-
Hej Zosiu!
Pamietam, ze kiedys dawalas przepis na czakczuke, ale nie moge znalezc, wiec jesli mozesz jeszcze raz, to bardzo prosze...
Co do ranienia najblizszych, to masz kompletna racje. To bardzo latwe zadanie. Nikogo nie jest tak latwo zranic jak bliska osobe. Czytam wlasnie ksiazke, ktora ma z tym tematem duzo wspolnego. Ksiazka o odchodzeniu i zdradzie. Takiej bez powodu. Czytam po angielsku, tytul "Intimacy". Byl tez film taki. Napewno po polsku tez jest.
Dobrze, ze sie pogodziliscie. Pojednanie to chyba najlepsza czesc wszystkich klotni. Mi sie najbardziej podoba.
http://www.gifart.de/gif234/baeren/00001716.gif
-
Wróciłam na dobrą drogę. Dziś waga już pokazała 65,5, mam nadzieję, że dwa trzy dni i będzie zgodna z tickerem. Na śniadanie to co zwykle, niedawno jabłko (ostatnio same kwaśne mi się trafiają!). Co będzie dalej, okaże się w akcji. Niestety jadłodalnia pracowa ostatnio się pogorszyła (nie sądziłam, że to w ogóle możliwe) i nie bardzo mam co w niej zjeść. Trudno, marudzić nie będę.
Magdalenko, przepis na czakczukę jest nieziemsko prosty:
Przepis na 4 osoby:
1 łyżka oliwy z oliwek
1 mała cebulka grubo posiekana
2 ząbki czosnku zmiażdżone
1 czerwona i 1 zielona papyka pokrojone w cienkie paseczki
400 g pomidorów grubo posiekanych
2 łyżki przecieru pomidorowego
1 łyżeczka kminu rzymskiego (cumin)
szczypta cukru
4 jajka
sól
gałązki natki pietruszki do przybrania
Na głębokiej patelni na rozgrzaną oliwę wrzucamy cebule, czosnek i papryki i smażymy na małym ogniu przez pięć minut. Dodajemy pomidory, przecier, kmin rzymski, cukier, sól. Przykrywamy i dusimy przez kolejne pięć minut. W zgęstniałej potrawie robimy zagłębienia i w każde wbijamy jajko (najlepiej od razu każde odrobinę posolić). Ponownie przykrywamy i dusimy przez 6-8 minut. Prosto z patelni na talerz, dekorujemy natką pietruszki i smacznego. Po ugotowaniu do potrawy ryżu, naje się nią czterech głodnych facetów. Pychota mówię wam. Wczoraj zrobiliśmy czakczukę z połowy ilości (bez ryżu) i najedliśmy się oboje z Mężczyzną. Jak widzisz, czakczukę robi się bardzo prosto i szybko, można się nią najeść, a przy tym jest leciutka. Jak to danie śródziemnomorskie :)
Co do ranienia najbliższych, to ja nie jestem przyzwyczajona. Rzadko się z Mężczyzną kłócimy, tego co wyprawia moja matka staram się nie brać do siebie. Stąd wczorajsze odkrycie. Godzenie się jest oczywiście najmilsze, ale chyba jednak wolałabym takich sytuacji uniknąć. Kłótnia o wybur filmu, czy kolor farny to jedno, a niesłuszne oskarżenia drugie. Ale pax, zostałam przeproszona, słowa zostały wycofane, a kwiaty w wazonie pachną niesamowicie. I przy tej myśli zostanę :)
Jeśli zaś chodzi o Intimacy to film mam gdzieś na dvd ale jakoś mnie nie ciągnie, książki nie czytałam. To nie mój typ do czytania. :)
-
Zosiu, dzieki za przepis. Nie wiem, skad mam wziasc kminek i to na dodatek rzymski, ale poszukam. A moze byc co innego..np oregano?
Przeproszona zostalas. Wiec zapomnij o wszystkim co bylo powodem klotni. Skrucha byla, wiec klotni teoretycznie nie bylo.
Intimacy tez w sumie nie moj typ ksiazki, ale duzo madrych rzeczy tam pisze ten czlowiek...np rano w metrze czytalam kawalek, jak ten facet co chce opuscic zone, tylko ona o tym jeszcze nie wiem obserwuje ja jak ona oglada jakies dramatyczne romansidlo typu soap opera na tv...i mysli sobie..jesli chcesz dramatow rodzinnych to spojrz na druga strone stolu..nie trzeba szukac daleko...jakos tak sie zamyslilam nad tym troche..duzo jest takich wyrwanych madrych zdan...
Dobra, nie smece. Mamy byc wesole!
