Wersja do druku
Hej Pris!
Miło, że jesteś znów z nami! Tzn nie, że znów jesteś na diecie, ale że znów jesteś wśród nas. Oj, jakoś pokrętnie to tłumaczę, ale chyba zrozumiesz, o co mi chodzi. 8)
Nie wiem, czy mnie pamiętasz. Byłam kiedyś na tym forum pod nickiem Asiontek, to był ten czas, kiedy wszystkie "jechałyśmy" na SB :) Niestety, moje konto zostało zablokowane i teraz jestem drShepherd :)
Cieszę się, że tak ładnie Ci idzie! Strój super - biust godny pozazdroszczenia :)
pozdrawiam niedzielnie
Asiontek! :D Kopę lat! :lol: Fajnie że jesteś :)
Co do folgowania to dziś kolejny kiepski dzień :? Co prawda kalorycznie jest jako-tako, ale nie jest to jakościowo dobre jedzenie :roll: KARKÓWKA, ech...
śniadanie: 2 kromki ciemnego chleba z szynką i warzywami, herbata z cukrem (350kcal)
II śniadanie: jogurt, banan (250kcal)
obiad: karkówka duszona, mizeria (600kcal)
kolacja: kromka chleba z serem i warzywami (200kcal)
= ~1400kcal.
Od jutra wracam do normalnego jedzenia, zupki, sałatki, itd. "Zwyczajne", polskie jedzenie, typu czerwone mięso, itp. jest cholerrrnie kaloryczne :roll: Ale uznajmy ten weekend za odpoczynek na półmetku. Zresztą: i tak jestem na minusie swojego zapotrzebowania kalorycznego (1900-2000kcal).
Ale może to faktycznie "kopnie" mi metabolizm? ;) Byłoby fajnie.
co słychać, pris?
Uff, ciśnienie dziś niskie i ogólnie burzowo, jakaś rozmamłana jestem :?
Dziś pożarte:
śniadanie: 2 kromki ciemnego chleba z szynką i warzywami, herbata z cukrem (350kcal)
II śniadanie: kawa z mlekiem i cukrem (80kcal)
obiad: piers kurczaka z grilla, ziemniaki gotowane (100g), surówki (350kcal)
podwieczorek: mleko zmiksowane z bananem i cynamonem (150kcal)
kolacja: sałata lodowa z kurczakiem bez dressingu (150kcal)
= ~1100kcal.
Tak akurat zostało trochę na big milka... :roll: Ale lepiej nie ;)
mmmmmmm banan zmiksowany z mlekiem i cynamonem, toż to miodzio musi być! :D
miodzio to by było, jakby tam jeszcze miodek dorzucić :mrgreen:Cytat:
Zamieszczone przez Felicja
ładne to menu, ale skromniutkie takie... Ty naprawdę głodna nie jesteś? :shock:
ja bym była :P
Felicja, racja :) chociaż jakby się tak częściej jadło, to chyba efekt byłby odwrotny :lol:
ale właśnie to jest przykre na tych wszystkich głupich dietach cud- je się jak myszka przez tydzień a potem wystarczy dzień czy dwa, żeby wszystko nadrobić :evil:
Pris możesz mi proszę napisać ile zapłaciłaś za rower?
popieram - banan i cynamon mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm <kapie ślina>
Hmm, ten banan z mlekiem to w Zbliżeniach na Kazimierzu dają, całkiem niezła rzecz, zimna i spieniona ;) no i kalorii też niewiele.
Agassi ja wiem czy skromniutkie menu...? Właściwie obiad był dość solidny, bo z ziemniakami. Ja do trzeciej to nie mam apetytu, bo śniadanie jednak zjadam spore i staram się je urozmaicać warzywami najróżniejszymi. Wieczorami jest gorzej, ale staram się opanować... Ostatnio jest kiepsko z wolą, przyznaję. Mam irracjonalne bunty, zaczynam się trochę bać swoich smaków :roll: Dziś te ziemniaki zjadłam, bo nie jadłam ich już od strasznie dawno (prawie dwa miechy będą) i chciałam się poczuć normalnie i bez ograniczeń... :roll:
Zaczynam czuć zmęczenie, to niedobrze. Ten gril w sobotę i pyszne mięska przypomniały mi, jak to jest po prostu sobie żyć i jeść nie myśląc o tym. Nie licząc kalorii. CHOLERA! Jutro idę na wegańską zupę i sałatkę, bo czuję równię pochyłą w bliskiej perspektywie. Wiem, że pofolgowanie sobie na dłuższą metę i dopuszczenie nawet 1500kcal przez powiedzmy tydzień (dla odpoczynku) spowoduje, że następny tydzień to już będzie 2000kcal. I koniec.
Będzie dobrze! nie ma innej opcji :D
pozdrawiam