Witam ponowne
Czas przyznać się do wszystkich grzechów i grzeszków, które doprowadziły do mojej nadwagi.
Paluszki, czipsy, kanapeczki, czekoladki, batoniki, winko i piwko doprowadziły do tego, że przy wzroście 1,70 waże 65.8.
Myśleniem o diecie jestem opętana odkąd pamiętam. Niestety na myśleniu zwykle się kończyło. narzekałam, marudziłam, nieraz płakałam i na tym koniec. Mówiłam sobie: od jutra, od poniedziałku, od 1-go, od 15-ego itd.
kiedyś zaczęłam dietę SB, ale wytrzymałam na niej tylko 10 dni.
Teraz, odpowiednio zmotywowana (w październiku wychodzę za mąż ) powracam do diety. Tym razem mądrze, spokojnie, bez zrywów. Marzeniem byłoby 57 kg, ale jak będzie tylko 60 to też się nie obrażę
Dietę rozpoczęłam w poniedziałek (26.05, waga wyjściowa 66,3)), więc jak zawsze, jak to na początku bywa, jestem pełna wiary i nadziei że tym razem to się uda. A kiedy zacznę tracić nadzieję, liczę na Was że wesprzecie i kiedy będzie trzeba kopniecie w gruby tyłek.
Każdego dnia staram się jeść 1000kcal i nie przekraczać 1200 kcal. Dodatkowo dziennie katuje stepper po pół godziny dziennie, robię brzuszki, ćwiczę z hantlami.
Pół miasta zjeździłam za hula - hop, ale dłużej go szukałam niż używałam. Potrafię to przeklęte kółko utrzymać całe 0,00003 sekundy i wyglądam jak trzęsący się paralityk. Tak więc Marian ( narzeczony, imię zmyślone) kupił mi twister. Fajna sprawa, tylko że łapie mnie kolka po minucie obrotów.
tak więc każdego dnia walczę, żeby tylko nie wyglądać jak wielka biała beza za 135 dni.
dzisiaj poszło już do brzucha:
- dwie kajzerki (240 kcal) - wiem, że muszę je wywalić i powrócić do razowego
- 4 plastry szynki gotowanej (4*79=316 kcal)
- baton Nestle Fitness (90kcal)
Na obiad jest zapalanowane :
- pół piersi z kurczaka, gotowanej (108 kcal) + pół paczki warzyw na patelnię Hortexu (100 kcal)
Dzisiaj mam dzień wolny od zarzynania steppera, ponieważ mam spotkanie z przyjacielem i pewnie późno wrócę.
Liczę na wasze wsparcie i kopniaki, kiedy tylko trzeba będzie.
Pozdrawiam serdecznie
Zakładki