Hej..
13:44

Jejku..umieram z głodu... ja dzistylko póki oc posniadanku które wyniosło mnie zaledwie 100 kcal... za godzinke zrobie obiad tak żebym była syta na drugą część zajęć na uczelni...

Teraz głoduje troche bo wiem że jak przyjde wieczorem z zajęć to i tak dopadnie mnie atak smutku i pochłone olbrzymie ilości czego popadnie, dlatego juzteraz szykuje sobie zapas kcal na wieczór...

Stan psychiczny zły.... koleżanka pytała faceta od filozofii jak tam poszły te nasze prace, a on powiedział że beznadziejnie... a ja mam przeczucie juz od tygodnia że mi nie poszło zbyt dobrze i że bede musiała poprawiać..no a teraz to jestem już pewna...jutro pewnie odda...ale i tak sie zdenerwowałam dzisiaj...nie wiem czemu...może dlatego że to pierwsze kolokwium i od poprawy to nie fajnie chyba tak zaczynać studia...bądż co bądź zrobiło mi sie mega smutno... a jak wracałam to jeszcze sobie uświadomiłam że nie ma mnie nawet kto przytulić i pocieszyć co jeszcze bardziej mnie zdołowało... Najgorsze jest to że będąc jeszcze w szkole sama dzis pocieszałam z powodu filozofii koleżanke, która ma mniej wiecej takie same przeczucia jak ja..i mówiłam jej że poprawi, ze da rade, że będzie dobrze... a jak tylko wyszłam z uczelni to sama sie zdołowałam bo dopiero w tym momencie to wszystko do mnie dotarło...tylko że mnie nikt nie pocieszy i nie powie że będzie dobrze, że dam rade..sama musze to sobie w kółko powtarzać ale i tak jakoś sobie w to nie wierze.... No i ta samotność mnie przytłoczyła w dniu dzisiejszym w sutobusie gdzie poprostu sie poryczałam...mam doła znów...
Ide, zajrze potem i powiem ile zjadlam itd....

pa....