-
Wróciłam
Teoretycznie to w Krakowie byłam już 30ego, ale nie miałam zupełnie czasu, by choć na chwilkę usiąść przed kompem. Dlatego piszę dopiero teraz.
Przez okres świąteczno-sylwestrowy właściwie wcale się nie pilnowałam. Z moich postanowień udało dotrzymać mi się tylko tego, by nie kupować sobie samodzielnie słodyczy (zmiękłam dopiero wczoraj). A jednak...jakiś strasznych efektów nie ma. Z porównaniu do początku diety jestem o 1 cm węższa we wszystkich wymiarach :d Czyli...utrzymałam, co miałam no, chyba, że ten spadek to kwestia odwodnienia i mi jutro przybędzie kilka cm :P
Rzecz w tym,że teraz się trzeba solidnie wziąć do roboty. Dzisiaj mi to średnio wyszło...słodycze zrobiły nadprogramowe 500 kcal i jest jakieś 1700...nie ma tragedii, ale jutro musi być lepiej !
Jutro idę znowu na uczelnię, mój tryb życia wraca do normy i chcę zacząć ten nowy rok z dietą (no i uczyć się!). Jest szansa, że nie będzie teraz zbyt wielu kuszących imprez, bo sesja się wielkimi krokami zbliża, a ja jestem zieloniutka jak szczypiorek na wiosnę po prostu.
Zastanawiam się jaki cel i na kiedy sobie wyznaczyć. Bo właściwie to nie mam żadnego konkretnego i boję się, że motywacja mi osłabnie ("być szczuplejszą jak najszybciej" to jednak coś mglistego).
Może 70 cm w pasie do "po sesji"? :P
-
Co jak co, ale ostatnie dni to do udanych nie należą niestety :/
Do południa wszystko mi wychodzi, a potem rzucam się na słodycze :/ Wrrrr :/
Od dziś znowu się biorę. Do poniedziałku mam wyższy limit kcal (jadę do domu), ale zakaz kupowania sobie słodyczy! Basta! :P
No i od dziś wznawiam a6w
Uchh...trza się wziąć za siebie. Gorzej z tym,że przestaję mieć czas na cokolwiek. Trudno, jakoś to będzie
Trzymajcie się
-
Jak tam baszku- jestes jeszcze Mam nadzieje, ze nie przybylam za pozno z motywacja
-
Brrrr. Fatalnie. Po prostu fatalnie.
Nie idzie mi zupełnie odstawienie słodyczy. Dzisiejszy dzień to całkowita porażka w tym względzie: bułka, batony, KFC, ciacho. Nawet nie liczę kcal.
Na dodatek rozkładam się - znaczy bierze mnie jakieś przeziębienie czy inna grypa. Wszystko mnie boli, raz zimno, raz gorąco i ogólnie smęcąco-męczący.
Stwierdziłam, że wypiszę sobie wszelkie czynniki motywujące, otóż i one:
-dżinsy! nie mieszczę się we właściwie żadne w jakiś porządnych sklepach,
-wielki brzuchol - nie dość, że tłuszcz, to jeszcze wzdęcia - a na diecie one znikają (bo mało jem),
-cudna bluzka z odkrytymi plecami gdzieś głęboko w szafie (moje plecy nie wyglądają teraz najlepiej),
-ogólnie lepsze samopoczucie.
Jakieś marne te motywatory...ale może to dlatego, że ja sama jestem dziś marna :P
Plan na jutro:
-wejść na forum i się wyspowiadać,
-nie zjeść żadnego batonika/czekoladki/ptasiego mleczka etc - dozwolone jest ciacho (bo leży i zjeść je trzeba) w limicie kcal,
-1500 kcal,
-zacząć a6w !
