-
monic..a u mnie dziś dzień inny niż zwykle...i ja w pracy pierwszy dzień..tak z zaskoczenia...brzmi dziwnie, ale tak było...w piątek telefon..dziś rozmowa..i z marszu do roboty...nawet jedzonka nie wzięłam...ale mam do dyspozycji firmowy samochód to sobie do domku podskoczyłam he he no bo w końcu dieta, więc przecież plastra sera do sklepu nie pójdę kupować
plusy: nie będę się nudzić..mam miesiąc wolnego od szkoły (ale szkołę mogę też robić w trybie wieczorowym - 2 razy w tygodniu) no i miło się zarabia...
minusy: nie w zawodzie, a tylko dla zabicia rutyny 3 ostatnich miesięcy...
z poprzedniej pracy sama zrezygnowałam, bo byłam zbyt zmęczona...no i sobie fundnęłam wakacje...(coś o tej pracy i zmęczeniu już kiedyś pisałam bo się żaliłam wszem i wobec) i absolutnie nie żałuję tej decyzji...
no a tak ogólnie skoro do Ciebie sami dzwonią czy bym nie chciała popracować to aż dziwnie było odmówić ( bo ja to jestem takim typem że chciałabym aby mnie praca sama znalazła, a nie odwrotnie..ale cóż no w takim świecie tak się nie da - niestety nie jestem jeszcze :)materiałem dla head-hunter'ów)
spacerkowania pracowniczego było sporo - około 5 godzin
a ćwiczeń - zero
nie wiedziałam, że już dziś będę rabotać..więc dzień był taki niezaplanowany...w domku dopiero po 5-tej, potem obiad...i się tak zrobiła 22...
a jutro do pracy na 12..he he...zdążę się wyspać..ale tak sobie myślę, że może przełożę moje ćwiczonka na rano, bo po pracy jak zjem obiad to mi się nie będzie już chciało...chcę też pobiegać...ale pada, pada, pada..no i jeszcze burza była..ale się nie zniechęcę...poczekam aż będzie ładniej...a wtedy wyjdę hasać..bo ja sobie myślę, że to bieganie mnie odchudza..tak czy siak...ja wieczna anty-biegaczka idzie biegać...
natomiast rano na wadze 64,8...yes, yes, yes...granica 65-tki przełamana...teraz utrzymać ten efekt i dalej w dół...jak się cieszę to się gadatliwa robię..powyżej macie tego skutki..pozdrawiam...
jeszcze chcę cosik poczytać..dla odmiany po angielsku...niestety info które mnie interesuje mam tylko takie..a głód wiedzy mnie wzywa...
5 dzień zaliczony / 9 pozostało
-
No i rewelacja, teraz kiloski zleca szybciutko.
Tak poza tym to mnie zaciekawilas. Nie piszesz nigdy jaka to praca tylko tak ogolnikami a ja jestem ciekawa jak ci sie udalo do tego dojsc, zwlaszcza za granica.
Mnie dobija moja obecna sytuacja i fakt, ze w miescie , w ktorym mieszkam nie mam zadnych perspektyw na rozwoj albo nie umiem sie rozwinac co mnie strasznie dobija...
-
No i rewelacja, teraz kiloski zleca szybciutko.
Tak poza tym to mnie zaciekawilas. Nie piszesz nigdy jaka to praca tylko tak ogolnikami a ja jestem ciekawa jak ci sie udalo do tego dojsc, zwlaszcza za granica.
Mnie dobija moja obecna sytuacja i fakt, ze w miescie , w ktorym mieszkam nie mam zadnych perspektyw na rozwoj albo nie umiem sie rozwinac co mnie strasznie dobija...
-
No i rewelacja, teraz kiloski zleca szybciutko.
Tak poza tym to mnie zaciekawilas. Nie piszesz nigdy jaka to praca tylko tak ogolnikami a ja jestem ciekawa jak ci sie udalo do tego dojsc, zwlaszcza za granica.
Mnie dobija moja obecna sytuacja i fakt, ze w miescie , w ktorym mieszkam nie mam zadnych perspektyw na rozwoj albo nie umiem sie rozwinac co mnie strasznie dobija...
