Emilka nie smuc sie... nie zajadaj smutkow, to tylko pogarsza Twoje samopoczucie.
Trzymaj sie!
Wersja do druku
Emilka nie smuc sie... nie zajadaj smutkow, to tylko pogarsza Twoje samopoczucie.
Trzymaj sie!
Gosiu, nie daję sie.
Dziś dieta pełną gębą. :wink:
Niestety ciągle w niedoczasie jestem.
Jutro środa przed-tłustoczwartkowa. I dostałam zamówienie na faworki.
Chyba trzeba będzie temu sprostać.
Dobrze, że sama ich nie lubię :D
http://images25.fotosik.pl/148/8eef2f9368bc36d2med.jpg
Emila, choć jednego chyba zjesz co?
Smacznego pączka :]
Jak na odchudzanie przystało mam zakwasy. I to porządne.
Niestety nie od ćwiczeń a od robienia faworków :wink: :wink: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
Ooo, jadłam dzisiaj faworki, pyszności :P :P
Dobranoc Emilko :)
Się narobiło...
Jakiś ten rok dla nas koszmarny. Szczególnie finansowo-pracowy.
Ja walczę o pieniądze, tracę i tracić będę dalej.
A tu jeszcze wygląda na to, ze najprawdopodobniej będziemy musieli zawieszać kredyt, rezygnować z mieszkania i wyjeżdżać gdzieś za chlebem.
Siedzę sobie teraz i myślę, ze zachowawcze zachowanie i rezygnacja z wyjazdy to był jednak wielki błąd. Uniknęlibyśmy teraz zbiorowego tonięcia :?
Emilko, cały czas trzymam za Was kciuki. Zobaczysz skarbie, że jeszcze wszystko się ułoży - OBIECUJĘ! W oparciu o moje 36letnie doświadczenie (tak, tak nie dawno skończyłam 36 lat) szepnę Ci, że po takich ciężkich chwilach, zawsze jest lepiej.
Ja też miałam w moim życiu takie momenty, że widziałam tylko ciemność i żadnego wyjścia z sytuacji, a potem okazywało się, że dzięki temu co się wydażyło - jest lepiej. Z całego serce Ci tego życzę!
Miłego dnia Słoneczko.
Ania
ps. pamiętaj, że sporo osób myśli o tobie baaardzo dużo i baardzo gorąco.
Kaszaniu, dzięki :D
A teraz idę na imprezę ostatkową, z winem w ręku :roll:
Emilko, dziękuję ...
Widzę, że u Ciebie też trudne chwile ...
Dlaczego to życie jest takie trudne? .....
Mam nadzieję, że na imprezce się troszkę rozerwałaś :wink:
Kasiu, przez chwilę było rzeczywiście lepiej. :D
Dzisiaj znowu wszystko wróciło i niestety niestabilność i niepewność jutra mnie wykańcza.
Wszyscy pytają o mieszkanie, mój mąż planuje, a ja zaczynam się obawiać, czy w ogóle go będziemy mieć. Chyba trzeba będzie się wycofać, ponieść wszelkie koszty, cofnąć kredyt :?
Eh, może i jest to po coś, ale zmarnowanych na to nerwów i zdrowia nikt mi nie odda :?
Dietetycznie:
niestety jeść mogę, a ćwiczyć nie. Musze jakoś zrobić żeby było odwrotnie.
Bo wygląda na to, że to ostatnia rzecz w życiu, która mogę kontrolować. I muszę, żeby nie zwariować zupełnie. I zachować resztki szacunku do siebie. :roll: