-
Zosieńko to widzę , że czeka Cię sielankowy, domowy wieczór. Ja takie lubię najbardziej. Ale niestety dziś obiecałam mamie iść z Nią obejrzeć meble do kuchi, więc do domu wrócę nieprędko. Co do płynów, to ja piję około 1,5 l, ale w tym są prawie same herbatki. Jakoś nie mogę się przekonac do wody w zimę. Piją ją tylko podczas aerobiku i to zaledwie 0,5 l.
Pozdrawiam
-
Asiu, postaraj się jakoś dobijać choć do tych 2 litrów a wodę spróbuj pić z sokiem z cytryny. Wieczór jeśli się uda będzie wyjątkowy bo niemal nigdy nie udaje mi się wrócić prosto z pracy nie mówiąc już o posiadaniu wolnego czasu wtedy ;-)
Zjadłam już lunch. Znowu nie było NIC. Stanęło na kaszy gryczanej, której trochę podziubałam i sałatce z kukurydzy, pomidora, papryki, sałaty, niestety z olejem chyba. Ale było jej 100 g więc w sumie 500 kcal na koncie, a ze mną jeszcze tylko grapefruit. No i kupiłam, za waszą radą pestki dyni, wsuwam aż miło, już zapomniałam jak smakują ;-)
No i koniec pracy coraz bliżej!
-
Dokładnie :D
i zrób jak radziła Hana - trzymaj się tysiaka, a pestki pogryzaj i nie wliczaj ich do limitu :D
U nas leje jak z cebra, więc najpierw będzie porządek w garderobie a potem spacer o długości uzaleznionej od intensywnosći opadów :D
Do jutra
***
Grażyna
-
Grażynko, tak jest! ;-) U nas odkąd zaćmienie się skończyło jest jakoś jaśniej. No i od jakiegoś czasu nie pada. Więc tendencja dobra.
Właśnie rozmawiałam z mężem. Powiedział że zjadł parówki cielęce z ogórkiem na śniadanie i jabłko i pytał czy ma coś zjeść przed kurczakiem po moim powrocie (koło 18) :shock: Muszę mu rozpisać dokładny jadłospis bo mi się chłopina zagłodzi naśmierć :)
-
Zosiu, pestki dyni to jest to co hana lubi najbardziej... Mniam.. A szczegolnie juz do ksiazki...
Fajnie, ze jedzisz do domciu po pracy.. Nieraz sie nie zwraca tak na to uwagi, ale to bardzo wazne, zeby jak najwiecej czasu spedzac razem. Maz sie napewno ucieszy, a i ty zapewne odpoczniesz troche...Chociaz psychicznie...
-
Zosiu,
wzorowo normalnie Ci dziś idzie, zreszto co ja plote-jak zawsze przecież :D
A męża pilnuj, bo Ci zagłodzi się, albo zniechęci do ochudzania, a jak nie to zniknie.
Mam nadzieję, że wykonasz swój plan na dzień dzisiejszy.
pozdrawiam serdecznie
-
Głodna nie jestem wcale mimo 550 kcal na koncie! No i co ja mam zrobić? Obiad będzie miał jakieś 200 dodatkowych, a co z resztą? Czyżbym mogła sobie pozwolić na jakieś lody drugi dzień z rzędu? :> Albo może zrobię sobie deserek z jogurtu i galaretki?
Emilko, jak mi powiedział co dziś zjadł to aż się za głowę złapałam. Muszę mu zrobić rozpiskę bo kompletnie nie ma wyczucia. Tylko to wcale nie takie proste, ja nigdy sobie więcej niż 2 posiłków z góry nie ustalam, a co dopiero na cały dzień czy tydzień! No, a na sobotę to już napewno muszę mu przygotować!
Hana, poskubałam w sumie ze dwie garstki. I więcej już nie mogę. Specjalnie po jednej pestce z paczki wyciągałam żeby nie zjeść za dużo. Połowę paczki odsypałam ludziom w pracy, a resztę schowałam na jutro. Jak się skończy to następne będą chyba orzechy włoskie. Od niedawna bowiem w tej naszej restauracji w pracy dają różne orzechy i pestki, a miesiąc się kończy na karcie jak zwykle dużo. No i mam w planie nie kupowanie żadnych słodyczy za to co zostało.
Przed chwilą zjadłam grapefruita. I uważam, że ten owoc wymaga spalania większego niż wynosi jego kaloryczność. Strasznie się namęczyłam z obieraniem z błonek itd!
No ale za godzinę do domku, zjemy obiad, obejrzymy do niego jakiś film pewnie, potem skoczę na zakupy, posprzątam i angielski zrobię. Strasznie się cieszę na taki spokojnie aktywne popołudnie w domu. Już nie pamiętam kiedy ostatnio było takie.
Hana, ja wiem i staram się jak mogę być dużo w domu i pielęgnować małżeństwo ale jakoś tak wychodzi, że tyle spraw na głowie... Dziś nadrobimy ;-)
-
Zosiu,
i jak Ci mija pierwsze takie popołudnie?
Mam nadzieję, że tak przyjemnie jak sobie założyłaś, no i, że wyrobiłas się ze wszytskim co zaplanowałaś.
pozdrawiam znad pracy :evil:
-
Emilko, jak już wiesz nie wszystko poszło zgodnie z planem.
Ostatnio na angielskim rozmawialiśmy o stresie oraz o tym jak się relaxować. I dobrze bo akurat to przypomnienie wykorzystałam. W ramach wychodzenia z trzęsawki zjadłam jogurt z kakaem i cukrem, a potem jeszcze lu petitki Go. Limit trochę przekroczony. Nie było to zajadanie stresu, raczej celowe rozpieszczenie się by o nim zapomnieć. Jak zwał tak zwał. Udało się nam zrobić zakupy, obejrzeć film i zjeść razem. Pranie zrobione ale mieszkanie nie ruszone. Idę zaraz spać bo jutro na 8 do pracy.
-
Zosiu a miało być tak miło :D :D :D Czemu nie udało się zrealizować plana?? Co to za stres?
Zosiu mam nadziej, że to nic poważnego tylko jakaś błahostka :wink:
Ściskam mocno.
Straszną mi ochotę zrobiłaś na wolne popołudnie spędzone z przyszłym mężem....na razie to tylko marzenia :( :( :( :D :D :D