Zosiu, jak samopoczucie?
http://imagecache2.allposters.com/images/PA/6445046.jpg
Wersja do druku
Zosiu, jak samopoczucie?
http://imagecache2.allposters.com/images/PA/6445046.jpg
Wczoraj pracowałam od 9 do 22 z hakiem. Dieta nie ucierpiała gdyż wzięłam sobie cały słoik sałatki i jabłko. Wieczorem (19-20 nie wiem która była) zjadłam kilka koreczków i 4 mini kanapeczki (jak jedna normalna) i z tego co liczę nie przekroczyłam 1000 kcal. Dziś wstałam po niespełna 7 godzinach snu i ledwo dycham. Mało brakło a wyłączyłabym budzik stwierdzając, że nie może być poniedziałek skoro jeszcze nie odpoczęłam w weekend.
Na śniadanie były cheeriosy (owsianki mi się już skończyły), a ze mną resztka wczorajszej sałatki i danio z musli. Jedna czerwona i jedna slim figura za mną, a teraz biegnę po kawę.
Zosiu,
kawa konieczna. Mam nadzieję, że jakoś dotrwasz do końca pracy.
Co jak co, ale ale znam to poniedziałkowe poranne uczucie bo pracowitym weekendzie. No i niech Twoja praca będzie własciwie "doceniona".
Wizdę, że i TY Slim Figurę pijesz? Samkuje Ci, bo ja za nią przepadam. Ale tylko czerwoną. Próbowałam pić żółtą, ale jest jak dla mnie paskudna i 5/6 pudełka stoi i tknięte raczej nie zostawie.
Emilko, praca była gigantycznym wysiłkiem wspólnym. Jest doceniona obligatoryjnie, że tak powiem ;-) Kawa wypita, a co do slim figury to piję chyba czerwoną - podkradłam mamie 3 torebki na spróbowanie. Mieszanka dziwna ale całkiem sympatyczna :)
Po kawie czuję się nieco lepiej. Mam nadzieję, że jakoś dotrzymam do końca dnia. Mąż po południu się umówił ze znajomym, a ja się wacham. Pierwsza opcja, to wrócić do domu i pójść spać, druga - spotkać się z przyjaciółką, trzecia - jeśli w końcu przyjdą pieniądze to pójść w nagrodę za cierpliwość na manicure i zrobić w końcu jakieś zakupy do domu ;-)
Na jutro po angielskim umówiliśmy się z tatą. W prezencie ze stanów dostałam od niego cudnej urody zestaw, kolczyki i naszyjnik, a mój mąż, o czym jeszcze nie wie, kapelusz - klasycznego Stetsona, o którym marzył.
Najmaluszku, wczoraj rozpoczęły się Dni Książki Żydowskiej w Warszawie, przy których co roku coś robię. W tym roku ze względu na moją pracę nie mogłac cały tydzień spędzić sprzedając książki, za to przygotowywałam miejsce pod wystawę, a później się nią opiekowałam, czuwałam nad spotkaniami i ich nagłośnieniem, wręczałam kwiaty i takie tam. A dziś już w mojej codziennej pracy jestem niestety. Po niej, niezależnie od planów generalnych na po pracy, chyba wstąpię zobaczyć jak im idzie :-)
Kasiu, przemęczona jestem ale tak w sumie przyjemnie. Straszliwie mi się nie chciało wykorzystywać weekendu w ten sposób ale jestem zadowolona, że byłam i pracowałam. Szczególnie, że spotkałam sporo znajomych, w tym zaprzyjaźnionego księgarza, który zaproponował współpracę po raz kolejny. Może w końcu się zdecyduję? Myślę nad tym.
Zosiu napracowałaś się solidnie :-) Praca była oprócz tego, ze męcząca chyba też ciekawa no nie?
Sciskam i życzę miłego w miarę luźnego dnia. A wieczorem chyba lepiej odpocznij, manicure to dobry pomysł :-)
Zosiu widzę , że miałaś pracowity weekend , więc popołudniu należy Ci się jak najbardziej odpoczynek lub relaks.....................Wykorzystaj je tak , jak lubisz najbardziej.............
Pozdrawiam
Już wiem, że pieniądze nadal nie doszły. Mężowi muszę coś przekazać zanim wyjdzie o 18 więc na Dni Książki też dziś nie pojadę. Siłą rzeczy jadę prosto do domu. Doprawię tylko zupę groszkową ugotowaną w sobotę (jeszcze nie miałam kiedy jej zjeść) i zjem na kolację. I chyba zaraz pójdę spać. Ew. poczytam sobie jeszcze w łóżku ;-)
No to plany same się ułożyły :-) Ale to chyba dobrze, że będziesz mogła sobie odpocząć w domku...sama poleżysz sobie, poczytasz, zrelaksujesz...:-)
Zosiu, miłego popołudnia (leniuchowania, czytania, odpoczynku :D )
Należy Ci się po tak pracowitym weekendzie :!:
Wróciłam do domu, wylałam zupę bo coś z nią było nie tak i poszłam spać. Wstałam po 21 po przespaniu niemal 3 godzin (niezła drzemka) i czuję się o niebo lepiej. Zjadłam tylko grapefruita i zaraz włączymy jakiś film. Planuję obejrzeć go wtulona w męża, popijając czerwoną herbatkę. Tak, tak.
Maluszku, mąż jednak sobie poradził więc nawet nie szłam na spacer. Tylko po drodze zatankowałam kilka litrów coby jeszcze do pracy jutro dojechać ;-) Na nic poza spaniem nie miałam siły. Choć kiedy się położyłam, musiałam ręką trzymać powieki bo mi się otwierały. Macie tak czasami? Nieraz, mimo wielkiego zmęczenia oczy nie chcą spać przyzwyczajone do wysokich obrotów. Szczególnie kiedy pora niezwykła do spania.
Kasiu, zrobiłam to, czego najbardziej mi trzeba było ;-) I masz rację, należalo.