I nowy tydzień nastał...

Wkońcu doczekałam się poniedziałku Co prawda dość trudny tydzień przede mną, bo w ten weekend mam szkołę i czekają mnie dwa kolokwia, a w sumie nic się jeszcze nie uczyłam, ale cieszę się, bo rodzice nie będą mi sie wtrącać do jedzenia. Wiem, że to brzmi śmiesznie "rodzice nie będą wtrącać mi się do jedzenia", bo ktos mógłby pomyśleć - dziewczyna ma 21 lat, a rodzice ingerują w jej menu. W sumie to oni chyba się o mnie martwią - do takiego doszłam wniosku. No ale cóż, ja jako niesforna Agnieszka zawsze coś musiałam wymyślić, żeby w życiu było ciekawiej.

Niby rozpoczął się 4 tydzień mojej diety i jak narazie skutecznie, ale ja cały czas nie mogę uwierzyć w to, że uda mi się utrzymać wagę, do której dążę (tak naprawdę to nie mam wytyczonej wagi - mam zamiar odchudzać się do powrotu mojego chłopaka). I niby znam te wszystkie zasady, aby uniknąć jojo, ale... ale trudniej zastosować je w życie. Chyba całe zycie zostanę już na diecie tysiąca kalorii, żebym nie miała jojo action.

Moje wniosku po dniu wczorajszym

Wczoraj miała dzień leniuchowania, tzn. nie szłam ani do szkoły ani do pracy. Postanowiłam sobie tak naprawdę wypocząć leżąc na kanapie (jak w wierszyku: "na kanapie lezy leń... ). I wiecie co, z tych nudów to cały czas myślałam a może zjem sobie jabłko, a może marcheweczkę, raz mi przeszła myśl o ciachu, ale szybko wyrzuciłam ją z głowy - na szczęscie! W sumie bardzo się wczoraj katowałam, bo jak policzyłam kalorie z obiadu to wyszło mi ich cholernie dużo (tylko że nie wiem czy je dobrze policzyłam, bo w dzienniku nie było gotowanych klopsików, więc wzięłam cielęce klopsiki i dwie sztuki policzyłam jako 200 gram i chyba dlatego mi tak dużo wyszło). Także dzien zamknęłam z wynikiem 1100 kalorii, ale pokręciłam trochę na hula hop i poczułam się zaraz lepiej. A co do moich wniosków. Kurcze, jak dobrze, że mam tą pracę. Idę na 16-sta do pracy i tam jest full roboty i o jedzeniu się nie myśli, a jak przychodzę to jestem tak zmęczona, że nie mam siły jeść, więc jest dobrze i bardzo się cieszę, że mam tą pracę (ale to, to pisałam juz chyba z 5 razy ) Oki, kończę, bo pewnie i tak nie będzie się Wam chciało tyle czytać.