtedy się zarejestrowałam ), więc nie miałam jakiejś nadwagi. Ale przestałam rosnąć (oby!!!) - mam 180 cm i niech tak zostanie, bo ja już nie chcę ani 0,5 cm więcej, chętnie komuś bym oddała z 10... Albo gdyby się dało, tak jak przy odchudzaniu, zrzucać centymetry - tylko że ze wzrostu... :P W każdym razie moje ostatnie dietkowanie miało miejsce w czasie Wielkiego Postu w roku 2006. Zakończone oczywiście niepowodzeniem - po dwóch tygodniach jak się rzuciłam na ciasta... a potem to juz nie wracałam do diety

    Pod koniec stycznia tego roku zabrałam się za odchudzanie - tym razem już porządnie. Miałam około 75 kg. Kalkulator na stronie głównej dieta.pl pokazywał, że są to 4 kg nadwagi. No tak, jak przestałam rosnąć, to zaczęły się ujawniać te słodycze, kanapeczki, przekąski, które tak lubiłam podjadać :P Możliwe, że miałam nawet 1 lub 2 kilogramy więcej, bo zważyłam się dopiero po tygodniu stosowania diety, a trzy tygodnie po rozpoczęciu codziennych porannych ćwiczeń... W każdym razie 21 lutego ważyłam już 69,9 kg. Dieta, którą postanowiłam wypróbować, to była "dieta dla łasuszka" znaleziona w jakiejś gazecie - polega na tym, że je się 7 posiłków dziennie (godziny podane przez gazetę, można je przesuwać - ale wtedy także innych posiłków godziny powinno się przesunąć):
    08:00 śniadanie 250 kcal
    11:00 przekąska 150 kcal
    13:00 obiad 300 kcal
    15:00 podwieczorek 100 kcal
    17:00 przekąska 100 kcal
    19:00 kolacja 300 kcal
    22:00 przekąska 100 kcal
    Razem 1300 kcal

    Przez ferie (29.01.07r. - 11.02.07r.) mogłam sobie spokojnie jeść o tych godzinach, jadłam według gazetowej rozpiski (dwie łyżki czegoś, pół jabłka, łyżeczka czegoś, mała ilość czegoś), ale jak miałam wrócić do szkoły, to musiałam jeść śniadanie około 6. Za to obiad - kanapki - rozłożyłam sobie na dwie przerwy. Zaczęłam kontrolować ilość kalorii w poszczególnych posiłkach - okazało się, że jak jadłam zgodnie z gazetą, to jadłam więcej, no ale dzięki temu nie miałam zbyt gwałtownego przeskoku z dużej ilości kalorii na małą... Potem z 1300 kcal dziennie zeszłam na 1000-1100 Policzyłam, że akurat do Wielkanocy będę na diecie, tylko że nie uwzględniłam czasu na powrót do normalnego żywienia... No i w lany poniedziałek zważyłam się rano - 62 kg - i wieczorem - 64,5 kg (świąteczne obżarstwo... :P), teraz od 12 kwietnia powolutku zwiększam ilość kalorii... no, na razie to tylko jedno zwiększenie było - dzisiaj jem już 1230 kcal zamiast 1200. Mam zamiar zwiększać co 2-3 dni o 30 kcal, wtedy wyjdzie mi około 100 kcal na tydzień. Tylko jeszcze nie jestem pewna, czy tak można, czy lepiej by było co 3 - 4 dni o 50 kcal zwiększać... ktoś mi podpowie?

    Jeśli chodzi o moje nastawienie do diety... Na początku, jak zaczęłam ćwiczyć, to chciałam zrzucić "tylko kilka kilogramów", jak zaczęłam dietę i weszłam na wagę i się okazało, że ważę 75 kg, to sobie dałam cel: 65 kg. No, ale trochę za dużo zeszło, więc mam nadzieję, że już za bardzo nie schudnę (najchętniej zostałabym na tych 62 kg - BMI 19,14). No cóż, wtedy zabiorę się ostro za masę... mięśniową (chyba troszkę mięśni na brzuchu nie będzie wyglądało brzydko? Wprawdzie już coś tam jest, bo dzielnie ćwiczę, ale nie chcę, żeby te kilogramy, których już nie powinnam tracić, stały się tłuszczem... Będzie to trzeba jakoś wykombinować ) Mniej więcej w połowie diety miałam wielkiego doła, zaczęłam sobie liczyć, ile powinnam ważyć. Kalkulator ze strony głównej dawał jako prawidłową wagę dla mojego wzrostu 61-66 kg, a ponieważ było tam plus minus 5 kg, to pomyślałam "no to ja chcę 60..." Potem zeszłam na plany o 59, 58... i tak do 50 Ale na szczęście szybko się opanowałam, jeszcze dodatkowo podziałał na mnie artykuł, który był w jakiejś gazecie wiszącej przy kiosku - "Umieram, bo nie jem" i zdjęcie anorektyczki... To podziałało na mnie jak wiadro zimnej wody, od początku moich okropnych marzeń do ich zakończenia minęło tylko kilka godzin. Na szczęście... No i pomyśleć, że nie chcę teraz zejść poniżej 62 I się tej łatwości chudnięcia trochę boję... No cóż, ciężki jest żywot nastolatki, której głupie myśli przychodzą do głowy :P I która ma wahania nastrojów, i... no, same wiecie najlepiej, pewnie już się część z Was z tych czasów śmieje (ale to dobrze, poradzicie mi, jak coś )

    No i teraz troszkę o tym ostatnim etapie diety, o wyjściu z niej - to mi się wydaje najtrudniejsze. Łatwiej mi było jeść 1100 lub 1200 niż teraz pilnować, żeby nie zjeść ani za mało, ani za dużo W czasie Wielkiego Postu nie jadłam słodyczy, teraz od czasu do czasu będę sobie pozwalać na coś słodkiego... Ale wlicza mi się to w kalorie zjadane Jak gdzieś ze znajomymi będę szła na miasto to pewnie zjem więcej, ale nie szkodzi, raz na jakiś czas nie powinien chyba jakiś fast-food zaszkodzić, zwłaszcza, jeśli nie zjem teego kilku sztuk, tylko jedną? Ech, o ileż łatwiej by mi było teraz, gdybym się ważyła częściej i zaczęła zwiększać ilość kalorii jeszcze przed Wielkanocą...

    Co do skutków odchudzania: dzieki ćwiczeniom jest ok, chociaż trochę pustej skórki mam na brzuszku (mięśnie trzymają, ale mimo wszystko...) i "schabikach". Straciłam trochę cm w biuście Ale to z takiego mniejszego C (no bo niektóre staniki, które miały miseczkę C, były za duże, ale były i dobre C ) na B... Ale czy to dzięki ćwiczeniom, czy dzięki mojemu wiekowi, jest jędrny Bardziej martwi mnie ta skóra, ale w czasie kąpieli robię pod koniec taki zimny - ciepły - zimny - ciepły - zimny - ciepły - zimny prysznic, więc powinno wrócić do normy, prawda? Włosy i paznokcie (które nareszcie przestałam obgryzać! ) zdrowe Okres - hm, za pierwszym razem był o wiele mniej obfity niż zwykle, jakiś czas później takie ledwo-ledwo plamienie, dwa tygodnie później - znowu, kolejne dwa tygodnie później - też takie ledwo-ledwo (pierwsza miesiączka była "porządniejsza"... kto by pomyślał, że za tym zatęsknię ). Mam nadzieję, ze jak wrócę na normalną dietę, to wróci, jak nie, to pójdę do lekarza... Centymetry stracone w talii - no, dzięki hula-hopowi wyrobiło mi się bardzo ładne wcięcie, sądzę, ze z 5 cm straciłam (nie mierzyłam się na początku ). No i czuję nie takie miękkie, jak kładę ręce na biodrach (i jakie czułam po świątecznym obżarstwie ), tylko twarde - czyli elegancko mięśnie się wyrabiają

