-
tylko ze ja tak bardzo nie chce, zeby do mnie jakikolwiek kg wrocil, bo wiem, jak ciezko sie ich pozbyc...
poleglam nie dlatego, ze zjadlam 1200, ale dlatego, ze mialam zjesc jeszcze zupke, a zjadlam serniola i murzyniola (wstretnego :P). po prostu nie chce moc potem powiedziec "mialo byc tak pieknie, a wyszlo jak zwykle".
dzisiaj dzien zaczelam od karpia w galarecie (mala porcja, a i tak polowe zostawilam) i trzech pierogow z pieczarkami. jakies 400 kcal.
pozbylal sie juz wszelkich kuszacych slodyczy (poza gorzka czekolada 72% kakao) i jestem prawie spokojna o tego rodzaju grzechy. pewnie u marcinka po poludniu zjem kwadracik serniczka (widzialam wczoraj, ze ma takie serowe.... praktycznie bez ciasta - mniam mniam) - teraz sie bede w miare oszczedzac.
i tak bym chciala, zeby moja mama z bratem sobie gdzies wyszli, bo mam wrazenie, ze wtedy szybko zaczne cwiczyc - cos mnie takie checi nachodza od wczoraj, a kaseta z cindy, cy chocby 8 min. abs czekaja.
nie chce sobie za bardzo odpuszczac, nie chce przytyc, chce dalej chudnac - nie poddam sie. mam nadzieje, ze was strasznie nie zanudzam tymi "rozterkami".
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki