No nie powiem, pogrzeszyłam wczoraj piwkiem + trochę paluszków 8) No ale sobota była, więc nie żałuję :D
Dzisiaj już pięknie i dietkowo, na rower wsiądę wieczorem. Rano waga pokazała 59,5 - pamiętam, że w poprzedniej diecie zawsze po piwku mi waga miłe niespodzianki robiła. I to nie tylko odwodnienie, bo zwykle kolejne ważenia potwierdzały, że niższa waga nie wzrosła 8)
W Warszawie upaaałłłł przeokropny. A my głupole wybraliśmy się dzisiaj na cmentarz w samo południe, myślałam, że tam umrę taki był skwar :twisted:
edit:
No to tak: ostatni posiłek kalorycznie wyszedł ok, ale zjadłam trochę paluszków (skończyłam paczkę 8) ). Na rowerku 40 minut.