pogonił mnie moderator ...i wylądowałam w pamiętniku. może i dobrze a więc tutaj będe wylewała swoje zale i pisywała sukcesy. na razie minęło 12 dni mojej walki i straciłam 4 kg. Była jedna wpadka na 1500 kcal ale to dlatego że połakomiłam się na piwo. Jak ja lubie Hajnekena ale z tym już koniec. teraz żałuje bo mogłam zjesć porzadny obiad ...no cóż było minęło. codziennie oscyluję wokół 1000 ...raz jest to 800 innym razem 1000. ogólnie nie jest źle . Ratyje mnie sławetny kapuśniak ...bardzo zapycha żołądek a kalorii duzo nie ma tym bardziej , że jest na wodzie ha, ha, ha. można zjeśc dwa talerze , poprawić jablkiem i gwarantuje że nic si już nie da wcisnąć przez 3-5 godzin.Moja córka też twardo sie trzyma. oprócz codziennych wycieczek rowerowych 1-2 godzin, lub spacerów 3 godzinnych jeszcze ćwiczy z Cindi. dla mnie jest to za trudne ale moze z czasem gdy waga spadnie...teraz jest 100/172 wielka potęzna baba ale jestem silna i chyba mam motywacje a to jest najważniejsze. mój kręgosłóp po prostu odmawia mi posłuszenstwa ale nie dziwię się ...dźwigać tyle kg.
Zakładki