Z diety kopenhaskiej zrezygnowałam tak szybko, jak na nią wpadłam. Zdecydowało o tym: po 1. dostałam dziś miesiączke, to mnie dostatecznie osłabia, a w dodatku już wystarczająco wkurzona chodze (ja mam zespół napięcia przedmiesiączkowego zarówno przed okresem, jak i w trakcie )jakby dodac jeszcze kopenhaską to bym chyba wszystkich w domu wymordowała, po 2.: musze sie przygotowac do 2 egzaminow ( są w przyszły weekend) a więc mam sporo nauki, a nie jestem w stanie zakuwać osłabiona no i z pustym, burczącym żołądkiem, po 3.: te jedzenie jest ohydne, wołowiny nie cierpię, rzułam ja jak gumę............A więc w rezultacie zostaje na TYSIĄCZKU ukochanym (Boże, jaki on mi się teraz wspaniały wydaje w porównaniu do kopenhaskiej- delektowałam się żytnią, pełnoziarnistą jak nigdy w zyciu). Kochane dziewczyny wydaje mi się, ze dieta- jako, że to jest swojego rodzaju styl zycia- musi być przyjemnością, bo inaczej nie da rady (bynajmniej w moim przypadku)
No i jak wspominała lisicaaga organizm na niej przerzuca się na magazynowanie i potem może pojawić się efekt jo-jo, niestety....Więc chyba lepiej:wolniej a skuteczniej Pozdrawiam gorąco.
p.s. To świetnie, że sukienka pasuje Mam nadzieje, że ja też niedługo "wbije" się w coś "szczupłego"