    Jeśli chodzi o ilość moich ćwiczeń, to oprócz wuefów w szkole (dotychczas zawsze grzecznie ćwiczyłam, nie zgłaszałam niedyspozycji pięć razy w miesiącu, jak niektóre koleżanki :P, tylko jak byłam chora to błagałam mamę o zwolnienie no, inna sprawa, że się średnio starałam... :P ale teraz się staram, wuefistka mnie pochwaliła ) ćwiczę codziennie rano przez średnio 45 minut (średnio intensywnie). Chodzę do szkoły i z powrotem pieszo, zazwyczaj chodzę po schodach (7 piętro), kilka razy byłam sobie pobiegać (no, na razie jest to tylko 3 minuty biegu na 3 minuty spaceru powtórzone 5 razy, ale do wakacji będę umiała biegać 10 minut bez przerwy! ), dwa razy byłam na rowerze - około godziny jazdy w tempie 15 km/h. I ogólnie staram się trochę ruszać Na razie na baseny i siłownie nie chcę, może później

    Hm, coś powinnam jeszcze napisać? Chyba już skończę... komu się to będzie chciało czytać :P Jeśli macie jakieś rady dla mnie (przede wszystkim jak bez zbyt gwałtownego zwiększenia kalorii i efektu jojo w miarę szybko wrócić do normalnego jedzenia) albo ciekawi Was taka szara osóbka jak ja, to piszcie... Dążenie do celu, gdy się czuje czyjeś wsparcie, jest o wiele łatwiejsze, ale będę jeszcze szczęśliwsza, jak będę wiedziała, że ktoś się cieszy, że już mi się udało

  2. #2
    kama 11 Guest

    Domyślnie

    Przez ostatnie dwa dni grzecznie zjadłam 1230 i 1260 kcal... I dzisiaj mam nadzieję, że 1260 nie przekroczę Chociaż zjadłam nadprogramowe ciasteczko, ale mogę sobie odjąć z kolacji - 40 kcal to prawie jak nic Za to nic dzisiaj nie ćwiczyłam... ale uczyłam się do konkursu, a teraz jestem już po nim zmęczona, zresztą zabieram się za geografię (kartkówka) i biologię (sprawdzien - na szczęście informacje na temat funkcji wody, cukrów, tłuszczów i białek w organizmie mam w małym palcu ).

    A zjadłam...
    Śniadanie:
    kefir 130g - 61 kcal
    jabłko 70g - 35 kcal
    banan 50g - 40 kcal
    płatki owsiane 10g - 34 kcal
    słonecznik 5g - 28 kcal
    rodzynki 5g - 14 kcal
    orzech włoski 5g - 34 kcal
    razem - 246 kcal

    Drugie śniadanie:
    banan 100g - 80 kcal
    jabłko 160g - 80 kcal
    razem - 160 kcal

    Coś niby obiad/podwieczorek/przekąska - wszystko poza domem (rozłożone na trzy kanapeczki )
    chleb graham 100g - 212 kcal
    masło 5g - 38 kcal
    schab pieczony z majerankiem 15g - 32 kcal
    serek brie 15g - 53 kcal
    serek "Tosca" 15g - 19 kcal
    pomidor 30g - 5 kcal
    ciasteczko kruche około 10g - 40 kcal
    razem: 399 kcal

    Czyli dzisiaj zjadłam już około 805 kcal Jak widzę, mam jeszcze na dzisiaj 455 kcal do wykorzystania... Kolacyjka + jogurt naturalny przed snem - i powinno wyjść nie mniej, nie więcej

  3. #3
    kama 11 Guest

    Domyślnie

    Uparcie nie mogę dobić do 1430 kcal - dzisiaj wyszło może z 1200... No, wczoraj za to była uczta, około 3000, ale jeszcze kilka miesięcy temu zjadłabym wtedy co najmniej 6000, więc jest dobrze Za to dzisiaj spaliłam w sumie około 2500 kcal (według dzienniczka spalania) - byłam na rowerkach ze znajomymi (4h jazdy no i jeszcze sobie razem trochę siedzieliśmy ), rano 30 minut lekkiej gimnastyki... I trochę gotowania (kolacyjkę grzecznie zjadłam ), prasowania rano - i się uzbierało

