od dzisiaj odliczam do minus siedmiu... tak nazywam odchudzanie, to taka moja mała autosugestia wizualizacja, czy jak to się tam zowie
wczoraj (na wadze) wyszło, że jak do tej pory udało mi się odliczyć do minus sześciu. kilogramów oczywiście. w około 6 tygodni. a wszystko dzięki staremu, dobremu, oklepanemu TYSIĄCOWI. ucieszyłam się jak głupia strasznie to było motywujące, ale wcale nie przeszkodziło mi nażreć się wczoraj :/ jednak dzisiaj jest już nowy dzień i, miejmy nadzieję, coś takiego dłuuuuugo mi się nie przydarzy.

to może coś o mnie? postanowiłam założyć ten wątek z kilku powodów - pierwszorzędnym powodem jest ogromna pomoc w otrzymywaniu wymarzonej sylwetki. bo chyba to, że się pisze niby dla siebie, ale jednak nie tylko, daje dużo siły, popycha do działania. coś w tym jest - mniej chętnie sięgnie się po coś "zakazanego" (w sensie jedzeniowym, oczywiście ), kiedy ma się tę świadomość, że się musi potem to opisać poza tym w chwilach słabości przydaje się mały kopniaczek...
jak na razie ważę 62 kg. startowałam z 68/68,5. jak wspomniałam, udało mi się odliczyć do minus sześciu. "do zrzutu" pozostaje mi jeszcze ok. 7 kg, czyli tylko 1 kg więcej niż udało mi się zrzucić teraz. tak jak teraz to opisuję, to powoli dochodzę do wniosku, że chyba nawet nie chodzi mi o utratę czysto kilogramową... w sumie wszystko jedno, ile się waży... gdzieś słyszałam, że WAŻY SIĘ TYLE, NA ILE SIĘ WYGLĄDA mądre to.

wydaje mi się, że jestem dosyć aktywną osobą. mam 17 lat (już? dopiero?), uczę się i aktualnie mam wakacje (jeee...), więc w związku z tym odpadła mi część aktywności fizycznych, które mam zapewnione w czasie roku szkolnego t.j. wych.-fiz. i treningi. na szczęście został basen..., nie tego mi nie zabrali! od 2 lat gram w piłkę ręczną. nałogowo, wyczynowo. kocham to ale niestety w wakacje nie ma treningów... moją zmorą są spore dolne partie ciała, konkretnie biodra i uda. nie dość, że rozbudował mi się nieźle od treningów (to nie problem ), to jeszcze pokrywa je warstwa tłuszczu. ale ja się nie dam! nie dam się!

uf, ale żem się rozpisała. nie przynudzam. cya :*