Czyli dzisiaj start drugiego etapu 9 sierpnia - 9 listopada, w sumie 93 dni i chciałabym schudnąć około 10 kilo.
Jednak przez ostatnie 4 miesiące zdrowej diety nauczyłam się, że w odchudzaniu matematyka się nie sprawdza, a organizm nie będzie chudł jak w zegarku 1000 g na tydzień. Może być kilogram, może być pół, a może być i zastój przez dwa tygodnie. Poza tym zaobserwowałam na sobie, że organizm bardzo źle znosi także wszelkie eksperymenty, więc bedzie dalej powolutku, ale z głową.
Jedyny wynalazek, na który sobie pozwolę to poniedziałkowy Dzień Wodnika. Dzisiaj niestety musiałam sobie odpuścić, bo mam migrenę, ale poza takimi wypadkami bedę go jednak stosować.