    Na śniadanie zjadłam dwa jajka smażone na teflonie - czyli bez tłuszczu, dwie kromki wasy, serek biały i kilka ogórków konserwowych - razem wyszło jakieś 280 kcal. Potem koło 13 po 3 kostki czekolady mlecznej i nadziewanej o smaku karmelowym - tę pierwszą liczę według książeczki Wektora - w 100 gramach 550 kcal - a tę drugą podpatrzyłam na opakowaniu - 535 kcal w 100g Aha, i jeszcze takie małe ciasteczko zbożowe, ale te zboża i sezam były "sklejone" karmelem, więc liczę 50 kcal za nie Czyli to, co ze znajomymi, wyszło mi około 260 kcal Już po powrocie do domku, kąpieli i przebraniu się w wygodne ciuchy zjadłam sobie zupkę z torebki - strasznie mnie korciła od jakiegoś czasu :P - i kromkę chleba pełnoziarnistego - w sumie 135 kcal I wieczorem zjadłam 180g brokułów, 130g makaronu i 80g jogurtu, na którym zrobiłam pyszny sosik (wsypałam do niego po prostu dużo różnych przypraw i zmiksowałam :P) - razem około 240 kcal. No i o 21:30 banan, jabłko i serek wiejski 150 gramów - w sumie dość sporo jak na tę porę, 270 kcal chyba... Ale za to uważam, że dobrze zrobiłam, jedząc ze znajomymi przynajmniej czekoladę, skoro nie wzięłam kanapek

    Jutro już będzie porządnie, zdrowo, więcej kalorii rano niż wieczorem... No oby

  4. #4
    grubasek1992 jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    10-04-2006
    Posty
    79

    Domyślnie

    no to 3mamy kciuki zeby dizs bylo zdrowo i wiecej

    buziaczek na udana sloenczna sobote;*
    http://www.dieta.pl/grupy_wsparcia/s...?p=154#post154

    waga 55 ;(
    wzrost: 163
    BMI : 20.7
    łydka: 35cm
    kolano: 38cm
    udo: 53cm
    biodra: 86cm
    przed pępkiem: 79cm
    talia: 65cm

    kolejne ważenie 31.07

  5. #5
    antestor jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    31-08-2006
    Posty
    47

    Domyślnie

    Cześć!
    Jestem pod wrażeniem: pięknego spadku wagi i naprawdę rozsądnego podejścia do życia (wcale nie tak źle być nastolatką ). Super, że Ci przeszło z tymi 50 kg, ale sama widzisz, jak łatwo się zapędzić... może dzięki temu będziesz potrafiła wesprzeć koleżanki, którym się nie udało zatrzymać.
    Dla mnie też najtrudniejsze było wyjście z diety, niestety nie udało mi się, bo nie trzymałam się założeń, tylko zaczęłam się objadać i miałam małe jojo. Teraz, jak osiągnę cel, będę robić wszystko, żeby się udało wyjść rozsądnie.
    Ogólnie, gdzieś czytałam, że trzeba co tydzień zwiększać o 100-200 kcal i dojść do docelowej liczby (czyli Twojego dziennego zapotrzebowania). Czyli jak jadłaś 1200, to kolejny tydzień 1300-1400 itd. Jeżeli tylko będziesz się tego trzymać, to powinno pomóc. No i oczywiście nie rezygnuj z ruchu 2 pułapki przy wychodzeniu z dietki, to nie dobijanie do wyższego limitu (czyli masz jeść 1400, a jesz 1200), bo to żadne wychodzenie , a druga to oczywiście objadanie się bez opamiętania.
    Jeżeli masz siłę i tyle samozaparcia, spróbuje przez najbliższe parę tygodni właśnie tak wychodzić z dietki. Jestem pewna, że Ci się uda.
    A co do wzrostu - ja zawsze podziwiam 180 - cmetrowe dziewczyny. Uważam, że jesteście piękne! Wiem, że pod pewnymi względami ciężko, ale jak dla mnie wygląda to ślicznie
    Pozdrowienia!

  6. #6
    chcebycchuda jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    17-04-2007
    Posty
    0

    Domyślnie

    Uffff Przeczytałam
    Bardzo fajnie, że masz takie podejście do odchudzania
    Ciesz się, że masz tyle wzrostu .......jest taki pewien plus Wyższe dziwczyny wyglądają zawsze trochę lepiej jak są grubsze od niższych....tak jakoś to zaobserwowałam

    TYrzymam kciuki!!!!!

  7. #7
    kama 11 Guest

    Domyślnie

    Dziękuję za odwiedzenie mojego tematu!

