Utyłam, przeraźliwie, obleśnie się spasłam - wybaczcie ale inaczej ująć się tego nie da. Jeszcze rok temu byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, po wielu latach walki z sobą, z kompulsami i z ciągłym "od jutra" schudłam i osiągnęłam wymarzoną wagę. Byłam wtedy zakochana i wszystko wydawało się takie proste. Wreszcie mogłam założyć na siebie to co chciałam a nie to w co się akurat mieściłam, zewsząd słyszałam komplementy i miłe słowa... Później przyszedł czas rozstania ale o dziwo trzymałam wagę, tragedia nastąpiła w Anglii - praktycznie żywiłam się tylko słodyczami a na efekty nie trzeba było długo czekać.... Jestem zrozpaczona, mam ochotę wtulić twarz w poduszkę i płakać płaczem najbardziej gorzkim ze wszystkich tych, do których zdolny jest człowiek. Codziennie próbuje przejść na dietę i codziennie ponoszę klęskę - to chyba jakiś uraz psychiczny bo na samą myśl o odchudzaniu zaczynam jeść wszystko co wpadnie mi w ręce Nie mam już siły, nie mam się w co ubrać, praktycznie nie wychodzę z domu, marnuje najpiękniejsze lata życia
Dlatego zakładam tu wątek, głęboko wierze, że pomoże mi wyjść z tej jedzeniowej obsesji. 11 kg tyle chce schudnąć, dokonam tego do końca roku.
Moja dieta będzie prosta, zastosuje metodę, która pomogła mi schudnąć rok temu.1000 kcal i 5 małych posiłków to nie jest dieta dla mnie - ja muszę najeść się do syta. W liczeniu kalorii też dobra nie jestem (przechodziłam przez to nie raz) - to ciągle rachowanie sprawia, że cały czas myślę o jedzeniu w efekcie czego rzucam się na wszystko
Wiem, że wiele osób powie, że to niezdrowo ale ja inaczej nie potrafię. Będę jadła dwa solidne posiłki dziennie - porządne śniadanie i obfity obiad - wszystko to na co będę miała ochotę (z wyjątkiem słodyczy i zbędnych tłuszczów np na ziemniakach). Jeśli zsumuję kaloryczność tych dań i tak pewnie wyjdzie 1000kcal więc powinno być ok. Mnie zgubiły późne kolacje - dlatego teraz chce je wyeliminować całkowicie z jadłospisu -jeśli już naprawdę nie będę wytrzymywała ssania w żołądku zjem jabłko lub marchewkę. Oczywiście w odchudzaniu niezbędny jest ruch, planuje dwa razy w tygodniu aerobik, raz basen i codziennie minimum 15 km na rowerku stacjonarnym (czyli godzina jazdy).
Dam rade, dam, potarzam to sobie jak mantrę. Racjonalnie, spokojnie, bezstresowo zrzucę zbędne kilogramy i już nigdy więcej nie pozwolę na to aby jedzenie rządziło moim życiem. Tylko proszę trzymajcie za mnie kciuki i zajrzyjcie tu od czasu do czasu
Zakładki