Wyznania:
- dwa dni z rzędu żadnych ćwiczeń
- dwa dni z rzędu podjadania dużych ilości migdałów i sera
- zatem słabo dietę trzymam
- skutki: waga wskazuje 64 kilo
- koniec miesiąca zbliża się wielkimi krokami: miałam zrzucić przynajmniej 4 kilo ( z 66 do 62), a ledwo pozbyłam się dwóch
- ale ogólnie jestem zadowolona, bo mimo wszystko waga trochę spadła...muszę się tylko ponownie w garść wziąć i przerwać to pasmo podjadania...cel tak blisko a ja się znowu łamię...
gdzie moja silna wola..ehh...
Okej..powiedziałam co mi na żołądku ciążyło...a teraz zimny prysznic przyjmuję i biorę się już od dzisiaj za siebie, a nie od jutra..porządnie..bez podjadania..trzymając się wytycznych diety...
czy jest sens wyznaczać sobie granicę osiągnięcia wymarzonej wagi..może na razie się z tym wstrzymam i zacznę się po prostu odchudzać..a granica i tak się sama w końcu wyznaczy...
modyfikuję mój tickerek..cieszę się bardzo z tego co już osiągnęłam..ale czas zacząć myśleć o tych kilogramach które jeszcze mam do zrzucenia, a nie wciąż celebrować te już zrzucone...
Zakładki