    Dzisiaj zjadłam grzecznie już 1250 kcal, a zaraz zjem jeszcze 150 - muszę się nauczyć w końcu nie jeść przed snem, ale co ja zrobię, że jak mam kolację koło 19-20, to o 22 już burczy mi w brzuchu Czy są na to jakieś sposoby? Tzn. nie na "zabicie" burczenia, ale ogólnie na to, żebym nie zaczynała nawet być głodna

    Dzisiaj zjadłam na śniadanie kaszkę mannę na wodzie - po raz pierwszy w życiu, bo zawsze jadłam na mleku Wsypałam na 250ml 30g kaszki, co dało mi około 105 kcal po ugotowaniu wrzuciłam dwa pokrojone plasterki ananasa z puszki (70g) - 49 kcal, do tego 2 kromeczki wasa - 60 kcal, 2 wafle ryżowe (17g) - 65 kcal, serek biały (25g) - 25 kcal i 5g miodku - 17 kcal Razem 321 kcal

    Ponieważ śniadanie zjadłam około 10, więc następny był już obiadek o 13:30... 75g marchewki (26kcal), 60g ogórka (6kcal), 20g sałaty (3kcal), 190g gotowanego kalafiora (55kcal), 60-gramowy pulpecik (132kcal), 50g groszku z puszki (32kcal) i 60g kukurydzy z puszki (72kcal) i do tego 50ml soku wieloowocowego (20kcal) Tzn. sok sobie potem rozcieńczyłam, to wyszło go więcej, ale łatwiej mi obliczyć dla 50ml niż wykonywać jakieś obliczenia matematyczne, które mi dadzą kaloryczność tego rozcieńczonego :P No, matematykiem to ja nie będę (chociaż nie mam z matmą zbytnich problemów ) Razem na obiad wyszło mi 346 kcal

    Około 15 zjadłam 195g pomarańczy - 78kcal, wafel ryżowy paprykowy (10g) - 32kcal, na nim serek biały (15g) - 15kcal posypany pokruszonym orzechem włoskim (5g) - 34kcal i pokrojoną śliwką suszoną (10g) - 20 kcal No co, ja lubię eksperymentować, i nawet dobre toto było :P W sumie 179kcal

    Godzina 17 - 50g kefiru (19kcal), 70g pomarańczy (28kcal), 90g banan (72kcal) i plaster ananasa z puszki 32g (22kcal) - 141 kcal

    Na kolację o 19:30 zjadłam pół torebki ryżu - uwaga uwaga - brązowego Też pierwszy raz w życiu Jak się gotowało, to taki miało zapach kapusty. I myślałam, że będzie niedobre, a bardzo mi smakowało. No i samo z siebie ugotowało się na sypko - same korzyści z tego ryżu (tylko czy mi się zdaje, czy on jest trochę droższy niż biały...? )
    Tak więc ten ryż - 161 kcal, do tego polewa - kefir 80g - 30 kcal, 110g przecieru jabłkowego - 55kcal (tzn. taki, że samo gotowane jabłko, bez żadnego cukru ni nic - moja babcia takie robi, zawsze nazywałam to "gerberkiem" :P Bo taka konsystencja podobna do tego jedzonka dla dzieci, które, swoją drogą, mam zamiar raz sobie kupić :P) i 5g miodu - 17 kcal No i jeszcze dodałam do tego cynamon, ale przecież nie będę go liczyć Razem kolacyjka miała 263 kcal

    No i jeszcze mi zostało troszkę kalorii - dzisiaj zamierzam zjeść 1400, jutro 1430, w poniedziałek 1460 i już normalnie po dwa-trzy dni na jedno trzydziestokaloriowe zwiększenie Może dzisiaj zjem sobie kromeczkę chlebka pełnoziarnistego z białym serkiem i pomidorkiem... Ech, teraz takie dobre rzeczy jem, że się nie mogę zdecydować na nic Kiedyś to praktycznie cały dzień coś chrupałam i to w npośpiechu albo jak siedziałam na spokojnie czytając ksiażkę/siedząc przed kompem, więc wystarczyła mi grubo ukrojona pajda chleba (zwłaszcza świeżego ) z dużą ilością masła - no, w ciągu jednego wieczoru byłam w stanie pół bochenka zjeść, jeśli mi smakowało A teraz przygotowuję to jedzonko z większą starannością, jest jeszcze pyszniejsze, ale się za to nie mogę zdecydować, na co mam ochotę

    Nie ćwiczyłam dzisiaj, bo jakoś tak nie wyszło Jutro nie będę, bo w niedziele mam wolne od gimnastyki Ale od poniedziałku już będzie normalny rytm zajęć (a nie taki luz, jaki miałam od dwóch tygodni - jeden dzień wolne, drugi szkoła, trzeci znów wolne, potem jakieś luźne lekcje, potem weekend długi...) i liczę na to, że mi to pomoże

    Swoją drogą, czy też tak macie, że jak jest wolne, to więcej zjadacie (albo macie ochotę zjeść) niż jak intensywnie pracujecie? Bo zauważyłam, że w soboty i niedziele to właściwie czas mi leci od posiłku do posiłku... No, dzisiaj jeszcze było to "od jednej próby przebrnięcia przez >>Romea i Julię<< do drugiej próby" :P Czytałam już wcześniej dwa razy, ale nic nie zapamiętałam, a w poniedziałek omawiamy i muszę być dobrze przygotowana, bo będzie kartkówka :P Więc w końcu się zabrałam i przeczytałam trzeci raz, ale chyba po piątym podejściu :P


    Cytat Zamieszczone przez antestor
    Cześć!
    może dzięki temu będziesz potrafiła wesprzeć koleżanki, którym się nie udało zatrzymać.
    No i tu jest jeden problem... ogólnie w mojej klasie jakoś tak dużo dziewczyn zaczęło się odchudzać - większość przede mną coś tam kombinowała, więc nie można powiedzieć, że chciały mnie naśladować czy coś... No i któregoś dnia przed wf-em zaczęła się na ten temat rozmowa, dziewczyny się chwaliły swoimi postępami (2-3kg - moim zdaniem chude są, no ale te akurat, które zaczęły, są dość rozsądne, i liczę na to, że już skończyły), ja chyba 3/4 z nich wyliczałam BMI I jedna z nich stwierdziła, że musi trochę schudnąć... policzyłam BMI - było 19,00. Mówię jej, że jest w dolnych granicach, a ona, że "tylko 3kg". Z kilkoma koleżankami powtarzałyśmy jej, że jest naprawdę szczupła, a jeśli ma coś, to najwyżej mięśnie (jest dość aktywna, chyba w siatkówkę gra), a ona się upiera, że tłuszcz... Potem przestawiła się na schudnięcie 5kg. Rozmawiałam z nią, mówi, że stosuje dietę SB, ale tę pierwszą fazę nie tak do końca jak ma być, bo je pieczywo, gdyż nie ma co innego brać do szkoły - ale ja się i tak o nią martwię, bo będzie miała chyba 17,5 BMI jeśli nie mniej... Z jej taką bliższą koleżanką też rozmawiałam (byłyśmy razem na warsztatach, i na diety jakoś tak zeszło) - okazało się, że ona ciągle twierdzi, że jest gruba, że ta jej koleżanka już jej setki razy powtarzała, że nie jest, ale że tamta się uparła... Ech, nie wiem, czemu tak się rozpisałam, ale nie wiem, co robić... Wiem, że drążenie tego tematu raczej nic nie da, z drugiej strony może ona się opanuje jednak... A ja mam z nią tylko tyle wspólnego, że chodzę do tej samej klasy... Więc nie chcę, żeby wyglądało, ze taka prawie obca osoba wtrąca się w jej życie... Macie jakieś pomysły, co jeszcze mogę powiedzieć, gdyby rozmowa w jakiś sposób zeszła na diety?
    Pozostałe dziewczyny mnie nie martwią, jakoś tak "szóstym zmysłem" ufam ich rozsądkowi - ale one nie są tak uparte... Ech, wygadałam się

    Cytat Zamieszczone przez antestor
    A co do wzrostu - ja zawsze podziwiam 180 - cmetrowe dziewczyny. Uważam, że jesteście piękne! Wiem, że pod pewnymi względami ciężko, ale jak dla mnie wygląda to ślicznie
    Cytat Zamieszczone przez chcebycchuda
    Ciesz się, że masz tyle wzrostu .......jest taki pewien plus Wyższe dziwczyny wyglądają zawsze trochę lepiej jak są grubsze od niższych....tak jakoś to zaobserwowałam
    A ja jednak takie ciągle mam wrażenie wystawania nad inne dziewczyny... Do problemu z ciuchami się już przyzwyczaiłam - inna sprawa, że może powinnam zamiast chudnąć - jeszcze utyć, bo jak produkują jakieś spodnie, to zazwyczaj takie, że jak mają długie nogawki, to są zdecydowanie za szerokie, a jak są dobre na szerokość, to dla mnie są prawie rybaczkami

    A co do tego wzrost-puszystość - ludzie mi mówili, że jestem chuda, że nie mam z czego się odchudzać... No ale teraz - wyglądam jeszcze lepiej (Hm, nikt nie wierzył, że miałam te 4kg nadwagi Bo to się rozkładało na wysokość - no ale jakbym tak się obżerała nadal, to pewnie po jakimś czasie byłoby 10kg, jakieś kłopoty z kręgosłupem czy coś... )

    Przykro mi, moje posty chyba nie będą krótkie, bo ja jak się rozpiszę... :P

  8. #8
    linunia jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    30-08-2006
    Posty
    0

    Domyślnie

    witaj Kama)

    Po pierwsze gratuluje Ci tak wspaniałych wyników w odchudzaniu,gdy byłam w Twoim wieku przy wzroście 163 ważyłam 79kg i nie umiałam sie jeszcze tak pięknie zmobilizować jak Ty,więc wielkie brawa dla ciebie

    po drugie brawa za to,ze jestes taka rozsądna w diecie i bardzo madrze do niej podchodzisz i dobrze,że rpzynajmniej staarsz się przemówic koleżankom do rozumu!

    Po trzecie rpzyznam Ci,że nie wiem jak powinno sie zwiększac dawki żywieniowe, moze spytaj agulon, ona kiedyś wychodziła z dietki i odpowiednio zwiekszała dawki kaloryczności, wiec moze Ci coś podpowie

    Natomiast co do głodu, to u mnie jest tak,że jem tylko do 18.00-tej, jeżeli ok 22.00 zaczyna mi burczek w brzuchu, wtedy pije ciepła herbatke najczęsciej rooibos waniliowa albo ostatnio odkryłam abrdzo smaczna herbatke Vitax antystresową,. takie ciepłe napoje uspokajają brzuszek))


    No to chyab tyle na razie hehe, przepraszam za tak długi wpis, mam nadzieje,ze przebrnełaś:d

    buziaczki i życze Ci pieknej niedzieli!!!

  9. #9
    kama 11 Guest

    Domyślnie

    linunia, będę musiała spróbować z tą herbatką Dzięki za radę! :* Zobaczymy, czy mój brzuszek będzie po napoju cichutki...

    Dzisiaj miałam legalne wagary, mama dała się namówić na zwolnienie mnie z jednego dnia szkoły... Tak więc rano zrobiłam sobie godzinkę gimnastyki - ojjj, strasznie się rozleniwiłam ostatnio, przez cały dzień dużym wysiłkiem było chodzenie po domu itp. (ale to mogło być tez ogólne osłabienie - niezbyt dobry, jak się okazało, miałam ten dzień). No, ale niektóre mięśnie to czuję tak, jak tylko od ćwiczeń

    Co zjadłam, wypisywać mi się nie chce - ale mam już za sobą 1340 kcal, więc jeszcze dzisiaj przed snem będzie 120, a jutro zobaczę, czy herbatka coś da

    A WOS i geografia są złe :P

  10. #10
    linunia jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    30-08-2006
    Posty
    0

    Domyślnie

    spróbuj spróbuj, ja jesli naprawde bardzo burczy wtedy do herbaty dodaje troche mleka i łyżeczke miodu, mniam))

    Powoli mięsnie trzeba rozruszać, a póżniej będzie już z górki

    Życze Ci udanego wtorku,

    buziaki!

Strona 1 z 6 1 2 3 ... OstatniOstatni

Zakładki

Zakładki
-->

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •