Wczoraj miałam kryzys diety - zastanawialam się czy to ma sens, bo już zmęczona jestem tym życiem w ciągłych ograniczeniach, liczeniach kalorii itd.
Ale doszłam do wniosku dzięki forum, że ta dieta to nie ma być krótki okrez mojego życia, ale jego zmiana tzn. zmiana mojego nastawienia do jedzenia...Także od dzisiaj nie liczę kalorii - nie zastanawiam się, czy już przkroczyłam 1000 kalorii dziennie czy nie...Za to:
1. Jem regularnie w odstępach 3 godzin
2. Nie jem słodyczy, białego pieczywa ani innych rzeczy uznanych ogólnie za tuczące i niezdrowe
3. Ostatni posiłek jem o godz.19
4. Przynajmniej dwa razy w tygodniu maszeruję ok.30 minut na świeżym powietrzu
5. Codziennie skaczę 100 razy na skakance

Zdrowe, rozsądne żywienie ma mi wejść w nawyk...Nie mogę przecież liczyć kalorii do emerytury

Aha! I do 4 maja się nie ważę - zobaczymy, jak przez ten czas sprawdza się mój nowy system "odmiany życia"...