-
praca i ta stara i nowa banalna...ale może zacznę od początku...
z PL wyjechaliśmy w listopadzie 2006...mój T. pojechał z kontraktem w ręce, a ja oczywiście z nim, taki był nasz postudyjny plan...łaziłam od agencji do agencji za jakąś pracą..i jakieś dorywcze się trafiały a od lutego kolejnego roku zaczęłam pracować tam gdzie T. - bo mnie wciągnął, polecił..jak kto woli...a pracowałam jeżdżąc małym trackiem z paletami i składałam zamówienia dla sklepów...spożywka lodówkowa...nawiasem mówiąc fajnie potem było iść do sklepu znając wszystko co w chłodziarach siedzi...:) i tak tam trwałam przeszło rok ...jeśli orientujecie się w przepisach unijnych oraz ograniczeniach duńskiego rynku pracy..zresztą to tak jak w Anglii było przed 2004...wymagane pozwolenie na pobyt, pracę.. najpierw trzeba było mieć pracę żeby się starać o pozwolenie...takie błędne koło...było mi względnie dobrze i się zasiedziałam w tej mojej chłodziarce...ale do czasu...w końcu odeszłam, by odpocząć i szkolić duński...i minęło 3 miechy i mam wakacje...tutaj są krótsze niż w PL..od sierpnia wracam do szkoły...a od lipca wzięłam się za poszukiwania pracy..tej właściwej...czekam obecnie na "ocenę mojej wiedzy"...dyplomu i arkusza ocen ze studiów...przy okazji poznałam gościa który działa w państwowym programie integrowania cudzoziemców...ma on dużą sieć znajomości i może się nam przysłużyć w znalezieniu "czegoś w zawodzie"...ja póki co chciałabym załapać się na staż lub praktykę..ale muszę czekać na tą wspomnianą ocenę..dochodzę już do nowej pracy...zatem ten kolega ma kolegę, który był w potrzebie...i my się nawinęliśmy...zostaliśmy poleceni :) a jesteśmy dystrybutorami gazet...zatem nicoletio widzisz że praca banalna...ale za godzinkę ok. 60 zł brutto więc całkiem pozytywnie i tylko 5 godzin dziennie:) od 12 do 17...do tego kilka godzin w sobotę...a umowa tylko na lipiec.....
po tych trzech miechach leniuchowania miło jest coś (cokolwiek) porobić...
obecnie planuję szkolić i jeszcze raz szkolić język, bo bez tego będzie zdecydowanie trudniej o pracę...a ja mam wyższe ambicje niż praca fizyczna...w końcu po coś się człowiek kształcił..ale nie ukrywam że jeszcze nie wiem w czym się widzę w przyszłości..ale to z czasem przyjdzie...:)
obecnie staram się o staż w LEGO Co. - zobaczymy co z tego wyjdzie....
no i tyle o zawodowych sprawach
a co do dietki dziś znowu mniej...64,4...
jak wczoraj pisałam, tak i zrobiłam...pobudka przed 9-tą...godzinne ćwiczonka...potem omlecik na śniadanko i przygotowałam sałatkę do pracy...miły dzionek choć znowu pada..i nici z biegania..ale za to się nałaziłam..pracownicze spacerkowanie...
Trening:
steper 30, brzuch 15, ciało 15...zaraz jeszcze trochę pokręcę hula-hopem
Spacer:
zaliczone
Płyny:
jeszcze nadrabiam, kupiłam rano butelkę 2 litrową i obecnie ją kończę, do tego litr innych płynów..więc jest okej
Jedzonko: jak najbardziej ok...
6 dzień zaliczony / 8 pozostało
-
nomorejojo, no to gratuluje pracki, latwa i 60zl za godzine (??!!)
zeby tak w polsce byo hihi woww
-
tyle że ja za kawalerkę płacę przynajmniej 2 polskie tysiaki..ale lubię tu mieszkać..tylko mi czasem rodzinki i moich znajomych brakuje...no tak i zapomniałam dodać o podatkach..ostatnio 8% na socjal + 38% od reszty dla państwa...
-
hula hop zaliczone: 15 min w prawo, 15 minut w lewo
-
środowy poranek..dziewiąta na zegarku...a ja już po szklance soku pomidorowego i przebrana w strój sportowy...idę steperkować...
dziś siódmy dzień 14-dniowego planu...obecnie jadam według zasad SB
życzę wszystkim udanego dnia
-
Powialo optymizmem :)
Sliczne jedzonko. Najbardziej ci zazdroszcze tych plynow, ja nie potrafiepic wody, po prostu mi nie smakuje :(
Co do pracy to po wczesniejszych opisach wyobrazalam sobie ciebie siedzaca za biurkiem i odbierajaca azne telefony. Podziwiam cie, bo ja nie wiem czy bym sie zdecydowala na wyjazd do panstwa bez znajomosci jezyka a dunskiego niestety w szkolach nie ucza.
Ja za moja 1 bedroom (teoretycznie dwa pokoje) place 411F miesiecznie czyli 1650zl . Do tego internet 10F, prad 25F, woda 28F, i podatek mieszkaniowy 21F...najgorsze, ze to wesele wisi nad nami a oszczedzic sie nie da :(