A teraz kop w dupsko, czas przestać marudzić i posprzątać ;]
Nicoletia - nigdy nie jest za późno
-
Uchhh
Śniło mi się dziś, że ważę 82 kg że idę się do lekarza zważyć, a tu taki klops - 82 kg co najgorsze, to wcale nie jest takie mało prawdopodobne :P
Może dlatego mam dziś większą motywację, niż zazwyczaj :P zwłaszcza, że zmierzyłam się i moje obżarstwo nie pozostało bezkarne - mam 75 cm znów w talii :/ Czyli ostatni miesiąc zmagań wyszedł na 0, wrrrr :/
Plan na dziś:
-1500 kcal (plus niewliczane hallsy, gripexy, herbatki z cytrynką - trza się jednak leczyć)
-gibam się przy a6w, no other way :P
-godzinka spacerku (na/z uczelni)
Chyba tyle. Zwłaszcza, że jutro kolokwium zaliczeniowe :P
Trzymajcie się ciepło
-
Dzisiejszy dzień był bez słodyczy
Pierwszy, najtrudniejszy krok za mną
Niestety, jeśli chodzi o kcal, to nie było tak różowo - nieco poniżej 2000, bo latając cały dzień skusiłam się wieczorem na pocket burito :P
Jeśli idzie o ruch, to ćwiczyć nie miałam kiedy, a teraz tak mnie głowa boli, że myśl o ćwiczeniach wzbudza we mnie mdłości. Za to latania po mieście było z 5h :P
Reasumując - nieźle, acz mogło być lepiej.
Jutro z rana kolokwium - powinnam się wyspać. Trzymajta się
-
Kaloriami sie nie martw bo w koncu sie duzo ruszalas Co dzisiaj slychac
-
Chciałabym napisać,że przez te ostatnie 3 dni było ok- ale nie było. Pierwszy dzień super, zmieściłam się w limicie i obyło się bez słodyczy. Drugi - impreza, na której się nie wstrzymywałam. Dziś - nie udało mi się wziąć w garść po prostu :/
Ale nareszcie coś mną ruszyło. Widziałam się dziś ze znajomą, której parę miesięcy na oczy nie oglądałam. Dziewczę było ode mnie kilka cm niższe, ale podobnej budowy, raczej przy kości, nosiło luźne dżinsy, adidaszki i jakieś tshirty, zero makijażu. Przyszła dziś z nowym facetem, a mi kopara opadła - schudła, świetnie wygląda w czarnych rurkach (a niewielu osobom się to moim zdaniem zdarza - zwłaszcza niskim), jej twarz nabrała rewelacyjnego wyrazu (plus dobry makijaż). Siedliśmy wszyscy, jakiś soczek, ptasie mleczko...i nagle poczułam się głupio :P Bo ja dalej nie wyglądam fajnie, muszę siedząc upychać sobie wałki tłuszczu, coby mi się nad pasek nie wylewały...i wcinam to ptasie mleczko, aż mi się uszy trzęsą. Żałosne. Przecież też mogę schudnąć, mogę dobrze wyglądać - trzeba tylko włożyć trochę pracy. I nie poprzestawać na "przecież nie jest tragicznie", wyrzucaniu "grubych zdjęć" itd.
Także...w końcu mam motywację. W końcu wiem, że też chcę, żeby znajomi, którzy mnie dawno nie widzieli mieli takie miny, jak ja dziś. I uda mi się.
Zaczynam od zaraz - co prawda dzień i tak jest na straty, ale to wcale nie znaczy, że w ramach tego mam się obeżreć batonikami. Nic już dziś nie jem i zaraz się zabieram za ćwiczenia.
Plan na jutro:
-dieta płynna - przyda mi się trochę rygoryzmu - 1000 kcal w samych płynach (soki, jogurty, zupki);
-a6w, rozciąganie
-praca zaliczeniowa :P
Ale się rozpisałam. Ale naprawdę mną to ruszyło. Trzymajcie się
-
No to masz motywacje. Ja mam ten problem,ze jako takiej motywacji nie mam. Z jednej strony chce pokazac wszystkim i schudnac, z drugiej strony A. mnie akceptuje i nie pcha mnie do odchudzania. Ja bym z jednej strony chciala aby mi powiedzial, ze jestem gruba i musze sie odchudzac a z drugiej strony jakby tak zrobil , to bym sie obrazila...hehe, kobitki sa dziwne.
Ja tez od dzisiaj biore sie tak porzadnie do tej calej diety i mam nadzieje, ze do Polski pojade z piateczka z przodu. Milej niedzieli
-
nicoletia u mnie zawsze było podobnie z motywacją - niby chcę, a mi się nie chce :P
Ale teraz biorę d**ę w troki - jestem głodna jak jasny pierun, nie myślałam, że mój żołądek jest w tak fatalnym stanie :P
Na szczęście wyczaiłam, że kostka rosołowa rozpuszczona w gorącej wodzie dobrze robi na głoda, więc się nią będę raczyć do wieczora. No i chyba wcześnie pójdę spać :P
Zdam jeszcze relację potem
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki