Aga współczuję z powodu chorej córeczki.
Mam nadzieję że szybko się wyleczy z tego....
A co do pracy, to jakieś kroki już podjęłaś.....
Aga współczuję z powodu chorej córeczki.
Mam nadzieję że szybko się wyleczy z tego....
A co do pracy, to jakieś kroki już podjęłaś.....
Uff, dobrze, że córcia ma się lepiej, ale masz rację, lekarz niezbędny
No to miłego żołądkowego ssania życzę Aguś
Spokojnego wtorku
Hejo
Ja na szybko, bo roboty masa
Córa ma tylko jakąś lekka infekcję, ale na szczęście małż w domu przy kompie pracuje, to zostanie z nią do końca tyg. i nie będę musiała urlopu brać Ale pogoda teraz faktycznie chorowita dla tych dzieciaków, poł przedszkola nie ma
Żoładek mój wczoraj odpoczywał - 1020kcal po podliczeniu - malutko, jak na mój limit 1400-1500 No i bieganko było - zaraz gonię sobie swój suwak ćwiczeniowy uzupełnić a potem pstaram się Was poodwiedzać na raty
Buziole kochane moje
ps. Kasia -Oskubana, bo bym przegapiła Twoje pytanie : na razie jestem na etapie rozsyłania dokumentów do tych firm w których ja bym chciała pracować Zobaczymy, czy będzie jakikolwiek odzew, bo te firmy teraz najczęściej pracowników nie szukają. Następnym krokiem będzie odpowiadanie już an konkretne ogłoszenia.... oj nie chce mi się
Nie cierpię szukania pracy ...
w ogóle leń ze mnie
aby do wiosny
Etap I start 2-01-2014 koniec......- odchudzanie SEZON NA ODCHUDZANIE ......
Etap II ..... wychodzenie z diety
Etap III ..... stabilizacja wagi i pilnowanie się do końca życia
Pracy tak naprawdę szukałam tylko raz, choć to moja 3 w życiu firma i nie wspominam tego miło
Te rozmowy kwalifikacyjne, sprawdzanie umiejętności, testy psychologiczne, stres ... brrrr
Nie chciałabym tego przeżywać jeszcze raz, mam za słabe nerwy ale Tobie Aguś życzę bardzo mocno POWODZENIA
Przyjemnej środy
Aga mi też by się nie chciało bo jestem zaklimatyzowana....
Ale trzymam kciuki ...
Może firma się odezwie który Ty sobie wybierzesz - powodzenia
Buziaki Agus! i trzymam kciuki za prace
Dzień dobry
Wczoraj przekonałam się nieprzyjemnie, że tysiak to nie dla mnie Szczególnie w biegowe dni Zjadłam razem z obiadem 900 kcal, odczekałam ze dwie godziny i wyszłam pobiegać. No i kiszka Siły mnie poadły już po 5 km I to nie chodzi o to, ze oddechu brakowało, czy mięsnie nie wytrzymywały... nic z tych rzeczy. Po prostu jakaś taka słabość mnie ogarnęła, że przebierać nogami nie miałam siły Chwila marszu pomogła i mogłam dalej potruchtać powoli, potem znowu marsz... i tak wyszło, że 50 min biegu było, 10 min marszu a do domu jak się dowlekłam, to nie miałam siły na nic Było mi słabo i cholernie zimno - co dziwne, bo po wysiłku człowiek raczej gorąco. Zapodałam sobie kromkę ziarnistą z dżemem , żeby cukier podnieść i energii dodać. Pomogło. Mogłam nawet potem już porozciągać się solidnie. No a potem znowu sabość i wmusiłam w siebie jeszcze trochę żarełka, choć zupełnie nie miałam siły buzią ruszać
W rezultacie było wczoraj jakieś 1200 kalorków.
I teraz tak sobie myślę - drugi dzień na tysiaku, trugi dzień biegowy i już tak mój organizm reaguje A przy tym jeszcze zdałam sobie sprawe, ze te tysiaki moje, to mało weglowe były. To wszystko wyjaśnia, bo już dawno odkryłam, ze bez węgli to biega mi się niefajnie Choć małż trochę na koniez zburzył moją teorię, bo stwierdził, ze to też z odwodnienia mogło być, bo ja o piciu to często zapominam i na samej kawie żyję, a przy wysiłku fizycznym to jednak nie za dobrze
Dziś zaplanowałam sobie jakieś 1300 (do 1400) i odpozynek od biegania i wszystko powinno wrócić do normy No i nawadniam się też, żeby już takich ekcesów nieprzyjemnych uniknąć
Zakładki