witam wszystkich. mam 24 lata i dosyc swojego tłustego tyłka, brzucha nog, są paskudne, odrazajace.ostanio zadałam sobie pytanie dlaczego nie jestem w stanie sama zapanowac nad moja waga? przeciez w zyciu codziennym daze do perfekcji-wszystko za co sie biore chce robic najlepiej jak mozna. wiec dlaczego z moim ciałem sobie poradzic nie moge? no własnie dlaczego?koniec z tym, jeszce bede biegac po plazy prezentujac moje nowe ciałko, inni wzroku ze mnie spuscic nie beda mogli a ja bede upajac sie tym uczuciem.tak własnie bedzie.tym razem osiagne mój cel.mam juz serdecznie dosc bycia ta grubsza,puszystsza. marze o tym aby kazdy ciuszek na mnie pasował...ahhhh. własnie tak bedzie. dzis jest trezci dzien mojej diety.bede tu pisac codziennie jak mi idzie, mam nadzieje ze znajde bratnia dusze która mnie wesprze. sama swiadomosc ze musze sie tu wyspowiadac bede dodawala mi energi.no wiec dzis zjadłam parowke morlinke, pól zwykłej białej bułeczki,maly kefir z wkrojonym szczypiorkiem, kromka wasa.no i woda, a w momemtach trudnych tik taki owocowe.prawde mówiac mysklałm ze bedzie gorzej a to juz trzeci dzien a ja jestem super pozytywnie nastawiona.łykam witaminki, chrom, revalid. moze ktos przyłaczy sie do mnie??razem razniej. do lipca zgubie te 10 kg