-
Przez parę ostatnich dni, na przemian wzorcowo przeprowadzałam dietkę, by na drugi dzień obżerać się owocami. Oto co zauważyłam:
W dzień dietki miałam bardzo dobre samopoczucie. Nie byłam podirytowana. Nie bolała mnie ani głowa (co jeszcze pół roku temu, rzadko mi się zdarzało) ani brzuch. Mogłam bez kłopotu skupić się na nauce. Nauka sprawiała mi przyjmność, a wiedza sama wchodziła mi do głowy.
W owocowe dni zaś, bolał mnie przede wszystkim brzuch (z przejedzenia, bo nie umiałam się powstrzymać i musiałam ciągle jeść, jeść i jeść). Nie miałam zachamowań i zdarzało mi się nie tylko jeść same owoce w zatrważającyh ilościach, ale w jeden dzień zjadłam około 5 łyżek kremu czekoladowego. Kiedy jadłam ten krem, nie delektowałam się nim, tylko łapczywie go połykałam. Zjadłabym go więcej, ale już nie było. Gdybym miała jakiekolwiek inne łakocie, nie powstrzymałabym się..Byłam podirytowana. Nie umiałam się skupić na niczym. Myślałam tylko i wyłącznie o słodyczach. Samych owoców też zjadłabym więcej, ale już nic nie było. Średnio zaś, każdego dnia zjadałam po około 1 kg truskawek + 0,5 truskawek zmiksowanych z litrem maślanki. Do tego około 3 jabłka i minimum 250 g śliwek. Jednego dnia zjadłam też 1 kg arbuza. Ciągle chodziłam głodna, choć żołądek mówił mi "dość"!
Dla mnie to kolejny dowód na to, że jestem białkowcem...Kolejny dowód na to, że dobrze zrobiłam, porzucając dietę wegetariańską, która mi po prostu nie służy..
-
czesc
wiesz jak cie czytam to tak jakbym siebie czytala normalnie .........
jak ok godziny 13 lub pozniej zjem kromke bialego chleba albo ciasteczko nie moge o nich przestac doputy dopoki wszystkiego nie zjem , nie moge robic wtedy nic , na niczym sie skupic mysle tylko o tych ciastkach i w koncu zjadam je , a potem jeszcze jakies biale buleczki , czasami az do momentu kiedys ie ruszyc poprostu nie moge
no wiec teraz to juz wiem napewno ze weglowodany mnie gubia i zawsze gubily
dlatego od jutra zaczynam sb i mam nadzzieje ze wytrwam co najmniej tydzien a nawet 2 bo wtedy akurat schudlam bym te 3 kg i sprobowalam bym nie wrocic do ciastek i tego typu rzeczy
a co do owockow to ja dzis zjadlam przed chwila prawie kilo czeresni i padam.............
-
Podtypy typów?
No właśnie..
Dziś doszłam do pewnych przemyśleń. Mój tata też jest białkowcem. Je całe mnóstwo mięsa, a szczególnie smakują mu te najbardziej tłuste kawałki. Warzyw i owoców nie jada wcale. I jest szczupluteńki! Nie jada przy tym wcale słodyczy. Czasami, bardzo rzadko jednak, poczęstuje się jedną kosteczką czekolady. Tylko tą jedną, bo na kolejne nie ma już ochoty. Do czego zmierzam…Doszłam do wniosku, że metabolizm dzieli się nie tylko na te trzy rodzaje, ale wśród tych trzech grup, ma jeszcze podział. Nie wiem, jak może być z innym typem, ale co do białkowego mam następującą teorię. Założyłam sobie, że typ białkowy, dzieli się na (powiedzmy) 10 podtypów. Począwszy od podtypu „0”, skończywszy na podtypie „10”. Podtypem 0, jest na przykład mój tata. Zjadając jedną kostkę czekolady, nie ma on ochoty na więcej (a więc ma ochotę na 0 jednostek czekolady). Ktoś o typie 1, po zjedzeniu kosteczki czekolady, ma ochotę na jeszcze jedną jednostkę, ale na tym kończy (jedna jednostka, to niekoniecznie jedna kostka czekolady..jedna jednostka, to mogą być i dwie kostki i trzy). Osoba o typie 10 zaś, po zjedzeniu jednej kostki czekolady, ma ochotę na 10 jednostek! (czasem może to być cała góra słodyczy!). Gdyby tak właśnie było, ja plasuję się tak mniej więcej w drugiej piątce. Byłabym wówczas..może 8, może 9..(przez myśl mi nie przechodzi, że mogłabym być 10, choć nie wykluczam tego..).
-
Jutro idę na maleńką imprezkę, z górą jedzonka Postanowiłam sobie, że przyjrzę się swojemu organizmowi. Jeśli już mam jeść same słodkości, niechaj z tego będzie chociaż jakiś pożytek Zobaczę jak reaguję po pierwszym kęsie czegoś słodkiego, potem przyjrzę się, co się ze mną dzieje po drugim..Postaram się zaraz po powrocie, wszystkie moje obserwacje zanotować.
-
Podjęłam decyzję. Od dziś dieta! Taka prawdziwa. Już nie ma to tamto. Nie ma tłumaczeń, w stylu-ale są owooce, ale imprezek tyle! Nie ma! Od dziś dieta, którą rozpoczynam z wagą 59 kg
Tak więc..dziś dzień pierwszy mojej diety..
-
Dziewczyny
Imprezka jest
Bierzemy ze sobą dobry humorek, szcoteczkę do zębów i wpadamy....
pozdrawiam Hyde
-
Tajemnica szczęścia
Znowu zaczynam. Nie powiodło się..Niestety.Odchudzanie to ciągła walka. Walka z samą sobą. Raz upadam, by potem powstać. Powstaję, by upadać. Muszę w końcu zrozumieć..zrozumieć po co jem, zrozumieć ile muszę jeść i co muszę jeść. A jak już to zrozumiem to..osiągnę Tajemnicę...Tajemnicę Szczęścia…
-
Mam problemy z samą sobą. Nie umiem sobie z nimi poradzić. Raz-problem z jedzeniem. Pomimo półrocznej diety, wciąż jestem uzależniona od jedzenia. Jestem jak..niepijący alkoholik, który już na zawsze pozostanie alkoholikiem. Drugi mój problem, z którego wynika szereg innych..Jestem aspołeczna (unikam ludzi)..i cierpię coraz bardziej z tego powodu..
-
Zaczynam od nowa!
Niby się odchudzam cały czas, a tu..tyję z dnia na dzień. Już ważę 61 kg. Od dziś zaczynam pisać tutaj, czego ile zjadłam! To MUSI mi pomóc! Bo inaczej przekroczę wagę z którą zaczynałam się odchudzać!
-
Dzień pierwszy
Wczorajszego dnia spożyłam (na razie nie będę się ważyć, ale ważę nieco ponad 61 kg):
pomarańczę
parę plastrów wędliny + 2 plastry sera żółtego + 2 ogórki
pomarańczę + grapefruita
pół paczki bobu ( )
dwie łyżki sosu (takiego z mięsa mielonego).
Dzień słabo udany, ale raz, że pierwszy, a dwa,że weekend. W weekendy zawsze jest nieco trudniej. Rozgrzeszam się więc
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki