Witaj Anikas9, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że napisałaś
W sumie, to trafiłam tu przez moją siostrę, która od jakiegoś czasu sama trudni się odchudzaniem. I widać po niej pierwsze efekty - bardziej centymetrowe niż wagowe, ale to już sukces . Dlatego sama postanowiłam zacząć moją walkę z kilogramami. Ze zbędnymi kilogramami.
Przeczytałam sobie - bez pozwolenia - Twoje wspomnienia z dnia zaślubin. To naprawdę piękne . Ja sama jestem w związku i zaczynamy powoli myśleć o tym, by z nieformalnego stał się on formalny - dlatego też chciałabym zrzucić tu i ówdzie parę kilogramów, bo trudno będzie znaleźć dla mnie wymarzoną białą suknię.
Wierzę w mój sukces - jestem optymistką. Niepoprawną. Może to dlatego, że kocham i jestem kochana i że mam wsparcie ze strony bliskiej mi osoby... Ale mimo wszystko we mnie siedzi leń przez duże L pisane. Ruch - pomyślałam o ćwiczeniach z klubu XXL, ale tak do końca to jeszcze nie mam przekonania - coś mi w środku mówi "a po co będziesz gubić te zwały tłuszczu, przecież jest ci z nimi dobrze!"... Nie lubię tego głosu. Muszę go wytłumić w sobie, bo przecież to ja rządzę sobą, a nie jakiś tam głos .
Mój plan - spaść z wagi 87 kg do jakichś 60-65 kg. Wiem, że przede mną długa długa droga, ale dla chcącego nic trudnego - GŁOSIE, zamknij się, do jasnej Anielki, bo w trąbkę dostaniesz Założeniem jest dobry humor i nie poddawanie się .
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie. Wspierać się trzeba nawzajem - wtedy kilogramy się przestraszą i uciekną
CIEPŁEGO DNIA!!