-
Magdalenko, cumin to nie to samo co kminek!! Cumin to taka ostra przyprawa, gdzieś z ameryki południowej chyba. Sprzedawana w postaci pomarańczowego proszku. Jeśli czymś zastępować to prędzej chili! :)
-
rany dziewczyny podziwiam Was.. że gotujecie i Wam się chce i sprawia Wam to radość..
ja po pierwsze gotować nie umiem.. i nie uwaam żebym miała ku temu zdolności..
po drugie - gotowanie to u mnie mogłoby być niekończące się próbowanie = zabójstwo podczas odchudzania
po trzecie - wolę piec..a to jest już mord - bo ja jak coś upieke to koniecznie musze tego spróbować.. i najczęściej nie kończy się na jednym kawałku.. to się chyba nazywa brak silnej woli czy coś.. :|
-
Zosiu...cumin..mowisz...musze poszukac...pewnie jest gdzies w sklepie. Poszukam napewno. A czy ty masz pojecie jak to jest ze slonecznikiem..takim do skubania...czy takie skubanie to bardzo owocne w kalorie by bylo..bo ja lubie sobie nieraz poskubac...
Dum...ja lubie gotowac. Kiedys ani nie umialam, ani nie lubilam. Ale tearz sie naumialam i polubilam..hihi...lubie wymyslac i kombinowac...
Buziaki
http://www.gifart.de/gif234/menschen_tanz/00005698.gif
-
Witajcie. Nastrój mam grobowy, jestem niezadowolona z życia i swoich osiągnięć, nie jestem pewna czy powinnam wychodzić za mąż. Mam nadzieję, że to tylko nadchodzący okres, bo jak nie, to gorzej.
Wczorajszy dzień zwieńczony został małą porcją makaronu z pozostałym sosem szpinakowym. Mniam! A dziś to co zwykle, czyli nie dość, że płatki z mlekiem na śniadanie (mam wrażenie, że sypię ich coraz mniej, ale moja waga kuchenna działa jak chce więc nawet nie sprawdzam), a na drugie w pracy - kiwi. Coś mnie do tego owoca ciągnie, a do niedawna za nim nie przepadałam! Jak nic brak mi witaminy C. No ale nic. Kupiłam sobie we wtorek Merz Special bo kondycja włosów i paznokci pozostawia wiele do życzenia, a to zawsze pomagało. Mam nadzieję, że i tym razem tak będzie.
Dumciu, z gotowaniem jest tak, że nie polubisz, póki się nie nauczysz. A nie nauczysz się, póki nie zaczniesz gotować. Ot i cała filozofia. Ja, jak wyprowadziłam się z domu, umiałam ugotować makaron z sosem z proszku. I od tego się zaczęło, potem były sosy z przecierów, potem ze świerzych pomidorów. Potem kolejne rzeczy z przepisów i kupowanie ułatwiaczy pracy w kuchni (typu blender), a teraz już wiele rzeczy umiem ugotować sama, bez przepisu, albo wymyślić coś z niczego.
Magdalenko - poszukaj. W ogóle jest to rewelacyjna przyprawa, gorąco polecam nie tylko ze względu na tę potrawę! Co do słonecznika, to obawiam się, że nie mam dobrych wiadomości. W końcu robi się z niego olej. Pestki słonecznika są jak sądzę piekielnie kaloryczne. Inna sprawa, że mają też bardzo wiele wartościowych składników odżywczych, więc polecam dosypanie ich do płatków, czy jogurtu, albo do sosu jakiegoś. Skubanie bywa zgubne :)
Dzieje się ze mną ostatnio coś niedobrego. Jestem przemęczona, niezadowolona i takie tam. W ramach walki z tym postanowiłam, że postaram się nie bywać na forum po powiedzmy 20. Tak, żebym nie siedziała do nocy czytając i pisząc. Czas przed 20, w pracy i po niej powinien na to wystarczyć, a może to coś zmieni.
-
wiesz wkro..ja myśle ze ten stan jest wywołany zmęczeniem dietą..
i uważaj żeby to sie nie skończyło jakąś depresją..
bo w pewnym momencie można sobie pomyśleć - ileż można liczyć te kalorie..
dlatego tez poniekąd ja zniknęłam stąd na 2 miesiące.. musiałam odpocząć od tego non stop kontrolowania się co kiedy i o której zjadłam.. i mi pomogło.. teraz znowu jestem "do życia"
na pewno obciąża Cię jeszcze cała kwestia ślubu.. bo to gdzieś tam w podświadomości tkwi że to już niedługo..
głowa do góry Zosienko :!: z pięknym uśmiechem poproszę :!:
-
a co do tego gotowania.. nie zostaje mi nic innego jak tylko nauczyć się pichcić ;) a poprzeczka przez przyszłą teściową podniesiona jest very wysoko... ale jak ja nie dam rady to kto :?: ;)
-
Zosiu...co sie dzieje?
MOze to tylko takie chwilowe wachania co? Przeciez tak sie cieszylas na mysl o tym slubie...Mysle ze niedlugo Ci przejdzie i mam nadzieje ze szybko...
Pozdrawiam :*