Chłopaki nie płaczą. Chłopaki nie prowadzą pamiętników. Postanowiłem złamać ten drugi stereotyp i właśnie zacząłem. Ma to związek z tym że mam mega końcowowakacyjną depreche. Od kilku dni nic nie schudłem mimo że duże ćwicze i trzymam diete. A tu koniec wakacji i ja właśnie chciałem schudnąć ile tylko sie da, a dopiero we wrześniu przystopować i chudnąć stopniowo.
Dietę zacząłem 5.08 i do 25.08 schdułem 6 kg. Od tamtego czasu stoje w miejscu, nadal 92 kg. Chciałem zejść do 1.09 do 89 kg, a przynajmniej 90 kg, ale chyba coś mi nie wyjdzie . Cóż, mój organizm jest nieubłagany i akurat wybrał sobie niezbyt dobry okres na wagowy przestój. Tak jakby nie mógł tego zrobić po 1.09, wtedy nie miałbym mu za złe. Ale teraz jestem wkurzony na maksa!!!! Mam stasznego doła, kończą się wakacje, które były najgorszymi w moim życiu. Całe spędziłem w domu, nie robiąc nic ciekawego, spotykając się jedynie z 2 tymi samymi osobami i zawsze robiąc to samo. Cały lipiec upłynął pod znakiem lenistwa, opalaniu się i nudzie, natomiast prawie cały sierpień na ciągłym myśleniu o diecie, ćwiczeniach i również nudzie. Moje poczucie straconego wakacyjnego czasu sięga zenitu, szczególnie jeśli chodzi o lipiec. Mogłem wcześniej zacząć diete i ćwiczenia, a nie zbierać się od maja do początku sierpnia. Jestem bardzo zły na siebie i chciałbym cofnąć czas, ale się nie da.
[size=18][Wakacje 2004 = Wielka nuda + zero imprez + stracony czas /size]
Zakładki